Kilkadziesiąt metrów od popularnego sopockiego deptaka, w podwórzu pomiędzy kamienicami, stoi wiata śmietnikowa. Jak dowiadujemy się od mieszkańców okolicznych budynków, koczują tam narkomani i osoby w kryzysie bezdomności, najczęściej przyjezdne. W nocy słychać tu krzyki, rano osoby wynoszące śmieci zostają resztki po libacjach, fekalia, igły i strzykawki. To nie jest Sopot z turystycznego folderu. To smutna codzienność członków okolicznych wspólnot mieszkaniowych, którzy czują się bezradni i pozostawieni sami sobie. Z problemem tym zmagają się bowiem już od lat.
Miejsce, o którym mowa, to wewnętrzne podwórze położone między budynkami przy ul. Bohaterów Monte Cassino 5–9a i Alei Niepodległości 793. Z trzech stron otaczają je mury budynków i płoty innych nieruchomości, od strony zaplecza pozostaje niewielkie otwarte przejście.
Historia sięga lat 90. XX wieku, gdy z terenu podwórza zniknęły nielegalne garaże. Na ich miejscu powstała prowizoryczna wiata śmietnikowa. Choć początkowo miała być rozwiązaniem tymczasowym, stoi do dziś.
"Garaże, które kiedyś stały od tej strony, były samowolką budowlaną i je rozebrano. Została tylna ściana – miała ograniczać przejście na dziedziniec. Potem powstała obecna wiata" – relacjonuje Jarosław Setzke.
Sopocianin zwraca uwagę, że to nie jest profesjonalna wiata i stoi zbyt blisko budynków, nie spełniając standardów sanitarnych. Członkowie wspólnot mieszkaniowych od dawna zabiegają o to, by móc składować śmieci gdzieś indziej – jak dotąd nieskutecznie.
Jak wskazuje Urząd Miasta Sopotu, problem trwa od wielu lat. Już w 2009 roku przeprowadzono tam wizję lokalną i wskazano, by wspólnoty mieszkaniowe uporządkowały ten teren. Prezydent wydał zgodę na ogrodzenie śmietników. Mieszkańcy zostali zaś poinformowani o konieczności złożenia projektu ogrodzenia i obowiązku uzgodnienia go w Wydziale Urbanistyki i Architektury. Zgoda została wydana, by nie stwarzać sytuacji, że prawo działa wstecz – od 2002 przepisy dość rygorystycznie określają odległości śmietników od zabudowań, a ta sytuacja była zastana, jeszcze sprzed tego czasu, bo prowizoryczna wiata powstała tam w latach 90. Stąd inicjatywa miasta, by teren i tę sytuację uporządkować.
W tym samym roku użytkownicy wystąpili z wnioskiem o dzierżawę pod śmietnik. W 2010 roku wizję lokalną (drugą) na miejscu przeprowadził Wydział Gospodarki Nieruchomościami. Od 2011 do 2013 roku teren był dzierżawiony, a następnie w latach 2014-2015 był on użytkowany w taki sam sposób, ale bez umowy.
W latach 2015-2018 ponownie obowiązywała umowa dzierżawy. Była to umowa dzierżawy na teren przydomowy na rzecz wspólnot Bohaterów Monte Cassino 5, 7, 7a, 9, 9a, al. Niepodległości 793 oraz właściciela Bohaterów Monte Cassino 5a. Obowiązywała do końca 2018 roku.
Przed podpisaniem kolejnej umowy Gmina wzywała dzierżawcę do uporządkowania zajmowanego terenu.
27 kwietnia 2018 roku UM informował, że „użytkownicy altany śmietnikowej, zgodnie z par. 5 ust. 2 obowiązującej umowy dzierżawy (…), są zobowiązani do utrzymania porządku i czystości na dzierżawionym gruncie, na terenie przylegającym do przedmiotu dzierżawy oraz należytej dbałości o stan środowiska”.
Umowy dzierżawy na lata 2019-2022, sporządzonej na wniosek wszystkich wcześniejszych dzierżawców, nie podpisano. Powodem był brak podpisu jednego z wnioskodawców.
W roku 2022 odbyła się kolejna wizja lokalna, która potwierdziła dalsze użytkowanie tego obszaru przez wspólnoty, a użytkownicy zostali wezwani do potwierdzenie woli dalszej dzierżawy nieruchomości.
"Wyraźnie widać, że teren na którym stoi zasiek jest użytkowany w ten sam sposób od wielu lat, na podstawie umowy dzierżawy lub bezumownie. Estetyka tego miejsca, a zwłaszcza jego solidne zabezpieczenie i zamknięcie leży po stronie użytkowników, czyli mieszkańców" – informuje Izabela Heidrich, rzecznik prasowy Miasta Sopotu. "Miasto, aby rozwiązać problem kupiło działkę, która zgodnie z obecnym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, jest jedyną możliwą lokalizacją nowego zasieku śmietnikowego, ale wymagane są odstępstwa i zgody PKP i Energi, o które muszą wystąpić mieszkańcy".
Mieszkańcy opisują to miejsce emocjonalnie, ale i rzeczowo.
"Tak tu już jest od 25 lat. Wieczorami krzyki, bijatyki. Rano – Sodoma i Gomora" – mówi pani Wanda, mieszkanka z jednej z kamienic. "Tu jest WC dla całego rejonu" – dodaje, wskazując na okolice śmietników.
"Monciak ma być wizytówką Sopotu? Wstyd mi pokazywać to gościom" – mówi Jarosław Setzke z zarządu wspólnoty budynku przy Alei Niepodległości 793. "Wieczorami przychodzą tu ludzie, którzy wiedzą, że służby rzadko tu zaglądają. Nocują, piją, załatwiają potrzeby fizjologiczne. Rano ich nie ma, ale bałagan zostaje".
Wspólnoty zatrudniają firmę sprzątającą, która raz w tygodniu usuwa nieczystości. Jednak – jak twierdzą mieszkańcy – to walka z wiatrakami, bo efekt utrzymuje się najwyżej jeden-dwa dni. To już rutyna: interwencje służb, próba zaprowadzenia porządku, powrót problemu.
O tym, że koczujący dają się we znaki mieszkańcom wiedzą też zresztą sopoccy urzędnicy.
"Teren obecnej wiaty śmietnikowej należy do Gminy Sopot i nie jest przez żadną z korzystających z niej wspólnot dzierżawiony. Proszę o usunięcie legowisk oraz koczujących tam bezdomnych" – apelował Jarosław Setzke w korespondencji kierowanej do Straży Miejskiej w Sopocie.
Zdaniem przedstawicieli sopockiego magistratu takie przedstawienie sprawy to próba przerzucenia na Gminę odpowiedzialności za to, co dzieje się na „własnym podwórku”. Teren, na którym stoi zasiek jest użytkowany w ten sam sposób od lat, na podstawie umowy dzierżawy lub bez umowy, ale cały czas służy tym samym celom.
"Gmina odpowiada za odbiór odpadów od mieszkańców, dostarcza pojemniki, dba o ich czystość etc. natomiast mieszkańcy (wspólnoty mieszkaniowe), a w tym wypadku użytkownicy (dzierżawcy) muszą zadbać o miejsce gromadzenia odpadów, a więc o estetykę tego miejsca i solidne zabezpieczenie przed dostępem osób niepowołanych, «podrzucaniem» odpadów z innych rejonów miasta, czy przed dzikimi zwierzętami" – podkreśla Izabela Heidrich.
W październiku 2024 r. strażnicy miejscy przeprowadzili kontrolę, która częściowo potwierdziła obserwacje mieszkańców okolicy.
„W trakcie kontroli osób bezdomnych nie potwierdzono. Natomiast zastano przygotowane legowiska” – poinformował dyżurny Straży Miejskiej w odpowiedzi na wcześniejsze pismo.
Jednocześnie zwrócono uwagę, że to nie jest teren publiczny, więc członkowie wspólnot mieszkaniowych, którzy są tam gospodarzami, powinni poczuć się w obowiązku utrzymania porządku w zasieku, i jego zabezpieczenia. Urzędnicy twierdzą, że wieloletnie zaniedbania można zaobserwować na zdjęciach, a w pismach natomiast widać zobowiązania do utrzymania czystości, które urząd miasta kierował do administratorów.
