Zamknij

Molo, alejki i inne uroki XIX-wiecznej wsi! Sopot oczami Deotymy

10:23, 04.10.2022 . Aktualizacja: 10:23, 04.10.2022
Skomentuj Jadwiga Łuszczewska (Deotyma) Jadwiga Łuszczewska (Deotyma)

Rok 2022 został ustanowiony Rokiem Romantyzmu Polskiego. Dwieście lat od opublikowania "Ballad i romansów" Adama Mickiewicza Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zadecydował o tym, że należałoby uczcić ten wyjątkowy jubileusz. Polski romantyzm to jednak nie tylko Mickiewicz, ale także mniej popularni autorzy i autorki. Jak się okazuje w ich twórczości znajdziemy także odniesienia do Sopotu.

Sopocki ślad w polskiej literaturze XIX wieku możemy odnaleźć u Jadwiga Łuszczewskiej, autorki publikującej pod pseudonimem literackim Deotyma. To właśnie w jej pamiętnikach zachował się jeden z niewielu opisów naszego miasta z tamtego okresu. Deotyma przybliżyła czytelnikom swoje wrażenia z pobytu w Sopocie w 1858 roku. Jak zapamiętała nadmorską wieś? Na co szczególnie zwróciła uwagę? Przekonajcie się sami!

Sopot oczami Deotymy

"Dziś owa śliczna wieś rozkłada się w kształcie krzyża, którego ramiona wsparte są o wzgórza, a głowa patrzy w morze. Wszystko składa się z trzech ulic, a raczej alei, obstawionych domkami. Główna ulica Morska miłą pochyłością od gór do wody się spuszcza; dwie boczne – Północna i Południowa, biegnące wzdłuż morza, tworzą niby ramiona krzyża. (…)

Ulica Morska zmienia się na prostą drogę topolami wysadzaną. Po dwóch stronach rozwijają się nieprzejrzane niwy; wesoło tu dla oka, a razem miło jechać po unoszącej koła pochyłości. Ku końcowi dopiero pojawiają się mieszkania. Tu, równie jak na bocznych ulicach, każdy dworek stoi osobno, każdy ma swój ganeczek z wycinanym daszkiem albo namiot obszyty kolorową taśmą, albo, co najczęściej się zdarza, werandę obrosłą czy bluszczem czy dzikim winem, czy powojem, którego stufarbne kwiaty były właśnie w porze rozwicia.

Na każdym ganku, w każdej altanie widać stół pokryty jaskrawą opończą, a w około stołu zawsze tłumnie. Tu wystrojone podróżniczki siedzą z igłą; przy nich mężczyźni z gazetami. Wszędzie pełno igrających dzieci, których liczba w Sobotach nieledwie przeważa, bo lekarze najczęściej je tam wysyłają. (…)

U rozdroża, do którego biegają się trzy ulice, są dwa gmachy:”Kursal” dawny i nowy; znajdziesz tam rozliczne mieszkania, sale jadalne, balowe wielkie ganki. Przed wejściem rozrasta się aż do morza ogród, którego drzewa, jak ogromny zielony namiot, ocieniają altanę dla muzyki i siedzenia dla gości, pół dnia spędzających przy pogadance i kawie.

Ale najsilniej nęci przechadzka ciągnąca się za ogrodem, nazywana stegiem. Jest to pomost na palach rzucony w morze i ubrany ławkami. Tam podróżni najtłumniej się garną: są godziny, w których przecisnąć się nie można po nadwodnym ganku, bo też dziwno, ile to proste urządzenie nastręcza uroków...".

Źródło: 1858 r. Jadwiga Łuszczewska (Deotyma), za: Tomasz Dobrowolski, Wojciech Fułek, Wchodzić bez Pukania, 2012.

[ZT]14638[/ZT]

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%