Aleksandra Kujawska to artystka, która udowadnia, że szkło może być nie tylko tworzywem użytkowym, lecz także nośnikiem emocji, światła i opowieści. Rzeźbiarka i projektantka szkła, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, laureatka prestiżowych nagród – m.in. Dobry Wzór 2024, Must Have 2025 i 2023, czy Diament Meblarstwa 2018 – od lat zachwyca publiczność swoimi organicznymi, pełnymi światła kompozycjami. Jej prace można było oglądać na wystawach od Warszawy i Gdyni, przez Londyn i Paryż, aż po Wenecję.
Obecnie artystka przygotowuje się do udziału w jednym z najważniejszych wydarzeń świata szkła – The Venice Glass Week. To właśnie z tej okazji spotkaliśmy się z Aleksandrą Kujawską, aby porozmawiać o jej drodze twórczej, fascynacji szkłem, inspiracjach płynących z Sopotu i o wyjątkowej rzeźbie, którą już we wrześniu zaprezentuje w Wenecji.
Rozmowę z Aleksandrą Kujawską przeprowadziła Agata Cieślińska.
_________
Agata Cieślińska: Zacznijmy od samego początku. Jak zaczęła się Pani przygoda z tworzeniem?
Aleksandra Kujawska: Tak naprawdę zaczęło się to już we wczesnym dzieciństwie, kiedy dziadkowie, wujostwo i sąsiedzi zauważyli, że mam dar. Zaczęli zbierać moje rysunki już, kiedy miałam kilka lat. Kiedy malowaliśmy w domu, zamalowywałam cały papier zabezpieczający podłogę. Od początku były więc przesłanki, że coś się tutaj, w tym obszarze, wydarzy, że będzie to albo przyroda, rośliny i zwierzęta, albo coś związanego ze sztuką.
Takim poważnym pierwszym wydarzeniem związanym z fascynacją szkłem była wycieczka szkolna do Warszawy, gdzie jako dziewięciolatka zobaczyłam na wystawie w galerii przy Rynku Starego Miasta wielkie szklane kokony z bezbarwnymi, szklanymi pręcikami w środku. Zafascynowało mnie to niesamowicie. Był to pierwszy raz, kiedy widziałam rzeźby abstrakcyjne. Po latach okazało się, że to były prace Henryka Albina Tomaszewskiego, którego uwielbiam i którego twórczością inspiruję się, tworząc moje prace.
No właśnie, jak to się stało, że postanowiła pani pracować ze szkłem? Wydaje się to być bardzo wymagające tworzywo, momentami wręcz niewdzięczne i trudne do opracowania.
Przyznam, że szkło zawsze mnie fascynowało. Wracając do tematu dzieciństwa, bo wydaje mi się, że wiele z tego czasu człowiek nosi dalej w swoim życiu, pamiętam, że dziadkowie mieli piękne szkła i zastawy z porcelany. Kiedy dziadek otwierał swój szklany, podświetlany barek, częstując gości koniaczkiem, to lśniły tam kryształowe karafki z głęboko ciętego kryształu. Grawerowane i szlifowane, rozbłyskiwały w świetle i w lustrach. To była taka magia, taki teatrzyk. Dla mnie było fascynujące, jak szkło pracuje, jak odbija i rozszczepia światło. Później, jak każde dziecko, fascynowały mnie szkiełka z ulicy, które zbierałam.
Po latach, kiedy nadszedł czas, aby wybrać szkołę średnią, z radością i z ogromnym entuzjazmem zdałam do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Karkonoszach, w regionie, który jest związany ze szklarstwem od stuleci. Uczęszczałam do Liceum Sztuk Plastycznych o profilu Szkło Artystyczne.
A czy szkło jest wymagające? Tak, jest. Ale jest to taka materia, która, uważam, jest najwspanialsza na świecie. Zmienia swój stan skupienia z ciekłego w stały. Może być ostre, gładkie, chropowate, przezroczyste, bezbarwne, ale również kolorowe, pochodzi z natury. Sprawdza się też na przykład w technice, w nowoczesnych technologiach, w kosmosie. Największe teleskopy, które zbierają informacje z kosmosu, są również ze szkła. To niezwykła materia, która przeważnie kojarzy nam się tylko ze szkłem użytkowym. Mało zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielkie ma zastosowanie w nauce i technice ze względu na swoje właściwości optyczne i fizyczne. Jest to dla mnie ogromnie fascynująca i najwspanialsza na świecie materia.
Przygotowując się do wywiadu, czytałam na pani stronie, że bardzo mocno inspiruje się pani naturą. Widać tę miłość do zwierząt i ogólnie fascynację naturalnym życiem. Chciałabym się zapytać, nawiązując do miejsca, w którym jesteśmy, czyli do Sopotu, czy zdarza się pani, że zwykły spacer po plaży lub ładnie padające światło w jakiś sposób panią inspiruje?
Oczywiście, że mnie inspiruje, dlatego się tutaj przeprowadziłam! Całe życie przyjeżdżałam kilka razy w roku z moją córeczką do Sopotu. Nawet moje dziecko zostało ochrzczone w Sopocie, zresztą na plaży przez kapelana Ludzi Morza. Ogromnie czuję ten związek. Jako artysta potrzebuję takiego silnego prymatu natury, gór czy morza. Ten ogrom pozwala mi się skupić i zebrać myśli. Fascynuje mnie siła tego przestworu, jakim jest ta ogromna masa wody, żyjąca własnym życiem i wpływająca na nas. Inspiruje mnie to. Bardzo często chodzę po plaży. Zbieram też różne przedmioty wyrzucone z morza, czy to są jakieś stare deski, czy zardzewiałe części statków albo kutrów. One stają się częścią moich rzeźb. Czasem dmucham na nie potem szkło i ich odbicie pozostaje na zawsze w formie szklanej rzeźby.
Już w przyszłym tygodniu odbywa się The Venice Glass Week – wyjątkowe wydarzenie, o którym przyszłam dziś porozmawiać. Proszę mi powiedzieć, co to za wystawa? Jak to się stało, że się pani tam zgłosiła i wystawia pani tam swoje prace?
The Venice Glass Week to święto artystów szkła z całego świata. Odbywa się co roku we wrześniu i trwa dwa tygodnie. Jak wiadomo, Wenecja i Murano to kolebka artystycznego szkła. Wydarzenie i wystawy odbywają się na przestrzeni całej Wenecji – w galeriach, kościołach, halach, w różnych miejscach. Jest ich około 300 w ciągu tych dwóch tygodni. To ogromne, światowe wydarzenie. Najważniejszą wystawą The Venice Glass Week jest wystawa HUB w Palazzo Loredan, która jest organizowana przez miasto Wenecja, Instytut Szkła w Wenecji oraz inne fundacje związane ze sztuką i historią szkła. Na tej wystawie są prezentowani artyści w dwóch kategoriach: do 35. roku życia i powyżej. Ja jestem w tej drugiej kategorii. Na wystawę zapraszani są artyści, których dzieła komisja uznaje za najbardziej godne Palazzo Loredan. To wspaniała wystawa, która jest, tak jak mówię, zwieńczeniem i głównym punktem The Venice Glass Week. I mam to szczęście, że zostałam wyselekcjonowana z kilkuset artystów szkła, którzy się zgłosili.
A które ze swoich prac będzie miała pani okazję tam zaprezentować?
Jeżeli chodzi o prace, to jest seria, cykl, który się nazywa Widoki. I została wybrana rzeźba główna w kolorze różowo-białym z elementami złota, a drugą dobrałam do niej bezbarwną z elementami złota. Te rzeźby tak naprawdę wyglądają mniej więcej jak chmurka albo jak widok szczytów górskich. Są bardzo głęboko reliefowane, taka organiczna forma. Wykonuję je ze znalezionej kory, gałęzi różnych odpadów z danego obszaru, o którym wtedy myślę, jest mi bliski. I te góry, te widoki również zrobiłam z gałęzi z drzew, które znalazłam nad morzem. Nazwałam je Widok w różu. Tak jak tutaj mamy bardzo często takie wspaniałe wschody słońca nad morzem, kiedy całe niebo jest różowe i morze jest różowe, to jest zupełnie nieprawdopodobne. Dopiero jak tu zamieszkałam na stałe i mogłam to zaobserwować, jak to niesamowicie działa, ta barwa. I właśnie jedną z takich rzeźb ze znalezionych gałęzi na plaży i kory jest ten View in Pink, który został wybrany na wystawę w Wenecji.
Pięknie to wygląda. Jest taka wielowymiarowa. Wygląda trochę jak fala, trochę jak muszla, a trochę jak wschód słońca. To jest niesamowite, że tworzy to pani tyle czasu – bo to są przecież długie tygodnie – a to wygląda jak jeden taki krótki moment, ułamek sekundy uchwycony w szkle.
Zastygły na sekundę. Tak, dokładnie. To jest bardzo wymagające, tak jak pani zauważyła, nawet ze względów fizycznych. Wszystko trzeba zrobić bardzo szybko, w tempie. Wszystko musi być precyzyjnie zaplanowane i omówione z zespołem. Nie ma miejsca na błąd, ponieważ szkło momentalnie pęka. Nie może być długo na zewnątrz, musi być cały czas opracowywane. Cały czas jest w ruchu, jest obracane na piszczeli, a jednak musi mieć ten kształt, który zaplanowałam. Na tym polega profesjonalizm. Nie ma tu mowy o czymś, co jest przypadkowe.
Jaki był koszt przygotowania jednej takiej rzeźby, którą zaprezentuje pani w Wenecji? Tylko samego przygotowania, już bez transportu.
Koszt przygotowania takiej jednej rzeźby jest trudny do oszacowania, ale myślę, że to jest około kilkunastu tysięcy złotych. Tak naprawdę, żeby zrobić jedną taką rzeźbę, trzeba wynająć hutę na kilka godzin lub na cały dzień, a to są kolosalne koszty i nie wszystkie formy wychodzą. Taki koszt jest więc praktycznie o wiele wyższy. Gdyby chcieć to przeliczyć, przy tych wielkich rzeźbach, które mają wielkość, nie wiem, metra dwadzieścia, to są naprawdę tego typu koszty – nawet do około dwudziestu tysięcy złotych. Także to jest bardzo niszowe, bardzo wymagające i bardzo piękne.
Zgadzam się, są naprawdę przepiękne. Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję i zapraszam częściej!
[ZT]30786[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz