W piątek królami grzybobrania byli francuscy weterani z Air, którzy zaprezentowali szoł kompletny: muzycznie i wizualnie. Jeden z najlepszych występów, jakie w ogóle widziałem w życiu. Bardzo dobrze zaprezentowała się też polska reprezentacja: Łona i koledzy, Matylda/Łukasiewicz oraz Skalpel. Ci ostatni zaczęli co prawda w pewnym momencie trochę przynudzać, ale brzmieniowo i wizualnie klimat był. Slowdive nie rozczarowali, a Sampha miło zaskoczył. Naprawdę było gęsto od dobrych występów i trudno było cokolwiek zobaczyć w całości.
Tak sobie czytam opinie w sieci i wychodzi, że tym razem komentariat zaangażował się w gównoburzę na temat występów Doja Cat i Sama Smitha. Rzeczywiście oba występy zalatywały obsceną (DC wystąpiła tylko w bieliźnie z praktycznie odkrytym biustem…). Rzecz w tym, że to nic nowego: teledyski, i to z wielu różnych muzycznych gatunków, od dawna ociekają seksem, więc trudno, aby ten trend nie przeniknął na scenę. Można się irytować, że to wszystko tandetne i prostackie, ale takie są obecnie realia. Festiwalowicze mają jednak wybór: można iść obejrzeć występy na innych scenach albo zignorować wizję i skupić się na muzyce.
Sądząc po frekwencji, wielu osobom to się jednak podobało lub przynajmniej nie przeszkadzało przy odbiorze koncertów. I tu dochodzimy do znaczącej różnicy: o ile SS po prostu śpiewa, o tyle to, co DC wydaje z siebie na żywo, trudno nazwać rapowaniem, o śpiewaniu nie wspominając. Jej agresywne trajkotanie porównałbym do szczekania kosmitów z filmu „Mars atakuje!”, tylko że z prędkością karabinu maszynowego.
Wytrzymałem 10 minut przed główną sceną, potem wychodzę z Flow: białe gacie na telebimie i karabin maszynowy w uszach, wychodzę z Alter i to samo. Podziwiam ludzi, którym to się podobało. Na szczęście po występie Air w Tent Stage z głośników na płycie lotniska płynął już bardziej stonowany, nieco matowy głos Sama.
Wyżej przywołane gwiazdy zawstydził polski spektakl Gender Blender w ramach aktywności performatywnych w Domu Qultury. Drag queens i artystka burleski znani (znane?) z programów TVN zaprezentowali(-ły) występy także z odrobiną perwersji, ale z o wiele większą klasą, polotem i dystansem. Zamiast dosłowności i wulgarności był humor i zabawa konwencją. Do burleski nawiązała też Mery Spolsky w tym samym miejscu, ale widziałem tylko ostatnie 10 minut jej „live actu”, więc tutaj trudno mi się wypowiadać.
Marcin Kulwas – sopocki przedsiębiorca, muzyk i sporadyczny bywalec Opener’a.
[ZT]25703[/ZT]
bywałem 15:40, 09.07.2024
nie oceniam kwestii muzycznych bo to sa gusta i guściki, na pewno warto zobaczmy, posłuchać na żywo ulubionych wykonawców natomiast smieszy mnie ta celebracja i lansowanie sie na fesiwalu. W MC donaldach na A1 widac pozniej panienski w wieku 40-50 lat ubrane jak nastolatki z opaskami z openera chociaz juz dawno po festiwalu - smutne jest to, ze ludzie lansuja sie kawalkeim opaski - selfiaki, szukanei atencji itp ehh
1 0
Dlaczego smutne ?
Zycie jest jedno i niech kazdy zyje po swojemu.
Po oceniac innych.