Jeszcze 10–15 lat temu wesela wyglądały podobnie: sala na minimum 150 osób, orkiestra grająca do rana, poprawiny obowiązkowo, a stół wiejski uginał się od swojskich wyrobów. Dziś coraz więcej par mówi: chcemy inaczej. Chcemy po swojemu.
Na papierze wygląda to prosto: wesele na 100 osób kosztuje dziś średnio 60–80 tys. zł, a w dużych miastach nawet ponad 100 tys. zł. Sam talerzyk w Warszawie to często 450–700 zł za osobę, w mniejszych miejscowościach zaczyna się od 300 zł.
Do tego dochodzą dodatki:
- fotograf – 5–12 tys. zł
- DJ albo zespół – 6–15 tys. zł
- dekoracje – 3–20 tys. zł
I nagle okazuje się, że najpiękniejszy dzień w życiu potrafi kosztować tyle, co wkład własny do mieszkania.
Podczas rozmów z parami młodymi coraz częściej słyszę słowa, które jeszcze kilka lat temu brzmiałyby jak rewolucja:
- Nie chcemy całonocnego wesela, wolimy obiad z rodziną i przyjaciółmi
- Dla nas ważniejsze są wspomnienia i zdjęcia niż to, czy goście zatańczą siedem polonezów
- Zamiast poprawin wolimy pojechać na krótki wypad tylko we dwoje
Wielu parom nie zależy na tym, by zadowolić ciocię z drugiego końca Polski, która i tak narzeka, że już się tak nie bawi jak kiedyś. Liczy się bliskość, autentyczność i to, żeby naprawdę pamiętać, co się tego dnia wydarzyło.
Jeszcze 15 lat temu lista gości to był często katalog: cała rodzina, znajomi rodziców, sąsiedzi. Dziś? Średnio 41% par ogranicza liczbę zaproszonych – świadomie. Mówią: zapraszamy tych, których naprawdę chcemy widzieć, a nie tych, których wypada.
Co ciekawe, to nie oznacza oszczędności na wszystkim. Wręcz przeciwnie: mniejsze wesela pozwalają na lepsze jedzenie, ciekawsze dekoracje i bardziej kameralną atmosferę.
1. Obiad weselny zamiast balu – to już nie margines, to coraz częstszy wybór. Kilkugodzinne spotkanie w eleganckiej restauracji, bez fajerwerków, ale z ogromnym naciskiem na jakość.
2. Śluby off-season – pary chętnie wybierają zimę czy wczesną wiosnę, bo ceny są nawet 20–30% niższe, a dostępność sal znacznie większa.
3. Personalizacja – zamiast sztampowych dekoracji z katalogu, młodzi stawiają na detale odzwierciedlające ich historię. Zamiast słodkiego stołu – ulubione desery. Zamiast klasycznej księgi gości – aparat Polaroid i zdjęcia na pamiątkę.
4. Technologia – zaproszenia online, transmisje ślubów dla bliskich za granicą czy playlisty na Spotify zamiast orkiestry.
Jeszcze niedawno pary układały listę gości, zaczynając od tego, kogo „trzeba” zaprosić, a dopiero potem dopisywały osoby, które naprawdę chciałyby widzieć przy swoim stole. Dziś kolejność się odwróciła. Coraz częściej młodzi otwarcie mówią: ten dzień jest dla nas, nie dla dalszych ciotek, które i tak pojawią się z obowiązku, a nie z radości. To pierwsza dobra wiadomość – pary zaczynają myśleć o sobie i swoim komforcie, a nie o oczekiwaniach otoczenia.
Wesela w Polsce przestają być maratonem na pokaz. Coraz częściej są sprintem do tego, co najważniejsze: bliskości, wspomnień i bycia razem. Bo czy naprawdę trzeba tańczyć do białego rana, żeby powiedzieć sobie tak z całego serca
A jeśli jesteś managerem obiektu weselnego i chcesz wiedzieć, jak odpowiedzieć na te nowe oczekiwania par młodych – zapraszam Cię na nasze szkolenie. To miejsce, gdzie zamieniamy obserwacje rynku w praktyczne rozwiązania, które możesz wdrożyć w swoim obiekcie już jutro.
link do szkolenia: https://akademiagastronomii.pl/manager-obiektu-weselnego
Więcej informacji i inspirujących treści ze świata gastronomii znajdziecie tutaj:
Akademia Gastronomii:
🌐 akademiagastronomii.pl
📘 Facebook
📸 Instagram
Akademia dla Hoteli:
🌐 akademiadlahoteli.pl
📘 Facebook
📸 Instagram
Komentarza do artykułu udzieliła:
Edyta Okrój-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomii
0 0
Kto by sie w takich czasach zenil?
0 0
zanim napiszecie artykuł to zobaczcie jak jest naprawdę bo to wszystko bzdury są. z 4 moich znajomych 3 brały ślub z takim rozmachem, że nawet nie śnicie.