Prześladują go od niemal pięćdziesięciu lat. Jak wynika z ogłoszenia wywieszonego na szybie jednego z sopockich zakładów zegarmistrzowskich - wszystko miało się zacząć pamiętnego listopada 1970 roku. Od tamtej pory nękania trwają nieprzerwanie po dziś dzień.
Sytuacja początkowo rozwija się niewinne - wpierw są słowa - uciążliwe, bo uciążliwe, ale jednak tylko słowa. Prawdziwa historia nękania ma się dopiero zacząć. Z czasem dochodzi do szykanowaniu sopockiego rzemieślnika. Ofiarą pada w końcu również jego rodzina. Przez kolejne 24 lata sytuacja się tylko zaostrza. Fachowiec wie, że jest tylko gorzej. Od roku 1994 zaczyna dochodzić do kradzieży i niszczenia mienia w zakładzie, a także domu zegarmistrza. Prześladowania wciąż się powtarzają. Zakład ponosi straty. Losy mistrza zegarów od tamtej pory już nie wyglądają tak samo.
Z pracowni zaczynają znikać zegarki. Są wśród nich zarówno te, które zostały przeznaczone na sprzedaż, jak i zegary pozostawione przez klientów do naprawy. Nierzadko rodzinne pamiątki, prezenty - rzeczy obdarzone sentymentem - przepadają. Właściciel pracowni wie, że to sytuacja niedopuszczalna. Obawia się o to, co pomyślą klienci. Prosi o zrozumienie, wywiesza kartkę. Jej treść pojawia się w sieci.
Historia zegarmistrza zaczyna budzić zainteresowanie. Pojawiają się pytania: jak do tego doszło? Jak to możliwe, że trwa to już od pół wieku? Prosimy zatem o komentarz. Chcemy poznać okoliczności tej serii niefortunnych zdarzeń, ale starszy pan, stojąc w okienku warsztatu, nie chce nic komentować. Mówi jedynie o tym, że kradzieże zgłasza raz za razem i liczy na podjęcie skutecznych działań przez prokuraturę.
fot. Czytelnik
1 0
Zamontowac ukryte 2 kamerki i po sprawie.
1 0
Coś jest nie tak.Może być to efekt pogarszającego się zdrowia psychicznego.Obym się mylił.