Każdego roku to samo – tłumy turystów, rozgrzany bruk i dzieci taplające się w wodzie, jakby były w miejskim brodziku. Sęk w tym, że to nie basen. To fontanna – i to niekoniecznie czysta. Sopot kolejny raz zmaga się z letnią plagą nieodpowiedzialnych zachowań wokół miejskich instalacji wodnych.
Wraz z pierwszymi dniami latami, sopockie fontanny znów stają się oblegane przez turystów szukających ochłody. Od lat obserwujemy zjawisko, które powinno już dawno zostać powstrzymane – fontanny są traktowane jak otwarte baseny, miejsca do mycia, a nawet... toalety.
Z roku na rok sytuacja się powtarza. Oto obrazek z centrum miasta: kobieta rozbiera dzieci, myje je w fontannie Jasia Rybaka, pierze bieliznę i rozwiesza ją na ogrodzeniu. Chwilę później inny turysta podchodzi, zanurza dłonie, przemywa twarz. Czy to głupota, czy brak edukacji? A może po prostu brak świadomości zagrożeń?
Fontanna nie jest kąpieliskiem – to element ozdobny, który działa w obiegu zamkniętym. Woda w nim nie podlega stałej filtracji i dezynfekcji jak w basenie. Co to oznacza w praktyce? To siedlisko bakterii, grzybów, wirusów i pasożytów, które mogą wywołać szereg groźnych chorób.
Z danych przekazanych przez sopocki Sanepid wynika, że kontakt z wodą z fontanny może skutkować:
Eksperci nie mają wątpliwości – szczególnie narażone są dzieci oraz osoby z obniżoną odpornością. Niestety, to właśnie najmłodsi najczęściej lądują w miejskich fontannach, ku zadowoleniu beztroskich rodziców.
Brzmi absurdalnie? A jednak. Mieszkańcy zgłaszają do redakcji kolejne bulwersujące przypadki: mycie nóg po spacerze, przemywanie ran, załatwianie potrzeb fizjologicznych czy picie wody prosto z dysz. Tymczasem wśród użytkowników fontann... są też zwierzęta – ptaki, psy, a nawet szczury – które nie tylko korzystają z nich jako poideł, ale i miejsca do załatwienia swoich potrzeb. Trudno o bardziej obrazowe przypomnienie, że fontanna nie jest miejscem załatwiania swoich potrzeb higienicznych.
Już w 2022 roku Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Sopocie rekomendował ustawienie przy fontannach tablic informacyjnych z jasnym przekazem: "Zakaz kąpieli i spożywania wody". Minęły trzy sezony, a znaków jak nie było, tak nie ma. Miasto zdaje się przymykać oko na problem, który można by łatwo ograniczyć przy użyciu prostych środków prewencji i większej kampanii edukacyjnej.
Nie chodzi o przesadę. Chodzi o zdrowy rozsądek – dosłownie. Niefrasobliwe zachowania mogą skończyć się infekcjami, chorobami skórnymi czy problemami z układem oddechowym. Co gorsza, skutki takich "kąpieli" nie są natychmiastowe – a choroby przenoszone przez wodę mogą rozwijać się przez wiele dni, a nawet tygodnie.
Dlatego apelujemy: nie korzystajmy z fontann niezgodnie z ich przeznaczeniem. Miejskie wodotryski mają cieszyć oko, a nie służyć jako zastępstwo łazienki. Jeśli chcemy naprawdę zadbać o zdrowie i bezpieczeństwo – swoje, swoich dzieci i innych turystów – zacznijmy od podstaw: szacunku do wspólnej przestrzeni i zrozumienia zagrożeń.
[ZT]33746[/ZT]
1 0
Wioska przyjezdza, wioska ma fun. Oby do jesieni :)