Zamknij

"Żadnych maili, żadnych potwierdzeń"! Tak się zdradza w Sopocie? [FELIETON]

. 19:58, 13.09.2025 Aktualizacja: 21:57, 13.09.2025
1 Fot. Luc ART Photo Łukasz Boehnke, user15285612 freepik Fot. Luc ART Photo Łukasz Boehnke, user15285612 freepik

Wymarzone wakacje we dwoje… tylko on i ona, zakochani. Szum Bałtyku, kremowa bita śmietana na gofrach i sprzedawcy różyczek “dla najpiękniejszej pani” na Monciaku. No i czekająca w domu z utęsknieniem żona albo mąż. Ale to przecież szczegół. Plan pana/pani X był prawie idealny. Zakazany weekend ponoć smakuje najlepiej w Sopocie. I wydaje się, że wszystko mogłoby się udać, a prawda nigdy by nie ujrzała światła dziennego, gdyby nie tych parę szczegółów.

Romantyczna atmosfera Sopotu z jakiegoś powodu zachęca do “luźniejszego” traktowania węzłów małżeńskich. A współczesna łatwość w wynajmowaniu apartamentów sprawia wrażenie, że romantyczny wyjazd na weekend ze swoją drugą-nie-połówką ukryć łatwiej niż kiedykolwiek. Ale czy na pewno?

Żadnych maili, żadnych potwierdzeń

Jak zdradza się w Sopocie? Cóż, niewierni mają parę sposobów, o których właściciele trójmiejskich apartamentów mogliby napisać niejedną książkę. Niektórymi historiami podzielili się z naszą redakcją.

Wymarzona procedura to rezerwacja bez kaucji i zadatku. I oczywiście żadnych maili z potwierdzeniem. Krótko mówiąc - żadnych śladów i dowodów. Dodajmy do tego OBOWIĄZKOWO płatność gotówką i mamy pseudo “zbrodnię idealną”. Weekend rodem z życia Jamesa Bonda albo innego nieuchwytnego Casanovy.

“Szkoda” tylko, że cała czujność związana z planowaniem często znika w momencie przekroczenia granicy kurortu. Najczęstszy błąd? Lądujący w pośpiechu w kieszeni spodni paragon. Znaleziony przez partnera podczas sprzątania w spokojny, czwartkowy wieczór mógłby zepsuć miłą atmosferę. “Kochanie, a za tą twoją delegację do Sopotu to nie płaciła firma? Bo znalazłam właśnie w kieszeni paragon za apartament…?”. Wtopa pierwsza klasa.

Znamy się?

Odpowiedź zawsze brzmi nie. Nie znamy się. Gość nie zna wynajmującego. Wynajmujący nie zna gościa. Nawet jeśli ten od kilku lat przyjeżdża na wakacje w to samo miejsce, tylko co roku z  inną “koleżanką”.

- znamy się? 

- nie, ja pierwszy raz w Sopocie. 

Właściciel apartamentu może tylko z politowaniem kiwnąć głową i udawać, że nic nie wie. Tylko uwaga, żeby go przypadkiem nie sprowokować i przez cały pobyt być wzorowym gościem. Zawsze, oczywiście przez przypadek, może się przecież wymsknąć jakaś uwaga, że w tym roku pana koleżanka chyba opali się mocniej niż w zeszłym, przecież wtedy mieliście państwo taką kapryśną pogodę…

Jak się nie przyznacie, to…!

Można próbować prośbą, można groźbą, można łapówką, pismem do urzędu albo pozwem. Można straszyć, że zna się osobiście samego ministra turystyki. Metod na uzyskanie informacji, czy XYZ spędziła u państwa Z KIMŚ weekend, jest bardzo dużo. Na nieszczęście zdradzanego są to metody w 99% nieskuteczne, a właściciel nie może udzielić takiej informacji, nawet jeśli zostanie postraszony Czarną Wołgą. Ale próbować można, oczywiście. Co kreatywniejszym (i bardziej podstępnym) może i się uda.

Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie?

- Halo, dzień dobry. Nazywam się Jan Kowalski. Byłem u państwa miesiąc temu na urlopie, w  apartamencie XYZ, pamięta mnie pani? Byłem z żoną, przyjechaliśmy do was aż z Krakowa. Czy może mi pani przypomnieć w jakim dokładnie terminie mieliśmy rezerwację? Pamięć już nie ta, a trzeba wypełnić zaległy wniosek urlopowy…

Niesamowity spryt, nieprawda? Otóż pan Jan Kowalski wcale nie był owym Janem, a jedynie podejrzewający zdradę zaniepokojonym partnerem. Podając się za kochanka swojej żony był w stanie uzyskać informacje, które pomogły udowodnić jej winę podczas rozprawy rozwodowej.

Ale to nie koniec. Parę dni później z tym samym apartamentem skontaktowała się owa niewierna żona. Jak można się domyślić, miała dużo pretensji, ale nie do siebie, a do właścicieli, którzy nie rozpoznali po głosie, że dzwoniący mężczyzna to nie ten, z którym spędzała wakacje. Tym razem wygrał spryt.

Jak się zdradzać w Sopocie?

No więc, jak nie dać się nie przyłapać na zdradzie w Sopocie? I jak odkryć, że nasza żona lub mąż nie do końca dochowali wierności? Jakie są złote wskazówki i porady dla obu stron? 

Eksperci od lat zastanawiają się nad tym tematem i po wielu przeprowadzonych badaniach doszli do finalnej konkluzji (uwaga, wrażliwych może zaskoczyć!).

Aby nie musieć przejmować się “sopockimi zdradami” wystarczy… się nie zdradzać. Ot, wielka tajemnica. Mamy świadomość, że sopockie uroki mogą zawrócić w głowie nawet najwierniejszym małżonkom. Jednak miejcie w pamięci te przestrogi i historię, bo sopockie kłamstwo ma wyjątkowo krótkie nogi.

Najlepszym remedium na nie-przyłapanie jest więc wierność, bo, jak widać, w Sopocie można ukryć dużo, ale nie zdradę.

 

NZ

Przytoczone historie zostały oparte na opowieściach i relacjach osób wynajmujących apartamenty w Sopocie - dziękujemy za podzielenie się swoimi doświadczeniami!

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

EwaEwa

1 0

Typowa polka może zdradzać tylko swoje 20 kotów XD

22:38, 13.09.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%