Zapadł wyrok ws. sporu o sopockie korty tenisowe. Decyzją Sądu Najwyższego z 15 grudnia br. podtrzymano orzeczenie II instancji o możliwości wpisania Sopockiego Klubu Tenisowego (SKT) do ksiąg wieczystych jako jedynego użytkownika wieczystego sopockich kortów. To ostateczna decyzja, od której nie przysługuje odwołanie.
To już kolejna odsłona sporu, który ciągnie się od lat. Przypomnijmy, że konflikt pomiędzy SKT a Miastem Sopot rozpoczął się latem 1999 r., kiedy to klub w zgodzie z przepisami Ustawy o gospodarce nieruchomościami złożył wniosek o uwłaszczenie terenu.
Stowarzyszenie dzierżawiło wcześniej teren kortów tenisowych przez 42 lata. Kiedy jednak klub domagał się wpisu do księgi wieczystej obiektu, spotkało się to ze sprzeciwem ze strony miasta. Gdy sprawa trafiła do sądu, ten rozstrzygnął spór na korzyść stowarzyszenia. Jak przekonuje zarząd SKT, podobnie było także w przypadku kolejnych procesów dotyczących wpisu do księgi wieczystej.
O to, jakie znaczenie dla sprawy, ma wyrok, który zapadł przedwczoraj zapytaliśmy przedstawicieli klubu.
- Ten wyrok nawet nie kończy sporu. To, że jesteśmy użytkownikiem wieczystym zostało już rozstrzygnięte dawno. Orzeczenie to dotyczyło wyłącznie wpisania stowarzyszenia do księgi wieczystej, co prezydent usiłował nam uniemożliwić. Mamy za sobą dwadzieścia kilka orzeczeń na naszą korzyść w różnych sądach, w tym też cztery orzeczenia Sądu Najwyższego - czyli wszystkie cztery miasto przegrało. Myślę, że każdy może już sam z tego wyciągnąć wnioski - przekonuje Bartłomiej Białaszczyk, prezes Sopockiego Klubu Tenisowego.
W piątek, 17 grudnia, do sprawy odniósł się także prezydent Sopotu Jacek Karnowski. W oświadczeniu opublikowanym na stronie Urzędu Miasta samorządowiec przekonuje, że będzie "walczył do końca o to, by sopockie korty tenisowe wróciły do mieszkańców Sopotu". Jednocześnie prezydent zarzucił klubowi, że ten chce się wzbogacić, podejmując próby sprzedaży terenu deweloperowi czy planując budowę aparthotelu na terenie kortów. Samorządowiec oskarża również stowarzyszenie o to, że jego zarząd rzekomo miałby składać się z ludzi "których obciążają prawomocne wyroki za przywłaszczenie mienia klubowego".
- W Sopockim Klubie Tenisowym nie ma nikogo skazanego prawomocnym wyrokiem - oponuje Bartłomiej Białaszczyk. - W moim zarządzie są ludzie, którzy wygrywali olimpiady, są sportowcy i ludzie którzy prowadzą poważne firmy. Nikt nie jest skazany. Jacek Karnowski zarzuca nam to wszystko, ale proszę zobaczyć, co się dzieje w naszym mieście! Każda dziura zabudowana, przetargi w jakiś dziwny sposób prowadzone. To jest po prostu skandal. Człowiek, który sprzedał 70% miasta, nazywany przez swoich kolegów mistrzem PPP, czyli partnerstwa publiczno-prywatnego... Człowiek, który sprzedaje za bezcen najlepsze miejsca w tym mieście, śmie nam w ogóle zwracać uwagę? Nadzór przestępcy nad stowarzyszeniem, a jest nim w mojej opinii prezydent Karnowski, jest dla mnie niedopuszczalny. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Jeżeli prezydent uważa, że nim nie jest, to niech mnie pozwie. Mam prawo nazywać go przestępcą, bo tak uznał sąd karny - skomentował prezes SKT, odnosząc się do opublikowanego oświadczenia.
Słowa Bartłomieja Białaszczyka odwołują się do jednego z wątków "afery sopockiej", kiedy to udowodniono samorządowcowi poświadczenie nieprawdy przed sądem. Prezydentowi Sopotu nakazano wtedy zapłatę 5 tys. zł na rzecz funduszu opiekującego się osobami poszkodowanymi. Choć sąd uznał, że doszło do złamania prawa, to czyn ten oceniono jako przejawiający znikomą szkodliwością społeczną.
Wygląda na to, że na definitywne zakończenie sporu pomiędzy Sopockim Klubem Tenisowym a gminą przyjdzie jeszcze sopocianom poczekać. Prezydent Sopotu zapowiedział, że nie zamierza zaniechać działań zmierzających do tego, aby korty powróciły do miasta.
- Decyzja Sądu Najwyższego podjęta 15 grudnia br. jest dla mieszkańców Sopotu bardzo bolesna. Przez wiele lat Miasto Sopot podejmowało wysiłki zmierzające do tego by nie dopuścić do zawłaszczenia sopockich kortów i przejęcia ich przez zarząd SKT w upadłości. Zawsze staliśmy na stanowisku, że sopockie korty tenisowe powinny być własnością mieszkańców i terenem służącym sopocianom jako obiekt sportowy i rekreacyjny. Wszelkie działania miasta, podejmowane w zgodzie z przepisami prawa i na mocy decyzji sądowych, do tego zmierzały - czytamy w oświadczeniu. - Nie tracę nadziei i będę walczył do końca o to, by sopockie korty tenisowe wróciły do mieszkańców Sopotu - przekonuje Jacek Karnowski.
5 6
No to w koncu bedzie tam ten hotel, czy nie bedzie ? ... Bo ja juz niczego z tego nie rozumiem.
6 1
Potrzebna jest gruntowna przebudowa i modernizacja obiektu. Szczególnie dotyczy to kortu centralnego.
Po 30 latach procesowania się nadszedł czas pracy.
1 5
się obłowią na patoapartamentach krótkoterminowych. jako wtyka partii pzpr padre 'prezesa' wsadzony do klubu i całe życie na tronie po czym sukcesja i potomek się uwłaszcza na takim 'kawałku' ziemi. A to tylko fasada dla starych gangusów jacy za tym stoją
8 1
Ale jednak sołtysa boli to, że nie będzie mógł tego zabudować apartamentami.
1 1
???????