"Straż Miejska po zgłoszeniach mieszkańców wielokrotnie interweniowała w tym miejscu. Mieszkańcy mają numer telefonu do strażnika odpowiedzialnego za ten rejon i kontaktują się bezpośrednio z nim. Podczas interwencji osoby koczujące napotkane w tym zasieku, otrzymywały mandaty za zaśmiecanie, były też zobowiązane, by po sobie posprzątać. W przypadku, gdy na miejscu nie było nikogo, a pozostawiono tam np. materac, strażnik miejski zawiadamiał spółkę Eco Sopot i tego typu odpady odbierane były w trybie pilnym" – informuje rzecznik prasowy Miasta Sopotu.
Mieszkańcy podkreślają jednak, że nie pozostawali bierni wobec narastającego problemu. W przeszłości – jak wynika z relacji wspólnot – wielokrotnie podejmowano próby zabezpieczenia istniejącej wiaty śmietnikowej przed dostępem osób postronnych. Na bramie montowano kłódki i zamki, które były niestety dewastowane lub wyrywane.
"Kilka razy zakładaliśmy nowe zabezpieczenia, ale ktoś i tak zrywał kłódkę, złośliwie zapychał zamek albo otwierał wiatę siłą" – mówi Jarosław Setzke. "Próby blokowania dostępu kończyły się wandalizmem, a czasem agresją".
Tę bezsilność potwierdzają także inni mieszkańcy.
"Nie da się tego upilnować" – mówi pani Wanda. "Nawet gdy zablokujemy wejście, po kilku dniach ktoś to zniszczy, wróci i będzie spał jak gdyby nigdy nic".
To właśnie bezradność wobec nielegalnego użytkowania przestrzeni wspólnej i bezskuteczność doraźnych zabezpieczeń sprawiły, że wspólnoty zdecydowały się wystąpić o formalną dzierżawę działek i docelowe przeniesienie wiaty w inne miejsce oraz ogrodzenie terenu.
"My już nie chcemy z nikim wojować, my chcemy spokoju" – dodaje pani Wanda. "Żeby dzieci mogły tu przejść, a mieszkańcy nie musieli się bać".
Dodanie bramki między budynkami przy ul. Bohaterów Monte Cassino 5 i 7 oraz zamknięcie całego obszaru z zachowaniem dostępu dla mieszkańców i służb postrzegają dziś nie jako wygodę, lecz konieczność wynikającą z bezpieczeństwa i porządku.
"Nie prosimy o pieniądze" – podkreśla pan Jarosław. "Chcemy postawić ogrodzenie i przenieść wiatę tam, gdzie wskażą urzędnicy".
"Bramka w tym przypadku nie jest rozwiązaniem. Mamy tu do czynienia z ciągiem pieszym i postawienie takiej bramki ograniczyłoby dostęp innym mieszkańcom i instytucjom. Wspólnoty wiedzą o tym już od 2009 roku – zgody nie wydał wówczas prezydent – i mimo wszystko próbują wpłynąć na decyzję Gminy" – oponuje Izabela Heidrich.
To istotne tym bardziej, że organizacja i utrzymanie miejsca gromadzenia odpadów spoczywa – zgodnie z przepisami – na właścicielu/władającym nieruchomością, czyli w tym przypadku na wspólnocie mieszkaniowej. Gmina „nie ma obowiązku udostępniać czy wydzierżawiać gruntu”, choć „poszukuje rozwiązania”.
Wspólnoty piszą do miasta od miesięcy. Jak wspominają mieszkańcy, jeszcze w 2023 r. Biuro Konserwatora Zabytków wydało pozytywną opinię dla niskiej bramki (1,2 m) między budynkami przy ul. Bohaterów Monte Cassino 5 a 7 – z precyzyjnymi wskazaniami formy i kolorystyki, a także koniecznością uzyskania stosownego pozwolenia konserwatorskiego. Jednocześnie urzędnicy doprecyzowują, że nie jest to tożsame ze zgodą na jej budowę.
„«Pozytywna opinia dla niskiej bramki» to opinia Konserwatora Zabytków dotycząca wyglądu ewentualnej furtki. Natomiast samo jej postawienie nie jest możliwe – mamy tam ciąg pieszy i bramka ograniczyłaby dostęp innym mieszkańcom i instytucjom" – twierdzi rzecznik Miasta Sopotu.
