Wspomnienia z dzieciństwa to osobista kapsuła czasu, którą każdy z nas nosi w sobie. Wypełniona beztroskimi chwilami, ciepłem rodzinnych relacji, ale też pierwszymi trudnymi doświadczeniami, stanowi nieocenione źródło inspiracji. Ola Kłos, autorka książki „Wszystko, co wiem (jako dziecko)”, postanowiła spisać swoje wspomnienia, aby podzielić się nimi z innymi. W rozmowie z naszą redakcją, opowiada, jak pisanie stało się dla niej nie tylko sposobem na zatrzymanie najpiękniejszych momentów dzieciństwa, ale i na odkrywanie siebie na nowo.
Z pisarką Olą Kłos rozmawiała dziennikarka serwisu Dzień Dobry Sopot - esopot.pl Angelika Balbuza.
___________
Angelika Balbuza (A.B.): Olu, we wstępie do swojej książki napisałaś dość krytycznie o sobie sprzed lat - "jaka byłam głupia, naiwna". Odpowiedziałabym na to, że tylko mądry człowiek wyciąga wnioski ze swojego postępowania.
Ola Kłos (O.K.): Obserwując swoje zachowanie z bezpiecznej odległości minionego czasu, można dojść do różnych wniosków. Ja w swoich młodszych poczynaniach widzę dużo dziecięcej naiwności, którą do dziś staram się przemycać do dorosłego życia. To właśnie naiwność i wiara, że wszystko będzie dobrze, pozwala mi zachować optymizm w każdej sytuacji. A głupota? Och, jaka ja byłam głupia! Ale też odważna, zdecydowana, znów, naiwna, rozmarzona i ciekawa. To właśnie w tej mieszance odkryłam, że chowa się esencja życia - robienie rzeczy pomimo tego, czy brzmią logicznie czy nie, czy przyniesie to korzyści, czy nie. Grunt, że w zgodzie ze sobą. Dopiero czas będzie ostatecznym sędzią. Musi tego czasu trochę minąć, by przyszła refleksja, a wraz z nią nauka.
A.B.: Czy pisząc tę książkę, chciałaś zatrzymać wybrane obrazy w pamięci niczym stopklatki filmie? Czy pisanie to dla metoda na archiwizację wspomnień?
O.K.: Od dziecka prowadzę pamiętniki w różnej formie - papierowe, blogi, albumy. Archiwizowanie życia jest dla mnie formą zatrzymania siebie i moich najbliższych dla tych, których nie będzie mi dane już poznać. Seria "Wszystko, co wiem" będzie właśnie tym - archiwum nie tylko wspomnień, ale przeżyć, przemyśleń na różnym etapie mojego życia. Pisząc kolejne części, przyglądam się temu, jak przez wpływ czasu i doświadczeń, patrzę na rodzinę, miłość, przyjaźń, pracę, naukę i samą siebie. Pozwalam sobie również przeżyć na nowo wspaniałe chwile, które spędziłam z moimi dziadkami, których z nami już nie ma. Ale są też i te trudne momenty - przeżywając je na nowo, docieram do nowych pokładów czułości do siebie i tych, którzy byli ze mną w tym czasie. Spisując to wszystko liczę, że zrobię miejsce w głowie na nowe przeżycia, bo już trochę mi to wszystko ciąży (śmiech)!
A.B.: Olu, jak to u Ciebie jest z pisaniem? Mogłabyś opowiedzieć o tym nieco więcej?
O.K.: Piszę od zawsze. Próbowałam innych form ekspresji, ale zawsze wracałam do słowa. Od dziesięciu lat piszę felietony pod nazwą Wylew Myślowy, dzięki którym poznałam swój głos i to, o czym chcę pisać. Zapraszam czytelników do każdego etapu mojego dorastania i towarzyszą mi w nowych przygodach.
Zaczęłam pisać jako studentka, która zrobiła sobie rok przerwy między studiami licencjackimi a magisterskimi. Wyjechałam na rok do Holandii, żeby odkryć, co właściwie chcę dalej robić. Tam powstały "Bajki przed 22", czyli seria mini opowiadań o dzieciństwie, dorastaniu i wczesnej dorosłości, od moich szóstych urodzin, aż do dwudziestych drugich. Stąd właśnie nazwa tej serii. To pozwoliło mi zebrać grono czytelników, którzy są ze mną do dziś.
Po powrocie pisałam o studiach, o relacjach, o miłości, o rozwoju. Potem o podróżach, pierwszych latach pracy w szkole, depresji i leczeniu, dorosłych decyzjach i krokach ku samodzielności. Dziś piszę głównie o macierzyństwie, bo to aktualnie teraz przeżywam i traktuję jako moją największa przygodę życia. Właśnie pisanie o macierzyństwie pozwoliło mi określić to, czemu piszę i po co to robię.
Piszę, by inni mogli poczuć się trochę mniej samotni. By mogli powiedzieć "też tak miałam". Pisanie połączyło mnie z mamami, które mają dzieci w podobnym wieku co mój syn i rozmawiamy o tym, jak bycie mamą na nas wpływa, co się zmienia, co nas przeraża i co daje radość. Dzięki tym kobietom nie czuję się nawet przez chwilę samotna w tej roli. Koniec końców nieważne, ile wsparcia i pomocy dostanę, bo ostatecznie nikt za mnie życia nie przeżyje, ale to co właśnie przechodzę, zrozumie druga mama, która jest na tym samym etapie co ja.
A.B.: Twoja książka to opowieść z czasów wczesnoszkolnych o dzieciństwie na przełomie tysiącleci. Ty miałaś szczęśliwe dzieciństwo, prawda?
O.K.: Sercem mojego dzieciństwa byli moi dziadkowie. Chociaż mieszkali setki kilometrów ode mnie, chwile z nimi spędzone były najbardziej formującymi momentami mojego życia, Wtedy dzieliło się ono na rok szkolny w domu i wakacje u dziadków. To dlatego zadedykowałam im tę część - bez nich byłabym raczej samotnym dzieckiem w dużym mieście. Wtedy jeszcze bez rodzeństwa, korzeni i bliskiej rodziny na miejscu.
Tak się złożyło, że dwóch dziadków i jedną babcię straciłam dosyć szybko, chociaż na tyle późno, że miałam okazję z nimi niejedną przygodę przeżyć. Myślę, że ich odejście było początkiem końca mojego dzieciństwa. Moją ostatnią babcię traktuję jak dobro narodowe, bo wiem, że to w niej jest resztka mojego dzieciństwa, a gdy ją odwiedzam, zmieniam się na chwilę w tego dzieciaka co wtedy - oglądam na kanapie z nią telewizję, jemy kotlety mielone, grzebiemy w ogródku, myję zebrane ogórki, jeździmy na targ i siedzimy pod parasolem, narzekając na upały.
A.B.: Rozumiem, że możemy się spodziewać części o dorastaniu?
O.K.: Kolejna część "Wszystko, co wiem (jako nastolatka)" będzie o czasie, gdy świat już przestaje pachnieć kotletami mielonymi, słodką herbatą i świeżymi pomidorami. Koniec podstawówki, wyjazd bez rodziców na rok do Londynu, początek gimnazjum i pierwsze nastoletnie miłości, złamane serca i imprezy, aż po koniec liceum, gdy niby świat stoi otworem, ale brakuje gotowości, by przejść przez próg. Ta część nie zapowiada się tak beztrosko jak ta dziecięca - zaburzenia odżywiania, pierwsza strata, przemoc rówieśnicza, niedojrzałość emocjonalna i fizyczna, zmiany zachodzące nie tylko w ciele, ale i w rodzinie i w gronie przyjaciół. Ale po każdej burzy można znów pójść na słoneczną plażę, więc będzie też o odkrywaniu siebie i swoich naturalnych talentów, o pierwszych pasjach i pracy, a także o przyjaźniach, które zostały ze mną do dziś, zdrowieniu i wierze, że to, co nie zabije, naprawdę nas wzmocni.
