Zamknij

Ile w Sopocie kosztuje noc nad morzem? "To trochę jak z Uberem" [OPINIA]

Edyta Okroj-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomii 16:33, 29.10.2025 Aktualizacja: 10:05, 23.10.2025
Skomentuj

Kiedy znajomi pytają mnie: „Dlaczego ten sam pokój w Sopocie kosztuje raz 350 zł, a innym razem 1200 zł?”, uśmiecham się i odpowiadam: „Bo cena w hotelu to nie tabliczka w sklepie, tylko żywy organizm”.

Opowieść o dwóch gościach

Wyobraźmy sobie dwie pary. Pierwsza rezerwuje pokój w lutym, patrząc na prognozę pogody i planując urlop na lipiec. Dostają ofertę: pokój dwuosobowy za 380 zł za noc. Druga para – ci spontaniczni – wpada na pomysł w piątek wieczorem: „Jutro jedziemy do Sopotu!”. Wchodzą na ten sam portal rezerwacyjny. Cena? 1200 zł za dokładnie ten sam pokój. Czy hotel ich „naciągnął”? Nie. Po prostu w międzyczasie wydarzył się festiwal, połowa Warszawy ruszyła nad morze, a w systemie zostały już tylko ostatnie pokoje.

Ceny jak fale

Sopot to świetny przykład, bo to miasto żyje rytmem sezonu i wydarzeń. W maju znajdziesz noclegi nawet poniżej 300 zł. W lipcu podczas Open’era ceny szybują do ponad 1000 zł. W sierpniu na wolny weekendowy termin w popularnym hotelu trzeba czasem zapłacić więcej niż za lot do Barcelony. Różnice sięgają nawet 300–400%. Wystarczy spojrzeć: ten sam pokój z widokiem na morze w czerwcu – 450 zł. W pierwszy weekend sierpnia – 1500 zł.

[ZT]36222[/ZT]

Jak to działa od kuchni

Goście często myślą: „Hotel powinien mieć cennik i trzymać się go”. Tyle że świat nie działa już jak w latach 90. Cena zmienia się tak, jak zmienia się liczba chętnych. To trochę jak z Uberem – gdy w mieście zaczyna lać, cena za kurs rośnie.

Hotele korzystają z programów, które analizują:

  • ile osób szuka noclegu?
  • co dzieje się w mieście (koncert, konferencja, mecz)?
  • ile wolnych pokoi zostało?

I podpowiadają: „Podnieś cenę o 50 zł, bo i tak ktoś to kupi” albo „Obniż, bo pokoje mogą się zmarnować”.

Ciekawostka z recepcji

Pamiętam sytuację w jednym sopockim hotelu. Gość przyjechał w niedzielę, wita się i mówi:

– Wczoraj patrzyłem na pokój – był po 400 zł. A dziś zapłaciłem 600 zł. Jak to możliwe?

Recepcjonistka uśmiechnęła się i odparła:

– Bo wczoraj było dużo wolnych miejsc. Dziś już prawie wszystkie sprzedane. Pan trafił na ostatnie pokoje, a te są najdroższe.

Gość chwilę pomyślał i tylko machnął ręką:

– No dobra, to przynajmniej idę na plażę, żeby się nacieszyć tą różnicą.

I kto tu wygrywa?

Hotel? Bo zarabia więcej, gdy jest dużo chętnych. Gość? Bo jeśli planuje z wyprzedzeniem, może zapłacić naprawdę rozsądną cenę. Przegrywa tylko ten, kto zostawia wszystko na ostatnią chwilę – wtedy portfel cierpi.

Pokój w hotelu nad morzem ma jedną cenę: taką, ile goście są gotowi za niego zapłacić w danym momencie. Cała sztuka polega na tym, żeby rezerwować wtedy, gdy fala jest jeszcze nisko – zanim wszyscy ruszą nad Bałtyk.

 


Autorka artykułu:

Edyta Okroj-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomii

[ZT]36172[/ZT]

(Edyta Okroj-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomii)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%