W styczniu 2025 r. z własnej inicjatywy Gmina kupiła działkę nr 237/9 na tyłach nieruchomości przy ul. Bohaterów Monte Cassino 11 i zaproponowała, by to tam zlokalizować nowe miejsce gromadzenia odpadów. Jednocześnie urzędnicy korygują wcześniejsze sugestie mieszkańców: działka 237/5 to teren dróg publicznych, co uniemożliwia budowę wiaty.
W jednym z kolejnych pism gmina przypomina też o warunkach technicznych, jakie powinny być spełnione: maksymalna droga dojścia do wiaty – 80 m, konieczność zapewnienia dojazdu dla śmieciarek i dostępności dla osób z niepełnosprawnościami. Urząd dodaje, że przez nową działkę przebiega pas ograniczeń od napowietrznej linii energetycznej, co wymaga uzgodnień z gestorem; naruszenie części przepisów mogłoby z kolei wymagać odstępstwa właściwego ministra. Równocześnie rozważane jest wydanie zgody na „dysponowanie działką 237/9 w celach projektowych” – gdy zapadnie wstępna akceptacja prezydenta.
"Zgodnie z obecnym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego ta działka to jedyna możliwa lokalizacja nowego zasieku śmietnikowego. Wymagane są odstępstwa i zgody m.in. PKP i Energi, o które muszą wystąpić sami mieszkańcy. Po ich uzyskaniu będzie zasadne podpisanie umowy dzierżawy na ten teren" – wyjaśnia Izabela Heidrich.
W międzyczasie, 11 czerwca 2025 r,. mieszkańcy wystąpili do miasta o dzierżawę działek 237/1 i 237/3, aby zagrodzić podwórze (z zachowaniem dostępu dla mieszkańców i służb). Miasto odpowiedziało, że formalny wniosek musi zostać złożony w trybie określonym prawem (EPUAP, kancelaria) i z uchwałami wspólnot; korespondencja e-mailowa „nie jest oficjalną formą komunikacji z Urzędem”.
Trzeba jednak podkreślić, że dzień wcześniej,10 czerwca, odbyła się wizja lokalna z udziałem prezydentki i wiceprezydentów. W efekcie nie wydano zgody na zamknięcie przejścia. Powód ciągle ten sam – jest to ciąg pieszy. Urzędnicy podkreślają też, ze wniosek mieszkańca przesłany 11 czerwca 2025 r. to powielenie wcześniejszego wniosku złożonego przez Zarządcę wspólnoty al. Niepodległości 793.
Mieszkańcy nie proszą o cud, ani o wielkie inwestycje – deklarują, że sami sfinansują ogrodzenie czy budowę nowej wiaty, a także podejmą się utrzymania porządku. Chcą jedynie urzędowej decyzji, która pozwoli im bronić swojego otoczenia przed dewastacją i zagrożeniem. Tymczasem od miesięcy odbijają się od kolejnych pism, wymogów formalnych i zawiłości planów miejscowych.
To historia o zderzeniu dwóch obrazów Sopotu. Z jednej strony – Monciak, piękne witryny restauracji i tłum gości. Z drugiej – wąskie podwórze z materacem między pojemnikami na śmieci, przykrym zapachem i awanturami po nocach. Jak długo można żyć ze świadomością, że kilka metrów od turystycznego deptaka, w sercu jednego z najbardziej prestiżowych kurortów w Polsce, codziennością są odór i poczucie zagrożenia?
Sopoccy urzędnicy podkreślają jednak, że tę sprawę można i trzeba doprowadzić do końca, ale mieszkańcy i wspólnoty muszą zaangażować się w proces i przedstawić projekt nowej wiaty, uzgodnienia z konserwatorem, a także uzgodnienia i odstępstwa z PKP i Energą, o które sami muszą wystąpić. Z kompletem dokumentów powinni złożyć wniosek o dzierżawę gruntu pod śmietniki do Wydziału Gospodarki Nieruchomościami UM Sopotu. Po spełnieniu wymogów proceduralnych nowy zasiek mógłby stanąć na działce 237/9.
2 0
uzgodnienia z konserwatorem? jakieś żarty, to nie jest możliwe