Zamknij

Jak nie dać się oszukać w Sopocie? Turystyczne wskazówki sprzed ponad 130 lat

. 16:16, 28.12.2025 Aktualizacja: 10:43, 26.12.2025
Skomentuj Molo sopockie po trzeciej przebudowie, zdjęcie z 1890 r.  (KC, , R. Th. Kuhn, 1890 r.), za: www.dawnysopot.pl. Molo sopockie po trzeciej przebudowie, zdjęcie z 1890 r. (KC, , R. Th. Kuhn, 1890 r.), za: www.dawnysopot.pl.

Gdy dziś myślimy o Sopocie jako o jednym z najpopularniejszych kurortów nad Bałtykiem, łatwo zapomnieć, że pod koniec XIX wieku była to wciąż niewielka wieś kąpielowa, funkcjonująca w granicach Królestwa Prus. A jednak już wtedy do Copotów – bo tak wówczas po polsku zapisywano nazwę miejscowości – zaczęły ściągać tłumy letników. Dla polskich turystów sporym ułatwieniem w podróży był z pewnością „Przewodnik po Copotach, Gdańsku i okolicy” autorstwa Wiktora Radzyńskiego, wydany w 1892 roku w Gdańsku nakładem Bernarda Milskiego.

Dziś ta niepozorna książeczka to prawdziwa skarbnica wiedzy o codzienności dawnych wczasowiczów – ich obawach, wydatkach, zwyczajach i sprytnych radach, które miały uchronić ich portfele i nerwy. Jak wyglądały pierwsze „praktyczne porady turystyczne” dla odwiedzających? 

Sopot u schyłku XIX wieku

Fasada Willi Sedan oraz otaczający ją ogród na pocztówce z 1899 r. (KC, W. Sommer, 1899 r.), za: www.dawnysopot.pl.

Choć pod koniec XIX wieku Sopot nie posiadał jeszcze praw miejskich ani wielu atrakcji, które dziś uznajemy za oczywiste, już wtedy przyciągał tysiące letników spragnionych morskiego powietrza, kąpieli i wypoczynku.

W momencie ukazania się przewodnika Radzyńskiego Sopot znajdował się pod administracją Królestwa Prus i liczył niespełna pięć tysięcy mieszkańców wraz z przyległościami. Dane urzędowe z 1890 roku pokazują wyraźnie wielonarodowy i wielowyznaniowy charakter miejscowości: dominowali Niemcy i Kaszubi, Polacy stanowili niewielką, lecz coraz bardziej widoczną grupę, funkcjonującą głównie wokół własnych domów, pensjonatów i punktów usługowych.

Rozwój Sopotu przyspieszył po uruchomieniu w 1870 roku Kolei Tylnopomorskiej, łączącej Berlin przez Szczecin, Koszalin i Gdańsk. Podróżni z głębi Prus oraz z Królestwa Polskiego mogli teraz dotrzeć nad Bałtyk szybciej i wygodniej niż kiedykolwiek wcześniej. To właśnie dla nich powstawały pierwsze poradniki – połączenie relacji z podróży, informatora i zbioru praktycznych ostrzeżeń.

Gdzie spać, by nie dać się oszukać?

Jednym z głównych tematów przewodnika są noclegi. Radzyński z dużą dozą szczerości ostrzega turystów przed tzw. „cyceronami” – naganiaczami hotelowymi, którzy po przyjeździe pociągu rzucali się na podróżnych, próbując przejąć ich bagaże i zaprowadzić do najdroższych kwater. Autor zaleca wyraźnie: nie oddawać pakunków obcym, a najlepiej od razu kierować się do sprawdzonych, polecanych miejsc.

Szczególne miejsce zajmuje tu „Dom Polski” prowadzony przez pana Kulerskiego. Dla polskich gości był to nie tylko nocleg, ale przestrzeń swojska i bezpieczna: z polską obsługą, polską kuchnią, gazetami z kraju i możliwością porozumiewania się bez bariery językowej. Radzyński nie ukrywa, że to właśnie w takich miejscach można było liczyć na uczciwe ceny i życzliwe traktowanie. Podkreślał, że „najkorzystniej i najdogodniej ulokować się, czy to na jeden dzień, czy na dziesięć, czy też na kilkadziesiąt dni, w domach polskich”.

Choć Radzyński z wyraźną sympatią pisze o domach polskich, jego przewodnik zawiera również konkretną listę hoteli i pensjonatów, które pod koniec XIX wieku uchodziły za najbardziej znane i najczęściej wybierane przez przyjezdnych. Co istotne – autor nie ogranicza się do nazw, ale precyzyjnie wskazuje lokalizacje przy konkretnych ulicach, co miało ułatwić orientację w terenie.

Frontowa fasada hotelu Pomorski Dwór na fotografii pochodzącej z końca XIX w., za: www.dawnysopot.pl.

Wśród hoteli działających w Copotach w 1892 roku wymienia on m.in.:

  • Hotel Pommerscher Hof – położony przy ul. Szkolnej (Schulstrasse), jeden z bardziej znanych obiektów noclegowych, chętnie wybierany przez niemieckich gości;
  • Hotel Victoria – zlokalizowany na rogu ul. Szkolnej i Eisenhardta, oferujący pokoje o zróżnicowanym standardzie;
  • Hotel Schulz – kolejny z hoteli funkcjonujących w ścisłym centrum letniska;
  • Strandhotel – hotel przy ul. Morskiej (Seestrasse), położony blisko plaży i kąpielisk.

