31 października Sopot zmienia swoje oblicze. Ulica Bohaterów Monte Cassino – zazwyczaj tętniący życiem Monciak – wypełnia się po zmroku wiedźmami, wampirami i innymi upiornymi postaciami. Za oknami restauracji migoczą świeczki w wydrążonych dyniach, a z klubów dobiega muzyka i śmiech przebranych imprezowiczów. Halloween, choć przez lata postrzegane było jako egzotyczna ciekawostka, na dobre zadomowiło się w sopockim kalendarzu. Jeszcze dekadę temu mało kto spodziewałby się widoku dzieci pukających do drzwi z okrzykiem „cukierek albo psikus”, czy barwnych pochodów przebierańców na ulicach kurortu. Dziś nikogo to już nie dziwi – amerykańskie święto duchów stało się również naszym świętem.
Święto duchów z roku na rok zyskuje w Polsce na popularności, a jego obecność coraz silniej zaznacza się także w Sopocie. Już na początku października w wielu miejscach pojawiają się pierwsze akcenty halloweenowe – wystawy sklepowe i kawiarniane dekorowane są dyniami, sztucznymi pajęczynami i jesiennymi ozdobami, które stopniowo wprowadzają nas w upiorny klimat. Kulminacja następuje oczywiście w ostatni weekend miesiąca: Sopot opanowuje korowód duchów, zjaw i postaci rodem z horrorów, zmierzających na rozmaite imprezy tematyczne.
Jak co roku, sopockie lokale prześcigają się w atrakcjach przygotowanych na Halloween – od piątku do niedzieli na przebierańców czeka wiele tematycznych wydarzeń, w tym darmowe wejścia i zniżki dla osób w kostiumach. Oferta jest niezwykle bogata: od klubowych potańcówek po ekskluzywne bale hotelowe, od pubów serwujących krwawe drinki po seanse grozy w kinach. Przykładowo, jeden z sopockich hoteli organizuje elegancki bal z muzyką na żywo i konkursem na najbardziej intrygujący kostium, a nadmorska restauracja urządza nocne saunowanie w klimacie Halloween z nagrodami za przebranie.

Również najmłodsi znajdą coś dla siebie – w Sopocie odbywają się rodzinne bale przebierańców, warsztaty dyniowe dla dzieci oraz inne wydarzenia, gdzie mile widziane są małe czarownice i miniaturowe upiory. Innymi słowy, całe miasto w ostatnich dniach października żyje Halloween.
Co istotne, halloweenowe szaleństwo nie ogranicza się do samej nocy 31 października. Wiele imprez startuje już w poprzedzający weekend, a niektóre atrakcje trwają przez kilka dni. W tym roku liczba wydarzeń ponownie była imponująca – niemal każdy klub, bar czy instytucja kulturalna zaplanowały coś specjalnego. Kalendarz imprez pękał w szwach od propozycji. Nawet ci, którzy sami nie biorą udziału, z ciekawością spoglądają na kolorowy tłum na ulicach. W Sopocie Halloween stało się barwnym świętem integrującym mieszkańców – okazją, by choć na jedną noc oderwać się od szarej codzienności i zanurzyć w świat fantazji.
[ZT]36507[/ZT]
Skąd w ogóle wzięło się Halloween w Polsce? Ten zwyczaj przywędrował do nas stosunkowo niedawno, bo dopiero w latach 90. XX wieku. Amerykańska popkultura – filmy, muzyka, literatura – sprawiła, że motywy halloweenowe zaczęły przenikać do świadomości Polaków. Ameryka ze wszystkiego potrafi zrobić towar eksportowy i rzeczywiście, w drugiej połowie XX wieku Halloween trafiło z USA do Europy Zachodniej, by pod koniec ubiegłego stulecia zadomowić się także w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce.
Polacy przez dziesięciolecia nie znali takiego beztroskiego święta grozy i zabawy jesienią. Koniec października i początek listopada były tradycyjnie czasem powagi – refleksji na cmentarzach podczas Wszystkich Świętych i Zaduszek. Dlatego, gdy wraz z transformacją ustrojową otworzyliśmy się na Zachód, Halloween przyciągnęło zwłaszcza młodsze pokolenie spragnione odrobiny luzu i psot.

Począwszy od późnych lat 90., zwyczaj ten rozprzestrzeniał się u nas coraz bardziej. Najpierw nieśmiało – od szkolnych dyskotek, prywatnych domówek czy imprez studenckich – aż po dzisiejsze masowe wydarzenia w klubach i przestrzeni publicznej. Pokolenie wychowane na filmach o Harrym Potterze, Rodzinie Addamsów czy innych popkulturowych straszydłach traktuje Halloween jako naturalny element kalendarza.
W Sopocie ten proces było widać jak na dłoni. Jeszcze 20 lat temu mało który lokal organizował tematyczną zabawę z tej okazji, a przebranych delikwentów łatwo było policzyć na palcach jednej ręki. Dziś Halloween stało się w kurorcie niemal tak oczywiste jak początek wakacji czy sylwester. Zagraniczny zwyczaj przeniknął do polskiej kultury na poziomie lokalnym, inspirując zarówno najmłodszych, jak i dorosłych do zabawy symboliką duchów, dyni i tajemniczej aury jesieni.
Mimo rosnącej popularności, Halloween wciąż budzi w Polsce emocje i nie brakuje sporów o jego miejsce w kalendarzu. Sopot nie jest tu wyjątkiem – to święto od lat wywołuje dyskusje wśród mieszkańców kurortu.
Dla wielu osób to po prostu okazja do beztroskiej zabawy, dla innych – niepokojąca ekspansja obcej kultury kosztem rodzimych tradycji. Już w 2019 roku przeprowadziliśmy ankietę, z której wynikało, że większość sopocian traktuje Halloween na luzie, ale spora grupa patrzy na nie z dystansem jako na obcy zwyczaj. Część osób odczuwa potrzebę mocniejszego akcentowania polskich tradycji i symboli w kontrze do nowej mody.
W ich opinii koniec października powinien pozostać czasem zadumy nad zmarłymi, a nie maskarady rodem z amerykańskich filmów grozy. Głośno krytykują Halloween zwłaszcza środowiska katolickie, którym nie podoba się pogański rodowód tego święta. Niektórzy duchowni posuwają się wręcz do nazywania go antychrześcijańskim i niebezpiecznym, twierdząc, że promuje „kulturę śmierci” i służy diabłu.

Jednak religijny aspekt to tylko jedna strona medalu. Druga oś sporu dotyczy komercji i kiczu. Wielu mieszkańców (nawet tych niemających ideologicznych zastrzeżeń) kręci nosem na wszechobecne plastikowe dekoracje zalewające sklepy oraz nachalny marketing.
„Nie mam nic przeciwko zabawie, ale wszystko ma swoje granice. Kiedy widzę, że sklepy od połowy października toną w plastikowych dyniach, a dzieci w szkołach uczą się o Halloween zamiast o Dziadach, to coś tu się odwróciło. Trochę szkoda, że zapominamy o własnych tradycjach” – twierdzi pani Kasia, mieszkanka Sopotu.
Inni dodają, że Halloween stało się nieco „przejadłe” – co roku te same przebrania, podobne dekoracje, a do tego dochodzi troska o środowisko (tony jednorazowych ozdób trafiają potem na śmietnik).
„Co roku widzę te same maski i te same pajęczyny z plastiku, które po kilku dniach lądują w śmietniku. Halloween mógłby być fajny, gdyby nie ten cały kicz” – zauważa pan Paweł, sopocianin.
Takie głosy pokazują pewien przesyt tematem – po prostu niektórzy mają alergię na modne nowinki, zwłaszcza gdy te zdominują przestrzeń publiczną kosztem „starych, dobrych” tradycji.
Mimo to entuzjastów nie brakuje. Dla pokaźnej części społeczeństwa Halloween to po prostu kawał świetnej zabawy, kolorowy karnawał w środku jesieni. Zwolennicy podkreślają, że jedno nie wyklucza drugiego – można przecież wieczorem 31 października bawić się w duchy i czarownice, a 1 listopada rano zapalić znicze na cmentarzu za zmarłych.

Patrząc na to zjawisko z szerszej perspektywy, Halloween w Sopocie stało się symbolem przenikania globalnych trendów do lokalnej społeczności. Nasze miasto, słynące z otwartości i charakteru kurortu pełnego turystów, chętnie chłonie nowe wpływy kulturowe – od kuchni międzynarodowej po zagraniczne święta. Oczywiście, robi to na własnych warunkach. Tak jak festiwal muzyczny czy jarmark świąteczny, Halloween przeszczepiono na grunt sopocki, dostosowując do lokalnego kolorytu. Znajdzie się przestrzeń i dla refleksji nad Dniem Zmarłych, i dla Dnia Psot. Można wręcz powiedzieć, że Sopot ewoluuje w obliczu globalnych trendów, próbując łączyć to, co najlepsze z obu światów – radość wspólnej zabawy i szacunek dla tradycji.
Czy Halloween zostanie z nami na stałe? Wiele wskazuje na to, że tak. Młodsze pokolenie zdążyło już wrosnąć w tę tradycję, a i starsi z biegiem lat przyzwyczaili się do widoku straszydeł na ulicach pod koniec października. Nawet jeśli co roku rozbrzmiewa rytualna dyskusja krytyków z entuzjastami, wydaje się, że amerykańskie święto na dobre wtopiło się w pejzaż sopockiej jesieni. Dowodem są choćby pełne sale na halloweenowych imprezach i uśmiechy dzieciaków dumnie prezentujących swoje kostiumy sąsiadom. Pozostaje zatem miejsce i na dynię, i na chryzantemy – na psikus i zadumę. Wiedźmy, duchy i wampiry przechadzające się Monciakiem stały się po prostu częścią krajobrazu miasta o tej porze roku, a Sopot udowadnia, że potrafi bawić się globalną popkulturą, nie tracąc przy tym własnej tożsamości.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu esopot.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz