Zima to czas, kiedy ptaki żerujące w miastach szczególnie potrzebują naszej pomocy. Decydując się na dokarmianie, powinniśmy zdawać sobie sprawę z kilku podstawowych zasad i zagrożeń, z którymi się ono wiąże. Dzięki temu nasza pomoc nie wyrządzi więcej szkody niż pożytku.
Z Eweliną Kurach, sekretarzem zarządu Stowarzyszenia Ochrony Sów, rozmawia Przemysław Szczygieł
____________________
W tym roku jest wyjątkowy czas, bo mamy długą i ciepłą jesień, co jest związane ze zmianami klimatycznymi. Jakbyśmy mieli podać przykład, opierając się na obecnym roku, to jest to czas, kiedy jeszcze nie powinniśmy dokarmiać ptaków. Przy dokarmianiu jest kilka zagrożeń i kilka bardzo ważnych zasad, których musimy się trzymać, żeby odpowiedzialnie się zachować i nie zrobić krzywdy ptakom.
Gdybyśmy już w okresie październikowym czy wrześniowym je dokarmiali, to zatrzymujemy wtedy ich wędrówkę. To jest duże zagrożenie, bo ptaki w takiej sytuacji będą czuły, że mają odpowiednie miejsce do przezimowania i dostęp dobrej bazy pokarmowej. Kiedy zaś dojdzie do nagłego załamania pogody i przyjdzie ostra zima ludzie niechętnie dokarmiają i wtedy też najczęściej zapominają o regularności.
Bardzo nieodpowiedzialne jest to, kiedy na przykład wywiesimy karmnik i sypniemy ziarna raz na tydzień czy dwa. Musimy pamiętać, że ptaki przez cały czas muszą mieć dostęp do świeżego pokarmu - niespleśniałego i niezbutwiałego.
One się do tych ptasich stołówek przyzwyczajają i tak naprawdę wiele osób nie wie o tym, że w okresie zimowym zagrożeniem jest też to, że mamy bardzo krótki dzień świetlny. Ptaki, nawet gdyby były w stanie zebrać odpowiednią ilość pokarmu, to mają na to bardzo mało czasu, a muszą zebrać go tyle, by wartość energetyczna pozwoliłaby im przetrwać długą noc.
Różnica dnia i nocy ma tutaj ogromne znaczenie. Ważne oczywiście jest też to, czym i kiedy karmimy. Coraz więcej ludzi jest przekonanych i uczy też niestety tego innych, że ptaki można dokarmiać cały rok i to jest problem. Dokarmiają pisklęta ptaków wodnych, jak na przykład kaczki czy łabędzie. Te ptaki nie uczą się później od swoich rodziców, co można złapać, jak złamać czy co w ogóle nadaje się do jedzenia. One rosną na niewłaściwym pokarmie. To trochę tak, jak się dzieciom w przedszkolach tłumaczy. Wyobraźmy sobie, że będąc niemowlakami, nie bylibyśmy karmieni przez mamę mlekiem, tylko dawałaby nam suchy chleb.
To zależy od grupy ptaków. Ptaki wróblowe, te które najczęściej pojawiają się przy naszych karmnikach, karmimy ziarnem. Bardzo dobry jest słonecznik, najlepiej niełuskany. Chyba, że ktoś zamontował karmnik na swoim balkonie i ma sąsiadów pod sobą, wtedy lepiej zainwestować w ten już wyłuskany, bo potem sąsiedzi mogliby mieć do nas pretensje, że łuskami mają zabrudzony cały balkon.
Dobre są różne ziarna, a także orzechy niesolone. Pamiętajmy, że pokarm, który zawiera sól, jest przyczyną wielu chorób, a niekiedy nawet śmierci ptaków. Do karmienia nadają się też pestki dyni. Możemy też wrzucić do karmnika trochę płatków owsianych, siemię lniane czy słoninę, ale też świeżą, niesoloną. Dla takich ptaków to dobry pokarm.
Dokarmiać można też ptaki wodno-błotne, takie jak na przykład łabędzie, krzyżówki, a także różne inne gatunki, w tym mewy. Niestety ludzie bardzo często rzucają im pieczywo, a dzieci nawet ciasteczka czy czipsy. To jest największe zło. Pieczywo zawiera też sól i dużo różnych domieszek i ulepszaczy. Dla nas ten chleb też już nie jest dobry. Pamiętamy przecież, jak kiedyś smakował... Teraz nie wiadomo często, nawet jaki ma skład. Jest coraz gorszej jakości.
Chcąc dokarmiać ptaki wodno-błotne warto, żebyśmy poszli na spacer i wzięli ze sobą warzywa. Na przykład starte na tarce buraki albo marchewkę, Jeśli je gotujemy, to też pamiętajmy, żeby były bez soli. Płatki owsiane również się nadadzą do dokarmiania. Również w tym przypadku dobre będą też pestki dyni i rozmaite ziarna zbóż. Pamiętajmy jednak, że najważniejsza przy dokarmianiu jest regularność. Jeśli zdecydujemy się dokarmiać, to musimy to robić do czasu, aż warunki atmosferyczne się poprawią.
Dzieciom tłumaczę to na bardzo prostym przykładzie. Załóżmy, że chce pan pójść do restauracji w Sopocie, ale wszystkie są zamknięte, więc jedzie pan do Gdyni, bo wie, że tam jest dobra restauracja. Przychodzi pan do niej tydzień, dwa, miesiąc, aż pewnego dnia restauracja jest pusta i nie ma pan czasu na zdobycie pokarmu.
Właśnie tak. Dlatego pamiętajmy o tej regularności, a także o czyszczeniu karmników z odchodów, żeby powstrzymywać rozprzestrzenianie się chorób.
Jeśli temperatura się waha, jest mróz, a nagle zrobi się cieplej i śnieg się roztopi, pamiętajmy też, żeby wszystko wymieść. To jak z tą restauracją. Kiedy wchodzimy do niej, jeden człowiek jest zdrowy, inny chory, choć może nawet o tym nie wiedzieć. W ten sposób łatwo się łatwo zarazić i ptaki, kumulując się w jednym miejscu, też zarażają się różnymi chorobami.
[ZT]3324[/ZT]
Nie chciałabym się opierać na pytaniu o miesiące, bo parę lat temu, kiedy w listopadzie były minusowe temperatury, powiedziałabym panu, że już należy dokarmiać ptaki, a teraz absolutnie nie. Nie ma pokrywy śnieżnej, nie ma lodu. Te ptaki mają jeszcze dobrą bazę pokarmową, a te które nie mają, powinny polecieć już na wędrówkę. Nie powinniśmy zatrzymywać ich tutaj, bo później będą miały problem. To z naszej winy te ptaki często nie docierają na swoje zimowiska, skąd powinny wrócić dopiero na przedwiośnie czy wiosną.
Tak. Kiedy pojawia się śnieg czy lód, to jest ten czas, kiedy zaczynamy dokarmianie. Przy czym staram się tłumaczyć, żeby nie zawsze ingerować w to dokarmianie. Ptaki, które żyją w miastach i tak mają lepszą bazę pokarmową przez to, co znajdą. Także przez nasze resztki pożywienia, które niestety bywają niekiedy niezdrowe. To wynika z zanieczyszczenia środowiska i różnych innych zagrożeń związanych z tym, że wyrzucamy śmieci. Ptaki również przez to giną.
Dlatego jestem przeciwna kaczkomatom. Sama idea jest dobra, ale kaczkomaty, które widzę, produkują dużą ilość odpadów. Ziarno jest wydawane w małych plastikowych woreczkach i ludzie te woreczki wyrzucają. Dobrze by było, gdyby były takie kaczkomaty, w których np. kręcąc gałką, można by było sobie do ręki nasypać odpowiednią ilość ziaren i w ten sposób karmić. Już nawet papierowe opakowania byłyby lepsze, a nie folia.
Sama konstrukcja zależy od nas. Są nawet takie karmniki, które mają powierzchnię podstawy metr na metr lub nawet większe. Na naszych balkonach one mogą być małe. Warto zrobić karmnik samouzupełniający się. Nawet wykorzystując stare butelki plastikowe typu PET. W internecie są rozmaite instrukcje, jak taki prosty karmnik wykonać. On jest o tyle praktyczny, że kiedy raz wsypiemy do takiej półtoralitrowej butelki ziarno to z czasem, kiedy ptaki będą je wyjadały, ono samo będzie się uzupełniało i nawet kiedy my wyjedziemy na 2-3 dni, to one będą miały dostęp do pokarmu.
Takie samouzupełniające się karmniki można też kupić, ale one są droższe. Jeśli zaś chodzi o tradycyjne karmniki, to warto pamiętać o zadaszeniu, żeby chroniło podstawę, na którą wysypujemy ziarno, przed wiatrem i deszczem. To ważne, aby jedzenie nie gniło. Dobrze też, żeby sama podstawa była niecką, z której podmuchy wiatru nie rozdmuchają tego pokarmu.
Powinniśmy również uważać, żeby nie doprowadzić do sytuacji, w której nasz karmnik stanie się pułapką, gdy żerują np. ptaki wróblowe i przyleci krogulec. Z jednej strony mamy piramidę pokarmową, czyli krogulec się naje na przykład bogatką, ale może niekoniecznie chcemy to pokazywać dzieciom, jeśli mamy karmnik przed domem... Zadbajmy o to, aby te ptaki miały w karmniku dolot z każdej strony i czuły się bezpieczne, mogąc obserwować okolicę.
Jeśli zaś stawiamy karmnik w swoim ogródku, zadbajmy o to, żeby nie było łatwego dostępu dla kotów. Koty to jest największe zło dla bioróżnorodności w miastach. Musimy w tym momencie zdecydować - jeśli ktoś w okolicy zajmuje się kotami, a my chcemy postawić karmnik, to lepiej wybrać mniejsze zło i może niekoniecznie w tym miejscu ten karmnik stawiać. W przeciwnym wypadku ptaki, którymi się opiekujemy, będą źródłem uciech dla tych bezdomnych czy wypuszczanych kotów.
Przy karmniku będą to zazwyczaj różne gatunki sikor. Najpopularniejsza w miastach jest bogatka, ale to też jest trudne pytanie. Jeżeli miasto jest na styku lasu albo jest w nim bardzo dużo atrakcyjnych terenów zielonych, to mamy dużo większą różnorodność gatunkową ptaków. Pojawiają się różne gatunki dzięciołów, gile, trznadle czy szczygły.
[ZT]3174[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz