Zdrowie dzieci to kwestia, której żaden rodzic nie może zignorować. W czasie sezonu chorobowego, który szczególnie dotyka najmłodszych, problem dostępności opieki zdrowotnej budzi emocje. Jak się okazuje, w Sopocie, gdzie z roku na rok rodzi się coraz mniej dzieci, dostęp do pediatrów staje się niekiedy prawdziwym wyzwaniem. Publikujemy poniżej list od jednej z naszych czytelniczek, która zdecydowała się podzielić swoimi doświadczeniami.
"Szanowna Redakcjo,Piszę do Was z nadzieją, że ktoś zwróci uwagę na problem, z którym zmagają się rodzice małych dzieci w naszym mieście. Mój roczny syn od kilku dni gorączkuje. W sobotę lekarz był w domu, ale nie przepisał antybiotyku, uznając, że jeszcze nie jest konieczny. Teraz stan mojego dziecka się pogorszył – gorączka wciąż utrzymuje się na poziomie 39 stopni, a dodatkowo syn zaczął mieć problemy z oskrzelami i gardłem, przestał jeść i pić. Jak każdy zatroskany rodzic, próbowałam zarejestrować ją do pediatry w przychodni na ul. Chrobrego. Zadzwoniłam około 8:20, ale miejsc już nie było.
Czy to nie absurd, że z gorączkującym dzieckiem muszę czekać do następnego dnia albo iść do przychodni, licząc, że lekarz może nas przyjmie między pacjentami? Z tego, co widziałam, sytuacja nie jest odosobniona. Między godziną 17 a 18 przychodziło około sześciu osób z chorymi dziećmi, błagając, by lekarz ich przyjął. Rodzice w desperacji stoją w kolejce, licząc na łut szczęścia – przecież to nie tak powinno wyglądać!
Co więcej, patrząc na to, jak Sopot się wyludnia, można by się spodziewać, że z mniejszą liczbą dzieci dostępność pediatrów będzie lepsza. Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna. Pytam więc – po co nam publiczne przychodnie, skoro w sytuacji kryzysowej i tak trzeba do lekarza udać się prywatnie, żeby uzyskać pomoc na czas? Jest to smutne i niesprawiedliwe wobec rodzin, które nie zawsze mogą sobie pozwolić na prywatną wizytę. Po co nam przychodnie, skoro nie możemy z nich korzystać, kiedy naprawdę ich potrzebujemy? Czy w Sopocie, gdzie od lat obserwuje się niż demograficzny, nie powinniśmy spodziewać się większej dostępności pediatrów?".
Czy rzeczywiście dostęp do publicznej opieki zdrowotnej w Sopocie jest tak utrudniony, jak sugeruje nasza czytelniczka? Jakie są Wasze doświadczenia? Zachęcamy do podzielenia się swoimi opiniami na temat funkcjonowania przychodni w mieście. Może warto spojrzeć na problem szerzej – w kontekście zmieniającej się demografii Sopotu i wyzwań, jakie stają przed lokalnym systemem opieki zdrowotnej? Zapraszamy do dyskusji na naszych mediach społecznościowych oraz w komentarzach.
zonk10:27, 16.10.2024
2 1
takie niby bogate miasto, a nie potrafi zadbać aby była apteka czynna całą dobę. a jeśli chodzi o niż demograficzny - pokłosie polityki 'wszystko dla turystów'. mieszkań w mieście coraz więcej a mieszkańców coraz mniej, niedługo zamiast prezydenta będziemy wybierać wójta/sołtysa 10:27, 16.10.2024
x10:52, 16.10.2024
2 0
Nie ma mieszkańców w mieście, to nie ma i lekarzy. Moja Pani Doktor już kilka lat temu wyprowadziła się do Wejherowa. Kwestią czasu jest, że nie będzie też fryzjerów, sprzedawców i innych ludzi, których pensja po prostu nie wystarczy na wynajem/kupno mieszkania w mieście. Już był problem z obsadzeniem kelnerów w gastro, ale wybuchła wojna na Ukrainie i "załatało" to problem na jakiś czas.
Nikt z Gdańska do pracy przy sprzedaży bułek do Sopotu nie będzie dojeżdżał, bo mają wystarczające zapotrzebowanie u siebie. W dodatku młodych ludzi na mieszkanie w "starych" dzielnicach też nie stać i muszą wynosić się na Łostowice, więc do Sopotu daleko. 10:52, 16.10.2024
Morfeusz 11:28, 16.10.2024
3 0
Rozwalić strukturę demograficzną jest łatwo. Odbudowa będzie wymagać potężnych nakładów finansowych, bo tylko długoletnie nakłady sprawią, że ludzie zauważą, że w Sopocie da się żyć. Ale usług jest tu coraz mniej. Sklepów mniej. O służbie zdrowia najwięcej mówi to, że Budżet Obywatelski musi zapychać dziury w dyżurach chirurgii i kupowaniu karetek. To jakaś tragedia. Edukacja i zdrowie powinno być zadbane przez inne instytucje, nie BO 11:28, 16.10.2024
Ważniejsze00:35, 17.10.2024
3 0
To 2 tony dyń, które miasto kupiło na święto duchów 1 listopada. 00:35, 17.10.2024