Wydawało mi się, że jako pośredniczka nieruchomości o drugich domach w Trójmieście wiem wszystko. Co? Gdzie? Kiedy? i za ile? – tu mogę z zamkniętymi oczami recytować, oprowadzać i opowiadać. Co więcej – klienci twierdzą, że jestem skuteczna! Jednak, gdy przyszło co do czego i sama zostałam posiadaczką second home okazało się, że jego zakup to dopiero początek przygody, a później jest jazda bez trzymanki. Zapraszam do lektury.
Od kilku lat popularnością cieszą się drugie domy w Trójmieście. Second home w Dolnych Tarasach Trójmiasta są na wagę złota – można by rzec – dosłownie! Mieszkania w nadmorskich dzielnicach mieszkalnych osiągają bowiem horrendalne ceny (nawet do 45 000 zł/m2)! Ale za to można przyjechać, kiedy i na ile się chce, odpocząć i wyjechać, a później znowu wrócić bez konieczności meldowania się i poszukiwania miejscówki kurorcie. Wiem co mówię, bo nie raz sprzedawałam second home w Sopocie, Gdyni czy Gdańsku! Pandemia jeszcze bardziej podkręciła ten rynek o czym boleśnie przekonałam się na własnej skórze!
Po półtora roku zamknięcia zamarzyłam o swoim własnym second home – miejscu, gdzie będę mogła zawsze pojechać, zapomnieć o domowych (i nie tylko) obowiązkach, poobcować z przyrodą. Bo w końcu tak robią moi Klienci – kupują gotowy produkt – apartament wykończony pod klucz i jak tylko mają wolną chwilę – przyjeżdżają z Warszawy, Poznania czy Krakowa nad morze! Zapominają o troskach i obowiązkach i delektują się wolnymi dniami w nowym miejscu. Oczyma wyobraźni widziałam siebie czytającą książkę na leżaku w pięknym zadbanym ogrodzie albo siedzącą przy kominku z lampką wina w dłoni, w chłodniejsze wieczory. Tak można spędzić każdy weekend w swojej prywatnej oazie spokoju. Po wielogodzinnym wierceniu dziury w brzuchu mojemu osobistemu mężowi, zjeżdżeniu setek kilometrów i obejrzeniu różnych mniejszych i większych posiadłości i działek – wybór padł na Kaszuby. I tak oto zostaliśmy posiadaczami 1000 m2 działki i malowniczego, nowego domku letniskowego w stylu szwedzkim.
Sezon na zakup apartamentów w Dolnym Tarasie Trójmiasta rozpoczyna się od długiego weekendu (w zależności od pogody) wielkanocnego lub majowego i trwa do września - października. Wtedy to klienci zachęceni urokiem kurortu podejmują decyzję o zakupie swojego prywatnego lokum. Im wcześniej się zdecydują tym większy mają wybór i będą mogli dłużej cieszyć się piękną pogodą i słońcem. Ja niestety nie doceniłam mądrości moich klientów i zakupu dokonałam zimą. O ile w apartamentach nad morzem ogrzewanie to standard, w domku letniskowym okazało się to luksusem, którego zabrało. Gdy na dworze temperatura sięgała 5 stopni w domku był jeden stopień na plusie! Do połowy kwietnia odwiedziliśmy domek dosłownie kilka razy, za każdym razem pomstując na pogodę i siebie za głupie pomysły. W połowie kwietnia centralne miejsce w domku zajęła koza i nastało ciepło! Kolejne przeróbki pochłonęły nas bez reszty (pomimo, że domek był nowy – zdecydowałam, że trzeba wybić okon, przebudować kuchnię i dobudować taras od południowej strony) – ale pod koniec maja w domku można było zamieszkać i odpocząć. Tak mi się wydawało…
W końcu byłam na tym samym etapie co moi klienci – miałam second home wykończony pod klucz. Teraz będę przyjeżdżać i odpoczywać – pomyślałam – tak jak oni do Sopotu czy Gdyni czy Gdańska. No owszem muszą zaliczyć IKEĘ, żeby wyposażyć swój apartament, ale przecież później już tylko same przyjemności – łudziłam się. Nasze przyjazdy stały się coraz częstsze, a liczba rzeczy konieczna do kupienia i zrobienia nie miała końca i ciągle rosła – firanki, zasłonki, karnisze, talerze, koce, meble ogrodowe, lampy, garnki, itp... Marzenie o własnym sommarstuga powoli zamieniało się w koszmar… W piątki, zmęczona po całym tygodniu pracy wpadałam do domu zabierałam rodzinę, zwierzyniec i rzeczy, i leciałam do swojego domeczku. Szybciej, szybciej, bo zaraz zrobią się korki i zamiast godziny będziemy jechali dwie. Po przyjeździe zabierałam się do pracy, bo wiadomo im szybciej zacznę tym szybciej skończę i odpocznę. W niedzielę zmęczeni wracaliśmy do domu. W połowie lipca domek był ogarnięty i przystosowany do naszych potrzeb. Ogród nadal wołał o pomstę do nieba! Zaczęłam zastanawiać czy tak wygląda życie moich klientów w second home? i się jak powiedzieć mężowi, że najwyższy czas sprzedać domek, bo ja nie mam siły na drugi dom!
Od maja do lipca nadal byłam sceptyczna w kwestii drugiego domu i coraz mniej miałam zrozumienia dla klientów, którzy takiego poszukiwali. Obserwowałam ich jednak z uwagą. A oni jak na złość się rozkręcili i już nie tylko poszukiwali apartamentów w mieście, ale również szukali działek i domów poza miastem. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się działki w ładnej okolicy – na Nordzie, na Kaszubach czy Borach Tucholskich. Z sukcesem, ale już bez entuzjazmu, zaczęłam sprzedawać działki (furrorę robiły działki w Sarbsku i na Kociewiu). Zadowoleni klienci opowiadali mi jakie mają plany, co wybudują, jak zagospodarują ogród i jak będą spędzali tam wolny czas (dobre sobie myślałam, jaki wolny czas?!). Patrzyłam na nich bez zrozumienia i tylko kiwałam grzecznie głową. Teraz już byłam mądra – dokładnie wiedziałam co ich czeka! Czyżby..?
Od ponad pół roku posiadamy swój drugi dom, ale dopiero niedawno mnie oświeciło, że popełniłam błąd w założeniach. Nadal nie jest idealnie, ale w końcu zrozumiałam, to o czym mówili moi klienci poszukujący i posiadający drugie domy. Projekt second home to przedsięwzięcie długofalowe do którego należy podejść ze spokojem i uważnością! Nie da się wszystkiego zrobić od razu więc trzeba zwolnić i cieszyć się tym co jest. To nie wyścig, nie trzeba się ścigać ani z samym sobą ani z nikim innym. Należy włączyć tryb slow-motion, bez względu na to, czy posiadana miejscówka to dom za miastem, czy apartament w kurorcie. Drugie domy rządzą się swoimi prawami i trzeba się do nich dostosować w przeciwnym razie ten projekt może zamienić się w koszmar. Owszem jeszcze dużo przed nami, ale robimy wszystko w swoim tempie. Bo w końcu nic nas nie goni. Dziewięć miesięcy zajęło nam zrozumienie na czym polega istota second home. Później pojawiła się nadzieja, że kiedyś wszystko ogarniemy i będzie idealnie, a na razie po prostu doceniamy uroki życia na dwa domy. Jednak moi Klienci, którym prezentuję i sprzedają apartamenty i mieszkania w kurorcie się nie mylą – to ja musiałam dojrzeć i zrozumieć.
Autor: licencjonowany pośrednik nieruchomości - Magdalena Makać
Tel: 883 010 382
E-mail: [email protected]
WWW: https://magdalenamakac.pl/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz