Aleja Niepodległości w Sopocie zyskała ostatnio nietypową "atrakcję". To właśnie tu, pod numerem 924, znajduje się restauracja chińska Liu, która – jak się okazuje – postanowiła wyróżnić się nie tylko smakiem serwowanych dań, ale i... iluminacją godną świątecznej choinki. Dosłownie.
Obok nowej oprawy świetlnej lokalu trudno przejść obojętnym. Jaskrawe, kolorowe lampki, które nie tylko świecą, ale i intensywnie mrugają, wzbudziły niemałe emocje wśród części mieszkańców oraz kierowców przejeżdżających przez Kamienny Potok.
"Nie wiem, w jakich kategoriach to traktować - atrakcji czy kiczowatego wstydu? Często przejeżdżam obok, wracając z treningu z Gdyni do Sopotu. Jeszcze dobrze, jak jest zielone światło, to człowiek skupia się na drodze, ale - nie daj Boże - trzeba się zatrzymać, to uważajcie, bo świecące neony mogą wam wypalić oczy. I jeszcze to mruganie... Kto wpadł na taki pomysł? Kto na to pozwala w mieście aspirującym do miana kurortu? Nie chcę źle oceniać samego lokalu, bo bywałem tam i było ok, ale ta dyskoteka na wjeździe do miasta, to na naprawdę już przesada. To jak jakaś disco karczma, która bardziej pasuje do Zakopanego niż Sopotu. Mam nadzieje, że jakieś służby czy miasto zwrócą na to uwagę. Kto wie? Może ktoś następny poczuje, ze warto się wyróżnić i nagle będziemy mieli Mielno!" – pisze w liście do redakcji jeden z naszych czytelników.
I trudno się dziwić tej opinii – stylowa architektura Sopotu, uchwała krajobrazowa chroniąca estetykę miasta i aspiracje kurortu o wysokim standardzie wydają się pozostawać w jawnej sprzeczności z błyskającymi lampkami. W tle całej sprawy majaczy pytanie, które powinno zainteresować nie tylko mieszkańców Kamiennego Potoku, ale całego Sopotu: gdzie kończy się prawo do kreatywnej promocji, a zaczyna obowiązek troski o utrzymanie estetyki miejskiej?
Uchwała krajobrazowa Sopotu – choć przez jednych chwalona, przez innych traktowana jako ograniczenie swobody – została wprowadzona właśnie po to, by uniknąć reklamowego chaosu, z którym borykają się inne nadmorskie miejscowości. Czy w przypadku Restauracji Liu doszło do jej naruszenia? Tego nie wiemy. Nie ulega jednak wątpliwości, że chińska restauracja rozpaliła emocje nie tylko lampkami. Dała przyczynek do dyskusji o tym, czym Sopot jest dziś i czym chce być w przyszłości. Czy w ogóle należy dopuszczać tego typu praktyki? A może nie należy ingerować w wolność przedsiębiorców, którzy powinni mieć swobodę prowadzenia biznesu?
Wielu klientów chwali autentyczne smaki, aromaty i jakość potraw w restauracji. Ale czy do chińskich pierożków i kurczaka gong bao musi obowiązkowo dołączać świetlna feeria godna góralskiego wesela?
„Jedzenie dobre, ale ta iluminacja… to chyba chiński syndrom po góralsku” – żartuje jeden z internautów. "Ale jazda" - czytamy w jednym komentarzy zamieszczonych pod filmem prezentującym kontrowersyjne iluminacje.
Czy rzeczywiście chodzi o strategię marketingową, która „nie przejdzie niezauważona”, a może o próbę przebicia się przez nasycony gastronomicznie rynek Trójmiasta?
Sopot od lat walczy o zachowanie spójnej, eleganckiej przestrzeni publicznej. Z jednej strony – artystyczna swoboda i prawo do wyrażania się. Z drugiej – potrzeba ochrony miejskiego krajobrazu. Gdzie leży granica między kreatywnością a kiczem? Czy migające lampki to tylko ekstrawagancka ciekawostka, czy może początek kontrowersyjnego trendu? Na razie lokal świeci – dosłownie – przykładem innego podejścia do promocji. Czy za nim pójdą kolejni? A może nad Sopotem znowu zaświeci światło... rozsądku?
[ZT]31691[/ZT]
4 1
A co z grafiti na scianach . Tu walczyc
1 3
Bez wątpienia kicz.
3 1
Wygońcie wszystkie biznesy z Sopotu, komuniści i feministki. Będziecie towarzysze mieli spokój, jak w gułagu.
0 0
Uwaga tu dojcze policaj, 100 metrów bliżej jest rozświetlony LIDL , a wcześniej nie mniej dyskotekowa oprawa dilera Porsche. Chińczyk ma zdjąć światełka choinkowe bo ma zniknąć w czelusciach mroku który tam panuje, ewentualnie za gruby hajs i pozwolenia niech postawią sobie słup reklamowy podświetlony , będzie walił po oczach dużo mocniej , tak jak ten nasz ..khm znaczy LIDLowy, i zgodnie z zasadami bezpieczeństwa na drodze równie mocno oślepiał kierowców tuż przy przejściu i sygnalizacji drogowej. Tak ma być, ordung musi być.
A tak serio dla nierozumiejacych sarkazmu i tego sfrustrowanego migającymi lampkami czytelnika wyjaśniam wprost- te lampki nie oslepiaja tam kierowcy, to czyni reklama LIDLA 100 m wczesniej, bez tuch lampek ta hatka ,która sama w sobie nie jest żadnym Sopockim zabytkiem i jest stylizowana na hate góralska! Wiejską ginie w mroku tego miejsca, gdzie obok są też baraki zarządu zieleni (bardzo stylowa ;) zabudowa Sopotu ) oraz dworzec kolejowy, droga szybkiego ruchu (gdzie limit 50 km mało kogo obchodzi) a na przeciwko niemal rozdzielnia prądu ( "piekny"stylowo budynek obok której czartuje cobweekend policja na gapiów z przeciwnej strony pasa) , za nią jest nieużytek zakrzaczony i zaniedbany który pewnie pójdzie na kolejny hotel. A propos hotel , bym się nie zdziwił jak by to nowo powstająca inwestycja miała największy problem z przaśnym klimatem . Tam też zaraz walną pewnie taki neon że oczy wypali , gdyż powstaje ogromny hotelowy kompleks (kolejny w Sopocie zresztą) też nijak nie wpisujący się w architektore Sopotu. Jak zresztą całe to miejsce stworzone głównie za sprawą PRLowskich popychadeł.