"Wszystko, co wiem" traktuję jako mój projekt na całe życie. Mam tyle do spisania, że mam co robić! Kolejne części już kiełkują w mojej głowie, ale na to jeszcze przyjdzie czas.
A.B.: Niedawno zostałaś mamą. Czy synek jeszcze bardziej motywuje Cię do tworzenia? Jak to jest?
O.K.: Urodziny dziecka przewartościowały mi cały świat. Pisanie stało się moją formą samopomocy, ale też i rozwoju. To właśnie będąc w ciąży napisałam "Wszystko, co wiem (jako dziecko)", ale dopiero po jego narodzinach sfinalizowałam pomysł i wydałam książkę. Teraz piszę więcej niż kiedykolwiek, chociaż czasu mam ułamek tego, co kiedyś. Opisywanie mojej macierzyńskiej przygody traktuję też jako pamiętnik dla niego, bo jeżeli on się kiedyś zdecyduje na założenie rodziny, to będzie mógł zobaczyć, jak nam było. Nawet jak mnie zabraknie, to moje słowa z nim będą. Najbardziej zmieniło się to, że pisanie stało się dla mnie priorytetem. Już nie traktuję swojej twórczości jako hobby, ale od miesięcy jest moją pracą. Codziennie coś piszę - książkę, felieton, krótki wpis na Instagramie. I za to macierzyństwu jestem bardzo wdzięczna - nadało temu wszystkiemu sens.
A.B.: Premiera twojej książki odbyła się już około miesiąca temu, w jednej z najpopularniejszych restauracji w Gdyni. To miejsce, domyślam się, że nie było wybrane przypadkowo?
O.K.: Absolutnie nieprzypadkowo. Do Ogniem i Piecem zawitaliśmy z moim narzeczonym Bartkiem kilka lat temu, jako studenci, i przez lata było to nie tylko nasze miejsce spotkań, ale też źródło przyjaźni, zrozumienia i dobrej zabawy. Ewolucja, jaką przechodzimy wraz z tym miejscem, jest przekomiczna - od imprez do rana i godzin spędzonych przy barze, przez organizowanie wydarzeń rodzinnych, baby shower i urodzin, aż po moją premierę książki. To miejsce, ci ludzie, są z nami od lat i nie było nawet mowy o tym, by poszukać czegoś innego.
A.B.: Olu, dziękuję za rozmowę.
„Wszystko, co wiem (jako dziecko)” autorstwa Oli Kłos to nie tylko książka, ale i osobista opowieść, która zabiera nas w podróż przez życie widziane oczami dziecka – pełne beztroskich zabaw, młodzieńczych błędów i refleksji nad zmieniającymi się priorytetami. Autorka, z charakterystycznym dla siebie humorem i wzruszającą szczerością, opisuje swoje doświadczenia z dzieciństwa i dorastania, tworząc swoisty pamiętnik, w którym każdy znajdzie odbicie swoich własnych wspomnień.
Całość podzielona na krótkie, intensywne historie, pełna jest zabawnych anegdot, przełomowych momentów oraz uniwersalnych spostrzeżeń o rodzinie, miłości, przyjaźni i odkrywaniu siebie. Ola Kłos przypomina, że w świecie dorosłych umyka nam to, co kiedyś było najważniejsze – poczucie, że każda chwila w dzieciństwie była warta zapamiętania. „Wszystko, co wiem (jako dziecko)” to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce jeszcze raz poczuć magię dzieciństwa i z humorem spojrzeć na własne życiowe lekcje, wyjaśniając, dlaczego dziecięca perspektywa pozostaje dla niej kluczem do zrozumienia dorosłości.
Książka jest dostępna w wersji elektronicznej na https://www.naffy.io/olaklos oraz w wersji papierowej na https://theinomhus.com/shop/.
Oprócz tego autorkę znajdziecie też tutaj:
[ZT]18202[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz