Przez lata pracy z restauratorami i managerami słyszałam mnóstwo opowieści o nietypowych, a czasem wręcz skandalicznych przypadkach, które wywołują jednocześnie zdziwienie i zażenowanie. Oto kilka z nich.
Przenośne WC na tarasie
W jednej Sopockich restauracji byłam naocznym świadkiem, jak pewna pani wyciągnęła z ogromnej torby sportowej… nocnik. Postawiła go na środku tarasu, między stolikami, a jej kilkuletnie dziecko załatwiło tam swoje potrzeby. Goście siedzieli w kompletnej konsternacji – część uciekła na kawę do sąsiadów, inni dokończyli posiłek w kompletnej ciszy.
Przewijanie niemowląt na stołach
Ten widok zna niemal każdy w gastronomii: rodzice rozkładają pieluchy i przewijają malucha na stole, tuż obok jedzących obiad gości. Kelner proponuje przeniesienie na przewijak w łazience – i słyszy wyrzut: „Nie będziemy zabierać dziecka do toalety”.
„Niespodzianki” w potrawie

Kilka lokali z Trójmiasta potwierdziło przypadki, gdy do dań wrzucano kapsle, włosy, a nawet kawałki szkła – wszystko po to, by wymusić darmową kolację. Nagrania z monitoringu udowodniły celowe działanie i próby wyłudzenia odszkodowań. Czysty absurd, ale niestety – nie pojedyncze incydenty.
Alkohol dla dzieci
Scena równie groźna, co absurdalna: rodzice proszą o drinki dla niepełnoletnich pociech. Gdy kelner odmówi – wybuchają awantury ,słyszą, że „to przecież tylko mały łyk”, że „to nie wódka, to sok z grenadyny z odrobiną rumu”. W praktyce takie próby kończą się interwencją managera, złością , krzykami i wyjściem całej rodziny.
Aparaty ortodontyczne zawinięte w serwetkę

Scenariusz powtarzalny: dziecko zdejmuje aparat, rodzic chowa go do serwetki, serwetka ląduje na talerzu – i siup, w 240-litrowym kuble ze śmieciami. Kiedy rodzic się orientuje… zaczyna się akcja: „Poszukiwanie zębów – edycja gastro”. Czasem aparat się znajduje. Czasem – nie. Trauma i koszt gwarantowane.
Dziecko zostawione w restauracji „pod opieką kelnerów”
To nie żart. Pewna pani chciała zaznać w Sopocie chwili ciszy na plaży, więc… zostawiła swoje kilkuletnie dziecko w restauracji, nie informując nikogo. Liczyła na to, że kelnerzy się nim „zajmą”. Dziecko siedziało samo, płakało – aż obsługa wezwała policję. Pani wróciła zdziwiona: „No ale przecież byliście na miejscu!”.

Autorka artykułu:
Edyta Okroj-Wierzbicka – CEO Akademii Gastronomi
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz