Zamknij

Czy wiecie, jak trzeba się wysilić, by trafić na kwarantannę? Nasza czytelniczka "przetestowała" system [LIST DO REDAKCJI]

17:00, 29.10.2020 P.S Aktualizacja: 08:32, 30.10.2020
Skomentuj

Dzisiaj po raz pierwszy liczba nowych infekcji w całym kraju przekroczyła 20 tys. przypadków. W samym Sopocie stwierdzono 19 nowych zakażeń wirusem SARS-CoV-2. Warto jednak podkreślić, że to jest liczba jedynie znanych zakażeń. O tym, jak trudno uzyskać diagnozę i wsparcie w obliczu epidemii, miała okazję przekonać się jedna z naszych czytelniczek. O swoich spostrzeżeniach poinformowała nas w liście nadesłanym do redakcji.

List do redakcji od naszej czytelniczki: 

Droga Redakcjo, czy wiecie, ile trzeba się wysilić, by w końcu trafić na "upragnioną" kwarantannę?

Sytuacja jest dość ciekawa. Myślę, że nie ja jedna w ostatnim czasie miałam okazję przetestować nasz system "wyłapywania covidowców". Wnioskami z tych obserwacji chciałabym się z Państwem podzielić.

Piątek

Typowe objawy przeziębienia. Nic nadzwyczajnego. Życie toczy się swoim rytmem, czyli jest spokojnie

Sobota

Spokoju nadal nic nie zakłóca. Czuję się osłabiona i choć niby to nic wielkiego, to kawa rano po prostu nie smakuje. Kilka godzin po śniadaniu nie dość, że nie smakuje już nic, to w dodatku nic także nie pachnie. Myślę sobie, że niby przy każdym przeziębieniu tak się może zdarzyć, ale kataru brak, a nie czuję żadnego zapachu. Choćbym nos włożyła w kubek z kawą, to po prostu zupełne nic

Niedziela

Myślę, że może mi przejdzie. Po pierwsze tylko nie panikować, więc siedzę i czekam. Weekend jeszcze trwa, ale i tak nic nie zrobię. Zostaje mi lekarz pierwszego kontaktu. Na wizytę jednak trzeba poczekać.

Poniedziałek

Dalej brak zapachu i smaku. Dociera do mnie, że chyba czas zacząć działać. Dzieci prowadzę do szkoły. W końcu od 8.00 jestem standardowo w pracy, a przecież żadnego zwolnienia nie mam, więc działamy. Mąż też poszedł do pracy, bo urlopu już w tym roku nie ma, czyli wszyscy na miejscach. Trzeba w końcu umówić się do lekarza.

Typowo - dzwonię, aby umówić się na teleporadę. ''Skrzynka poczty głosowej abonenta, do którego dzwonisz jest pełna" - słyszę. Tak mijają dobre trzy godziny. Postanawiam napisać e-maila, myśląc, że może ktoś pocztę odbierze szybciej. W międzyczasie udaje mi się dodzwonić na teleporady. Zadzwoniłam na numer ze strony NFZ - jak się okazało, bezpośrednio do lekarza, Ten jedynie donośnym głosem zapytał: "Czemu się pani do mnie dodzwoniła?" Żadnego rezultatu. Żadnej pomocy.

Po kolejnej godzinie przełom! Tym razem odebrała kobieta. Przedstawiam sytuację i po chwili słyszę "Dobrze, zapisuję panią na jutro".

Czuję konsternację, ale cóż, nie ma wyjścia, czekamy. W zasadzie już bym się poddała, ale niespodziewanie pojawił się mail na skrzynce. "Dobrze, lekarz do pani dzisiaj zadzwoni. Proszę mieć telefon przy sobie" - czytam w odpowiedzi.

Czyli jeszcze nie wszystko stracone! Czekam więc na teleporadę. Pani doktor dzwoni około godziny 14. Przedstawiam sytuację po raz kolejny. W efekcie zapada jasna decyzja - L4 do końca tygodnia. Lekarka kazała odpoczywać. Wydała również skierowanie na testy na COVID-19. Podyktowała wszystkie numery, pod które mogę zadzwonić i się zapisać, a następnie poinformowała, że zadzwoni, jak zobaczy w systemie wyniki. W sprawie kwarantanny sanepid ma się ze mną skontaktować dopiero po stwierdzeniu pozytywnego wyniku na COVID.

W porządku. Myślę sobie, że teraz to już z górki. Wybieram numer pierwszy z listy... i kolejne zderzenie z rzeczywistością. "Czas oczekiwania na odebranie połączenia wynosi 3 godziny 44 minuty i 15 sekund''.

Pod kolejnymi numerami nie było lepiej - pełna skrzynka, abonent nie odbiera, telefon nie odpowiada.. 

Łatwo się domyślić, jak minęły mi kolejne godziny. Po wiszeniu na słuchawce przez prawie cały dzień udało mi się zarejestrować ostatecznie na test - czwartek na godzinę 16.30. Wierzyłam, że teraz już mogę spokojnie czekać do czwartku. Jak miało się okazać, bardzo się pomyliłam. 

Wtorek

Jestem na L4. Dzieci posłane do szkoły, bo przecież nikt z nas nie jest na kwarantannie. Mąż pojechał do pracy, a ja tak sobie czekam. W końcu loguję się na internetowe konto pacjenta. Ot tak, przypadkiem, żeby sprawdzić, czy widnieje tam wystawione zwolnienie lekarskie.

Moim oczom ukazuje się taki oto komunikat:

"W dniu (...) została nałożona kwarantanna domowa". Ale jak to? Myślę dalej - dzieci w szkole, mąż w pracy... a ja na kwarantannie? Dzwonię więc na pierwszą lepszą infolinię NFZ z zapytaniem, czy to jest możliwe, że już jestem na kwarantannie i to sama jedna? I czemu mnie nikt nie poinformował?

Otrzymuję informację od miłej pani konsultantki:

"Jeśli na pani męża nikt kwarantanny nie założył, to musi być na kwarantannie tylko pani. To, że mieszkają państwo razem, w niczym nie przeszkadza. Proszę nie opuszczać miejsca zamieszkania".

Jestem zdziwiona i nie rozumiem tej sytuacji. Skoro jestem na kwarantannie, to jak teraz mam pojechać na te testy? Decyduję się wykonać kolejny telefon. Ponownie na linii miła pani konsultantka. Mówię jej o tym, że wylądowałam sama na kwarantannie i pytam, czy to faktycznie możliwe.

W odpowiedzi słyszę:

"Jeśli pojedzie pani własnym samochodem na testy, to może pani na ten czas opuścić miejsce kwarantanny. Nie ma natomiast przepisów, które mówią, że jedna osoba może być na kwarantannie. Muszą iść na nią wszyscy, którzy z panią mieszkają. Proszę zadzwonić do sanepidu, żeby nałożyli kwarantannę na rodzinę, z którą pani mieszka''.

Myślę o tym, co mogę zrobić w takiej sytuacji. Muszę poprosić sanepid o objęcie kwarantanną członków rodziny, bo przecież mąż nie ma już urlopu. Bez zwolnienia od lekarza z pracy go nie wypuszczą. Dzwonię.

Telefon do sanepidu uświadomił mi, że teoretycznie mogę być sama na kwarantannie, i to lekarz POZ powinien wysłać całą rodzinę na kwarantannę. Jeśli tego nie zrobił, to muszę wrócić na teleporadę do niego. Wracam więc do pierwotnie wybieranego numeru telefonu i rejestruję się na teleporadę. Los mi sprzyja. Udaje się za pierwszym podejściem.

Pani doktor, opowiadając mi o ustawie z wczoraj - czyli najwyraźniej z czasu po mojej telewizycie, uświadomiła mnie, że jak najbardziej mogę być już sama na kwarantannie, podczas gdy moi współdomownicy dalej wiodą "wolne życie" w szkole i w pracy.

Nikt mnie nie powiadomił o kwarantannie, bo "niestety sytuacja jest dynamiczna i pewnie sanepid, tudzież system, nie wysłał żadnego powiadomienia". Dowiedziałam się też, że nawet gdybym uzyskała ujemny wynik testu, to kwarantanny już się nie da niestety odwołać. Tak działa system.

Ta wiadomość zakończyła moje, póki co 2-dniowe, starania o legalną i uzasadnioną kwarantannę dla mnie i współdomowników. Wiadomość ta zakończyła wiszenie na słuchawce i błądzenie w gąszczu sprzecznych informacji. Teraz pozostaje mi czekać na wyniki testów, a te powinny się ukazać w okolicach weekendu. Może w końcu ktoś faktycznie zainteresuje się moimi dziećmi, które wciąż chodzą do szkoły, czy mężem, który codziennie jest w pracy?

[ZT]6312[/ZT]

(P.S)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(20)

ola_sopot ola_sopot

7 0

moja rodzina do przechodzila, podobnie, jaki sens maja maseczki, ograniczenia skoro u podstaw to wszystko zawodzi. Wystarczylo zadbac o sluzbe zdrowia, seniorow, sanepid i procedury i nie byloby takiego szalenstwa, ofiar, dramatow! 20:13, 29.10.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

racjonalnyracjonalny

2 3

no teraz to nam zostalo tylko czakac na odpornosc zbiorowa bo szczeionki to raczej szybko nie doswiadczymy 20:17, 29.10.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

PopoPopo

0 19

Idz na Marsz Szczawni i drzyj ryja. 22:39, 29.10.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ZorientowanyZorientowany

8 5

Polecam czytać jednak aktualne procedury i przepisy. Albo nie publikujcie listów bez komentarza na temat aktualnych procedur. Na mocy rozporządzenia z 23.10 dostaje się z automatu kwarantannę od 1 dnia po skierowaniu na test przez nfz (niezależnie od przyczyny; jak nie ma objawów, nie było kontaktu, a robi się test ze skierowaniem poz nfz to i tak kwarantanna). W przypadku kwarantanny z kontaktu nałożonej przez sanepid, ma ją tylko osoba z kontaktem, a nie wszyscy domownicy. Jeżeli osoba skierowana na test uzyskuje wynik dodatni, wtedy rodzina ląduje na kwarantannie. A zamiast mieć pretensje do świata warto zacząć od analizy własnych kroków, bo skoro następuje nagła utrata węchu to jest oczywiste, że dzieci w poniedziałek nie powinny iść do szkoły (niezależnie od oficjalnego braku kwarantanny) 08:29, 31.10.2020

Odpowiedzi:4
Odpowiedz

J.J.

0 0

Ja mam od wtorku wynik pozytywny. Póki co moja rodzina nie trafiła na kwarantannę. A gdyby nie system pacjent.gov.pl to nawet bym swojego wyniku testu nie znała. 11:29, 01.11.2020


MagdaMagda

0 0

Ok
U mnie podobna sytuacja jak u pani w liście. Piszę do sanepidu, co z mężem, który nie ma nałożonej kwarantanny a ja mam typowe objawy. Odpowiedź - czekać na wynik testu, mąż może pracować bo nikt na niego nie nałoży kwarantanny. Czekam na wynik testu juz tydzień dalej go nie ma, sanepid nie wie co zrobić. Mąż na szczęscie ma urlop i jest w domu ale co by było jakby nie miał urlopu? Musiał by pracować bo nikt mu nie da usprawiedliwienia do pracy. Nikt mu nie zapłaci za te dni co go nie ma w domu. Dzieci na szczęscie mają zdalne nauczanie. Ja mam kwarantanne jeszcze 4 dni. Ciekawe czy zdązy przyjść wynik testu.
17:23, 02.11.2020


MonaMona

0 0

Ja mieszkam z zakażonym synem, jutro kończy mu się izolacja, a do nas nikt nie dzwoni, mimo ze wysłałam 6 zgłoszeń do Sanepidu z prośba o objęcie kwarantanną domowników. Jutro też kończy mi się wyproszone zwolnienie. Teraz córka ma dodatni wynik, telefonu z Sanepidu nadal nie ma... 17:53, 02.11.2020


MargoMargo

0 0

J.
Jeśli masz wynik pozytywny, w myśl nowych przepisów, Twoja rodzina bez powiadomienia ląduje z automatu na kwarantannie, Ty na izolacji domowej. Sanepid może zadzwonić za kilka dni. 17:53, 02.11.2020


KtośKtoś

29 2

Nie rozumiem, jak można posyłać dzieci do szkoły, kiedy ma się typowe objawy koronawirusa... Kiedy wszystko działa z opóźnieniem, trzeba używać głowy, a nie narażać kolejne osoby na zachorowanie... Pani dostała L4, więc miał kto z dziećmi zostać w domu. 10:12, 31.10.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

EmiEmi

15 1

Brak słów. Poslac dzieci z czasie epidemii gdy ma sie tupowe objawy. Po co w ogole pchac sie na test z tak lekkimi objawami. Lepiej samoizolacja calej rodziny to bardziej odpowiedzialne i nie obciaza sluzby zdrowia. 23:59, 01.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

beabea

11 1

Czy jednym z objawów Covid jest też utrata mózgu. Kobieto jak mozna, majac oczywiste objawy Covid dzieci zaprowadzać do szkoły a mąż idzie sobie do pracy !!!!!! dzieki takim nieodpowiedzialnym osobą ten wirus tak sie rozprzestrzenia. Spróbuj użyć od czasu do czasu mozgu to naprawdę nie boli. Mąż gdyby zadzwonił do lekarza z informacją ,że żona ma objawy covid bez problemu dostałby L4. Wiadomo ,że lekarze i sanepid ma pełne rece roboty , więc moze trochę pomóc a nie czekac i miec pretensje. Koszmar co za ludzie!!!!! 00:27, 02.11.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

tdtd

0 0

Pani częściowo odpowiedziała - nie każdy ma dobrego szefa, który z własnej kieszeni zapłaci pracownikowi za nieprzychodzenie do pracy. Pandemia pandemią, a kredyt kredytem 19:05, 02.11.2020


KlaudiaKlaudia

4 1

Niestety ale list zawiera wiele nieprawdziwych sytuacji. Jakby redaktor i to niezorientowany w sytuacji sam go napisał.
07:28, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TomekTomek

6 2

To chyba potwierdza niektóre stereotypy... Pani nie używa mózgu - potrzebuje w każdej sytuacji "telefonu", bo inaczej to jak dziecko we mgle... Jak się ma objawy, to się odizolowuje od otoczenia, od rodziny też. Do tego trzeba wykładu? Zapisania na kwarantannę? Chociaż tyle pocieszające, że jak pani źle się poczuła, to zadzwoniła do lekarza, a przecież mogła czekać na telefon... 09:44, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

xdiaboloxdiabolo

3 1

Jak czytam komentarze, to dochodzę do wniosku ,że nie ma dla was już ratunku. Pierwsi staniecie po szczepionkę. 10:52, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ADDADD

1 0

Moim zdaniem, obsypywanie kobiety epitetami nic nie zmieni. Po pierwsze, nie każdy ma wiedzę o różnorodności objawów, nie każdy śledzi nabieżąco zmieniające się przepisy i nie każdy ma obowiązeki cierpliwość spędzić dziesiątki godzin na telefonie. Nie każdy został obdarowany umiejętnoscią dopinania swego. To jest brak od początku przejrzystych procedur i rzetelnego informowania pacjentów. Takie inforrmacje jak ma postępować pacjent w przypadku kontaktu, w przypadku skąpoobjawowym etc powinny być na kazdym rogu ulicy. A co z seniorami, którzy nie mają internetu i umiejętności dokopania sie di informacji??? Nasi decydenci to banda ignorantów i do nich trzeba mieć pretensje, ze nie przygotowano na czas służb sanitarnych, słuzby zdrowia i odpowiedniej polityki informacyjnej
13:53, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TobiaszTobiasz

1 2

Sami idioci sie prodicie ote testy ktore sa gowno warte a przeziębienie przechodzi
16:51, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UlaUla

1 0

No właśnie,skrajna nieodpowiedzialność 18:01, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AgaAga

2 1

Nie chodźcie na żadne testy!!! Po co wam to? Czy lekarz przepisał tej pani jakieś leki? Pomógł? Po co jej ta kwarantanna? Mogła poprosić o L4 na przeziębienie i z głowy. Nie nakręcajcie tej spirali pozbawiania nas wolności !!!
A dzieci i mąż będąc zdrowymi mogą chodzić do pracy i szkoły. 18:34, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Patushka Patushka

1 0

Ja w momencie utraty węchu od razu dostałam skierowanie na wymaz, a wynik był na drugi dzień. Ponadto z dniem w którym lekarz nałożył na mnie izolację ( wynik dodatni) cała moja rodzina miała pozostać w domu wykazując odpowiedzialność obywatelską i czekać na kontakt sanepidu. Po zakończeniu 10 dniowej izolacji mojej i moich bliskich, moi bliscy musieli odbyć jeszcze kolejne 10 dni kwarantanny. Także niewiem co to za absurd i lekkomyślność w tym artykule... 23:04, 02.11.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%