Najpierw zorganizował zbiórkę na Monciaku, później zawiózł zebrane dary na Ukrainę. Pan Henryk Staszewski może być inspiracją dla wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcą wspomóc okupowaną Ukrainę i uciekających przed wojną uchodźców. Podróż udokumentował w mediach społecznościowych.
Bomby obok noclegu, ruiny miast, strzały - to rzeczywistość, którą pan Henryk zastał na Ukrainie. Zebrane dary, głównie leki i sprzęt medyczny, zawiózł do Żytomierza i Kijowa. Z okupowanych terenów chce wywieźć dzieci. W Chełmie odbiorą je przedstawiciele organizacji Serce Dzieciom - Fundacja Przyjaciół Wilna i Grodna.
W Żytomierzu spadła bomba na szkołę. Spałem obok niej. Miasto jest pod ostrzałem, nie mogę ryzykować wyjazdu z dziećmi. Ostrzelano obwodnicę miasta, pociski spadły na budynki - przekazał nam w niedzielę rano pan Henryk.
Niebezpieczna podróż pana Henryka nie zakończy się jednak na pojedynczej akcji pomocowej.
Później jadę do odebrać dzieci do Czernihowa. Tam jest dramat - dodaje Henryk Staszewski.
Bomby spadły na szpital i domy rodzinne - relacjonuje pan Henryk.
Henryk Staszewski codziennie relacjonuje sytuację na Ukrainie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Pod artykułem znajduje się galeria zdjęć nadesłanych przez pana Henryka.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz