Jeszcze kilka lat temu w Sopocie – i szerzej w całym Trójmieście – wystarczyło po prostu gotować dobrze. Jeśli w kuchni pachniało jak u babci, a talerz wyglądał jak z okładki, goście przychodzili sami, z polecenia. Dziś? Dziś sam dobry rosół nie wystarczy. Bo obok lokalu, w którym ktoś spędził pół życia, dopieszczając każdy wywar, wyrasta nowy – z neonowym szyldem, podając przeciętne jedzenie, ale z taką kolejką do drzwi, że aż trudno przejść Monciakiem. Dlaczego? Bo ten nowy lokal opanował do perfekcji sztukę robienia szumu wokół siebie.
Restauratorzy, którzy kiedyś trzymali się od kamer z daleka, dziś nagrywają filmiki w TikToku, robią live’y z kuchni i udają się w podróż po trendach w Reelsach. Jeszcze niedawno mówili, że „to nie dla mnie” – teraz rozumieją, że bez tego są po prostu… niewidzialni. Goście wręcz oczekują, że zanim przyjdą na kolację, zobaczą w sieci kulisy przygotowania tej „pastorii z sosem od Nonny”.
Nie chodzi już tylko o zdjęcie pięknie podanej ryby. Chodzi o to, żeby ta ryba była łowiona o świcie przez lokalnego rybaka, żeby ktoś to nagrał, opatrzył zabawnym komentarzem i puścił w świat, a potem żeby na stories pojawiła się scena, jak kelner wbiega z talerzem, zanim piana z emulsji opadnie.
To pytanie wraca w rozmowach z restauratorami coraz częściej. Weźmy przykład z ostatniego sezonu – jeden lokal w centrum Sopotu stworzył specjalny deser w kształcie molo, polany czekoladą imitującą fale Bałtyku. Czy był wybitny w smaku? Był dobry. Ale najważniejsze, że był „instagramowalny” – w weekend sprzedali ich tyle, ile zwykle schodzi tiramisu w dwa miesiące.
Z drugiej strony mamy miejsca jak Bar Przystań, gdzie nikt nie musi wymyślać morskich żartów w social mediach, bo sama zupa rybna robi robotę od ponad trzech dekad. Ale ilu takich „pewniaków” zostało? Coraz mniej.
Prawda jest taka, że marketing przyciąga, ale smak zatrzymuje. Można przyciągnąć ludzi świecącym neonie, konkursem na „najlepsze zdjęcie burgera” czy hasłem „płacisz postem”, ale jeśli burger będzie nijaki – w przyszłym roku gości już nie będzie.
Dlatego najlepsze restauracje łączą jedno z drugim. Robią show, ale za tym show stoi prawdziwa jakość. Tak jest np. w niektórych sopockich hotelach, które latem serwują kolacje degustacyjne na plaży – zdjęcia z nich obiegają internet, ale ci, którzy przyjdą, dostają nie tylko widok zachodzącego słońca, lecz także świetnie skomponowane menu.
My – jako trenerzy Akademii Gastronomii – obserwujemy to na co dzień. Rozmawiamy z restauratorami, analizujemy ich potrzeby, sprawdzamy, co sprzedaje się w szkoleniach. I szczerze? Zaskakuje nas skala zapotrzebowania na wiedzę marketingową. Dla wielu właścicieli dziś jakościowy marketing, który faktycznie przyciągnie gościa, to kwestia być albo nie być. To dlatego nasze szkolenia z tego zakresu są tak popularne – a najbliższe odbędzie się już wkrótce.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się, jak wygrać ten gastro-wyścig i połączyć smak z marketingiem, zajrzyj tutaj: https://akademiagastronomii.pl/events/szkolenie-skuteczny-marketing-twojego-lokalu-16-17-pazdziernik
Autorka artykułu:
Edyta Okroj-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomii
[ZT]35366[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz