Zamknij

Jak zadowolić turystę w Sopocie, czyli czym różni się widok z tego samego okna? [FELIETON]

. 20:01, 20.09.2025
Skomentuj

Jedni w Sopocie cieszą się szumem drzew, bulgotaniem morza i niestworzonym krzykiem lokalnego ptactwa, a inni w tym samym czasie krzyczą “cicho tam!”. To nie tajemnica, że nie sposób zaspokoić marzenia i oczekiwania wszystkich turystów. Niektóre historie są jednak na tyle absurdalne, że ciężko przejść obok nich obojętnie.

Taktyka ciepło-zimno

Zwykle to pojęcie kojarzy się z manipulacją emocjonalną. W Sopocie mamy jednak własną, praktyczną definicję - chodzi o wiecznie nieodpowiadającą gościom temperaturę.

Przykład? Poważny telefon o 23:30: "w apartamencie jest przeraźliwie zimno, natychmiast ktoś musi przyjechać, bo mam dzieci!”. Właściciel, niczym sopocki Batman, zjawia się po 15 minutach. Piec faktycznie się zepsuł, ale w mieszkaniu było 21 stopni, czyli idealnie do spania. A dzieci? Biegały w samych majtkach, nie zdając sobie sprawy z tego, że miała miejsce jakakolwiek awaria. Serwis oczywiście naprawił piec następnego dnia rano. Ocena w internecie? 5/10.

Nie dalej jak tydzień później ten sam apartament odwiedziła inna rodzina, która była oburzona, że klimatyzacja nie chce ochłodzić mieszkania bardziej niż do 19 stopni. No i jak tu nie zwariować…?

Chmura twarda jak skała?

Nie tylko temperatura stanowi problem. Na drugim miejscu w tym niesławnym rankingu plasuje się… materac. Odwieczny wróg i jednocześnie najlepszy przyjaciel wszystkich wynajmujących noclegi. To on bywa powodem największych dramatów w recenzjach. Dla jednego gościa to “najwygodniejsze łóżko życia i jak spanie na chmurce”. Tydzień później ktoś inny pisze, że na tym samym materacu przeżył “najgorszą noc w historii”, bo był “twardy jak skała”. I bądź tu mądry… Niestety, póki co nikt nie wynalazł materaca, który potrafi magicznie dostosować się do upodobań każdego turysty.

Sopocki budzik

Na trzecim miejscu w rankingu turystycznych zmagań znajdują się… mewy. Dla jednych to kwintesencja nadmorskiego klimatu - naturalny budzik, który zamiast irytującego dzwonka przypomina, że jesteśmy nad Bałtykiem. Dla innych horror codzienny, bo przecież “drą się od rana” i nie pozwalają się wyspać. Tylko że gdyby ich zabrakło, ci sami goście pytaliby pewnie: “gdzie te słynne sopockie mewy?! Zero klimatu”.

To samo okno, a widok inny

Na koniec klasyk dylematów: widok z okna. Jedni rozpływają się nad tym, że mogą obserwować piękno Sopotu i życie miasta z okien apartamentu. Kawa na balkonie z widokiem na Monciak smakuje ponoć najlepiej. Obrazek niczym prawdziwa, sopocka pocztówka. Dla innych taka wizja to istny koszmar, bo przecież “ciągle ktoś chodzi pod oknami” i nie ma żadnej prywatności. A to przecież ten sam kadr, okno i balkon.

Nie dajmy się zwariować

Temperatura, materac, mewy, widok z okna… lista sopockich absurdów mogłaby się ciągnąć w nieskończoność. Jedni chcą ciszy, inni życia nocnego. Jedni marzą o tropikalnym cieple w styczniu, inni o arktycznym chłodzie w sierpniu. Jedyne wyjście z tej sytuacji to chyba przyjąć prostą zasadę: w Sopocie nie chodzi o to, żeby wszystko było "idealne", a jeśli ktoś chce koniecznie znaleźć powód do narzekania, to znajdzie go nawet w szumie morza. I tylko spokój może nas uratować. 

NZ

Przytoczone historie zostały oparte na opowieściach i relacjach osób wynajmujących apartamenty w Sopocie - dziękujemy za podzielenie się swoimi doświadczeniami!

[ZT]35551[/ZT]

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%