Radzyński zaznacza jednak, że hotele te należały do droższych, a obsługa i komunikacja odbywały się głównie w języku niemieckim, co dla wielu polskich gości było istotną niedogodnością.

Znacznie więcej miejsca autor poświęca pensjonatom i kwaterom prywatnym, które w jego opinii stanowiły najlepszy kompromis pomiędzy ceną a warunkami pobytu. Wymienia wśród nich m.in.:

  • Pensjonat pp. Deichsel – przy ul. Morskiej (Seestrasse),
  • Pensjonat pani Röhr – przy ul. Wilhelmowskiej (Wilhelmstrasse),
  • Pensjonat pani Golańskiej – przy ul. Eisenhardta (Eisenhardtstrasse).

Radzyński wyraźnie podkreśla, że pensjonaty prowadzone przez Polki i Polaków dawały gościom nie tylko dach nad głową, ale także poczucie bezpieczeństwa i uczciwego traktowania.

W przewodniku pojawiają się również nazwy popularnych willi-pensjonatów, takich jak „Villa Sedan”, „Villa Gutjahr” czy „Villa Boettcher”. Były one rozsiane głównie w pobliżu ul. Morskiej oraz ulic bocznych, prowadzących ku parkowi i plaży.

Autor przypomina przy tym, że najlepsze i najtańsze kwatery często znajdowały się nie w hotelach, lecz w domach prywatnych, gdzie właściciele wynajmowali pokoje na dni, tygodnie lub cały sezon. Kluczowa rada brzmiała: pytać, porównywać ceny i nie decydować się pochopnie na pierwszą ofertę podsuniętą przez naganiacza. Oprócz tego Radzyński zalecał zawieranie pisemnych umów, co pozwalało oszczędzić wielu nieporozumień.

Na wczasach mów po polsku

Pensjonat Dom Polski Wiktora Kulerskiego widziany od strony parku południowego, zdjęcie z ok. 1920 r. Za: www.dawnysopot.pl.

Jedną z najbardziej poruszających porad zawartych w przewodniku jest apel, aby Polacy wszędzie – w urzędach kąpielowych, sklepach, restauracjach – posługiwali się językiem polskim. Autor wyjaśnia, że dzięki temu setki Polaków pracujących w Sopocie, Gdańsku i okolicy – kelnerów, służących, subiektów – mają zapewnione zatrudnienie. To niezwykle wczesny przykład świadomej turystyki narodowej, w której wybory konsumenckie stają się formą solidarności społecznej.

Kąpiele, bilety i… targowanie się

Radzyński poświęca wiele miejsca szczegółowym opisom kąpieli morskich – zarówno zimnych, jak i ciepłych. Czytelnik dowiaduje się, ile kosztuje pojedyncza kąpiel, abonament sezonowy, dopłata za sól morską czy ekstrakt igliwiowy. Przewodnik informuje także o godzinach otwarcia łaźni damskich i męskich oraz o tym, że kąpiel trwa dokładnie godzinę – za każde kolejne pół trzeba dopłacić.

Dla wielu czytelników najciekawsze są dziś szczegółowe taryfy kąpielowe, skrupulatnie przytoczone w przewodniku. Dowiadujemy się m.in., że:

  • abonament sezonowy dla dorosłych kosztował 9 marek,
  • pojedyncza kąpiel – 30 fenigów,
  • kąpiel ciepła w kabinie – 2 marki,
  • dodatek soli morskiej, siarki czy żelaza – 25 fenigów,

Autor radził też, by z wyprzedzeniem ustalać godziny kąpieli, bo bez tego łatwo było stracić rachubę czasu lub pieniądze.

Ciekawostką są również ceny rejsów łodziami po morzu. Autor radził, by zawsze się targować, bo stawki często zależą od umowy, liczby osób i długości kursu. To wskazówka, która, jak się okazuje, niewiele straciła na aktualności.

Spacer jako atrakcja

Widok na obecną ul. Haffnera ze wzniesienia, na którym znajduje się Willa Stolzenfels, zdjęcie z ok. 1899 r. (KC, , Gustav Doell, 1899 r.), za: www.dawnysopot.pl.

Choć w 1892 roku nie istniał jeszcze tor wyścigów konnych ani wiele późniejszych ikon kurortu, Radzyński potrafił wydobyć urok z samego spaceru. Opisuje dokładnie trasę od deptaka, przez ogrody, werandy, parki północne i południowe, aż po wzgórza z kawiarnią Thalmühle. Każdy kierunek zostaje objaśniony tak, aby nawet pierwszy raz przybyły gość nie zgubił się w układzie ulic i ścieżek.

Zbiór cennych rad

„Przewodnik po Copotach, Gdańsku i okolicy” to nie tylko zbiór informacji praktycznych. To zapis codzienności kurortu w momencie przełomu, gdy wieś zaczynała stawać się uzdrowiskiem, a turystyka masowa dopiero raczkowała. Rady Radzyńskiego uczą ostrożności, gospodarności, ale też dumy z własnej tożsamości.

Dziś, gdy Sopot jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich kurortów, warto wrócić do tych XIX-wiecznych wskazówek. Pokazują one, że dobra podróż, niezależnie od epoki, zawsze zaczyna się od wiedzy, uważności i umiejętności dokonywania świadomych wyborów.

[ZT]29534[/ZT]

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%