Z każdym rokiem sklepy charytatywne zyskują na popularności. Choć w Polsce wciąż jest ich niewiele, Sopot może pochwalić się aż dwoma takimi placówkami. To prowadzone przez Spółdzielnię Socjalną Kooperacja sklepy Luk Luk. Dzięki ich działalności klienci mogą kupić atrakcyjne produkty w przystępnych cenach, a osoby zagrożone wykluczeniem społecznym znajdują zatrudnienie.
Sopockie sklepy charytatywne mieszczą się przy Alei Niepodległości 754A oraz przy ul. Wejherowskiej 11. O kulisach ich działalności porozmawialiśmy z Ewą Zalewską ze Spółdzielni Socjalnej Kooperacja.
Skąd wziął się pomysł na utworzenie sklepów charytatywnych w Sopocie?
Sklepy charytatywne funkcjonują w Polsce od jakiegoś czasu. My się wzorowaliśmy na Warszawie i chcieliśmy zobaczyć, czy w Sopocie to też się przyjmie. W 2015 roku powstał sklep przy Al. Niepodległości, a zaledwie rok później otworzyliśmy drugi oddział przy ul. Wejherowskiej 11.
Co było największym wyzwaniem, kiedy Państwo zaczynali?
To, że nie widzieliśmy, czy sklep się w ogóle przyjmie w Sopocie. Mieszkańcy naszego miasta to dość specyficzna społeczność. Wiele osób żyje zupełnie inaczej niż przeciętny przedstawiciel klasy średniej w Polsce. Tymczasem wciąż pokutuje przekonanie, że sklep charytatywny jest dla ludzi biednych. Chciałabym podkreślić, że choć nie mamy wysokich cen, to u nas naprawdę można kupić fajne rzeczy. Mamy markowe ubrania, piękne, porcelanowe zastawy, a to wszystko często jest za grosze.
Jaki był najbardziej nietypowy produkt, jaki można było u Państwa znaleźć?
Kiedyś była u nas bardzo ciekawa ceramika - porcelanowe kury. Sprzedaliśmy je za około trzydzieści złotych. Dopiero po jakichś 2-3 latach zobaczyłam w internecie, że one mogą kosztować nawet po 300-400 złotych. Innym razem była zaś u nas porcelana firmy Wawel. Zdarzają się oryginalne rzeczy, o których sami niekiedy niewiele wiemy, a one mogą kosztować majątek. Wciąż się tego uczymy.
Była też taka sytuacja, że ktoś nam kiedyś oddał całkiem fajny, nowy wózek dla dziecka. Nie pamiętam już, jaka to była marka, ale gdybyśmy mieli na chwilę przenieść się do świata motoryzacji, to byłoby to dobre BMW. W internecie kosztował on jakieś sześć tysięcy złotych. Podejrzewam, że dziadkowie kupili dwa, dlatego jeden trafił do nas.
Wszystkie rzeczy, jakie można u Państwa kupić, pochodzą od darczyńców?
Tak, dostajemy je zarówno od firm, jak i od osób prywatnych. Wszystkie te rzeczy to są dary. Zdarza się, że niektórzy sprzątają mieszkania i oddają nam to, czego już nie potrzebują. Prosimy jednak o to, aby zawsze były to rzeczy w dobrym stanie, który ktoś rzeczywiście chciałby nabyć.
Co ludzie najczęściej przynoszą?
Zazwyczaj jest to odzież, torebki oraz buty. Panie chętnie oddają też biżuterię, w tym różnego rodzaju kolczyki. Oprócz tego trafia do nas bardzo dużo książek.
To, że dają Państwo drugie życie różnym domowym skarbom, to przecież nie wszystko. Wiem, że ważnym aspektem funkcjonowania sklepów Luk Luk jest też aktywizacja zawodowa. Czy mogłaby Pani coś więcej o tym powiedzieć?
Nasze sklepy prowadzi Spółdzielnia Socjalna Kooperacja w Sopocie. Zajmuje się ona zatrudnianiem osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. Ono może mieć bardzo różne przyczyny. Może to być chociażby choroba, niepełnosprawność, przebyty pobyt w więzieniu albo na przykład długotrwałe bezrobocie. Luk Luk powstał po to, aby osoby o takich doświadczeniach nauczyły się pracy i mogły zrobić w swoim życiu krok naprzód. Tak się przyjęło, że zatrudniamy w tym momencie w sklepie pięć osób. Uczą się one pracy na stanowisku, a co za tym idzie - dalej się rozwijają.
Dziękuję za rozmowę
_______
[ZT]3989[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz