Plac Przyjaciół Sopotu to nie tylko miejsce spacerów i spotkań – latem staje się również sceną dla wyjątkowych artystów. Wśród nich szczególną popularnością cieszy się Miłosz Stopiński, którego pokazy akrobatyczno-freestyle’owe z piłką przyciągają tłumy turystów i mieszkańców. Kim jest artysta, który od kilku sezonów zaraża uśmiechem i energią sopocką publiczność?
Miłosz pierwszy raz pojawił się na sopockim deptaku w 2019 roku.
„Z piłką pojawiłem się tu po raz pierwszy 6 lat temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło - mój pokaz dojrzewa, pojawiają się nowe pomysły i więcej momentów, przy których można się uśmiechnąć. Bo właśnie o to chodzi - żeby ludzie dobrze się bawili i mieli co wspominać. No i żeby choć na chwilę oderwać ich od telefonów” – opowiada artysta.
Sezon dla niego zaczyna się wcześnie – już w marcu, gdy pierwsze promienie wiosennego słońca przyciągają spacerowiczów.
„To moment, gdy ludzie wychodzą na plac i szukają atrakcji. Staram się tam być i dawać z siebie wszystko” – mówi.
Choć występuje również w Gdańsku, Kołobrzegu, Mielnie czy Ustce, to właśnie Sopot ma dla niego szczególne znaczenie.
„Sopot jest najbliższy mojemu sercu. Plac Przyjaciół to miejsce, gdzie są fajni ludzie, właściciele restauracji, inni artyści. Publiczność to głównie polskie rodziny – atmosfera jest bardzo przyjazna i rodzinna”.
Miłosz podkreśla też kulturę panującą wśród artystów ulicznych.
„Czasem jest kilku występujących na placu, występujemy na zakładkę. Szanujemy się nawzajem. Są miejsca przyjęte dla “CIRCLE SHOW” oraz dla muzyków. To zorganizowana społeczność, nawet jeśli działa w przestrzeni ulicznej” – tłumaczy.
Uwadze artysty nie umknęły także zmiany, jakie zaszły w kurorcie w ciągu ostatnich lat.
„Sopot staje się rzeczywiście miejscem wypoczynkowym aniżeli imprezownią. Wielu klubów już nie ma, życie nocne jest mniej intensywne. To już dużo bardziej kurort przyjazny rodzinom niż kiedyś”.
Jego pokazy to nie tylko popis sportowej zręczności, ale też przemyślana forma rozrywki.
„Ludzie przychodzą, by się zrelaksować, zapomnieć przez chwilę o codziennych problemach” – mówi.
Z tego powodu jego program, nazwany „Duże Dzieci”, pełen jest odniesień do polskiej popkultury, śmiesznych gagów i interakcji z publicznością.
„Często angażuję młodsze osoby, by pokazać im, że odwaga to cecha każdego mistrza” – dodaje z uśmiechem.
Ale oprócz śmiechu i widowiskowości, Miłosz niesie za sobą również ważny przekaz. Poprzez ruch, zabawę i kontakt z piłką stara się promować kulturę fizyczną, zachęcać dzieci i młodzież do aktywności, a także oderwania się od ekranów.
Przygotowania do każdego sezonu trwają cały rok. Miłosz nie tylko ćwiczy technikę, ale też obserwuje, co działa na publiczność.
„Wyleciałem do Londynu, do Covent Garden, stolicy występów ulicznych na świecie. Uzyskałem tam licencję, oglądałem innych artystów. To była szkoła życia” – wspomina.
Wielka Brytania ma bardziej zinstytucjonalizowane podejście do występów ulicznych – ubezpieczenia, rekomendacje, weryfikacja programu. Miłosz przyznaje, że chciał zaproponować coś podobnego w Sopocie.
„W zeszłym roku próbowałem z miastem uzgodnić strefę wolnego artysty, ale temat ucichł” – mówi.
„Na finale swojego programu stoję na jednej ręce na 4-metrowej drabinie. Niestety w lutym spadłem i złamałem rękę” – mówi szczerze.
Mimo kontuzji nie przestaje występować. „To nieodłączny element naszej pracy. Trzeba uważać” – podkreśla.
Podczas pokazów Miłosza zobaczycie triki z piłką, elementy cyrkowe, drabinę, żonglerkę i… pełno śmiechu.
Na pytanie o najzabawniejsze momenty z występów odpowiada:
„Każdy pokaz jest inny! Dzieci tańczą, panowie trzymający drabinę zaczynają klaskać i cała konstrukcja się trzęsie. Publiczność reaguje spontanicznie – i to jest piękne – każdy dzień to nowa historia”.
A jaka jest publiczność, która przychodzi oglądać okazy? Zdaniem Miłosza ciepła i entuzjastyczna.
„Dla mnie najważniejsze jest to, by ludzie się dobrze bawili. Zawsze jest tak, że gdy przychodzę z walizką na Plac Przyjaciół - ktoś podejdzie i zapyta «kiedy Pan zaczyna?», «Oglądamy Pana co roku, bardzo nam się podobało». Wtedy wiem, po co tu jestem” – opowiada.
Na koniec naszej rozmowy Miłosz kieruje ciepłe słowa do mieszkańców i turystów.
"Zapraszam Was serdecznie na Plac Przyjaciół Sopotu. Zarówno turystów, jak i mieszkańców, z którymi mam tutaj dosyć fajny kontakt. Często przychodzą, przybijają piątki. Dziękuję, że oglądacie moje występy, że mnie wspieracie, dopingujecie. My jako artyści uliczni jesteśmy tutaj dla Was" – przekonuje.
Miłosz Stopiński przenosi energię swoich występów również do internetu. W mediach społecznościowych dzieli się kulisami pracy, fragmentami pokazów, podróżami i codziennym życiem artysty ulicznego. Jeśli chcesz śledzić jego twórczość, zajrzyj na jego profile:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz