Wrażliwość artystyczna i miłość do pisania towarzyszyły jej od najmłodszych lat. Ewa Popławska, autorka powieści historycznych, podkreśla, że każde doświadczenie, nawet to, które zdaje się nieistotne, może wpływać na twórczość i widzenie świata. Już w najbliższą środę, 2 sierpnia, o godz. 18.00 pisarka spotka się ze swoimi czytelnikami w Sopocie, gdzie opowie o najnowszej książce zatytułowanej "Bezdroża".
Aby przybliżyć Wam nieco jej twórczość, z Ewą Popławską rozmowę przeprowadził Przemysław Szczygieł.
____
Co zainspirowało Cię do zostania pisarką? Czy jest jakiś przełomowy moment lub wydarzenie, które było kluczowe w kształtowaniu twojej artystycznej drogi?
Piszę od dziecka, więc dla mnie zawsze było to ważne. Przechodziłam przez różne etapy w życiu, z każdego wydarzenia wyciągałam lekcję. Myślę, że ważne jest wszystko, co przeżywamy, bo tylko dzięki ciągłości zmienia się sposób naszego myślenia. Piszę zupełnie inaczej niż kiedyś, bo dzięki zmianom stale do czegoś dojrzewam. Nie ma jednego czy dwóch kluczowych wydarzeń, wszystko jest ważne. Nawet to, czego nie zapamiętujemy. Wszystko nas kształtuje.
Opowiedz nam trochę o swoim procesie twórczym. Skąd czerpiesz pomysły na swoje książki i jak je rozwijasz? Co jest w nich najważniejsze? Czy są jakieś stałe tematy lub motywy, które nawracają w twojej twórczości?
Pomysły czerpię z życia, z rzeczywistości. Nigdy nie jest tak, że siadam przy biurku z kartką i staram się coś wymyślić. Te pomysły zawsze przychodzą do mnie mimochodem i nigdy nie wiem, kiedy coś mnie zainspiruje. Tak jest najciekawiej. Aczkolwiek pisarz to rzemieślnik i jeszcze musi ten pomysł ukształtować, nadać mu odpowiednią formę. Ważna jest zarówno treść, jak i sposób jej podania. Fabuła musi być spójna i bohaterowie wyraziści, ale nawet najlepsza koncepcja się rozwali, gdy język będzie nieadekwatny. Dlatego w książce wszystko musi grać.
Tworzę powieści historyczne, z tego powodu ważny dla mnie jest też research, czyli przygotowanie do pisania. Zajmuje mi od kilku miesięcy do roku, w zależności od książki.
Jeśli zaś chodzi o powracające tematy, to Czytelnicy mogą dostrzec zamiłowanie do tęsknoty i niespełnienia. Bardzo mnie to pociąga, jestem z natury nostalgiczna. W książkach szukam czegoś nieuchwytnego. Może to odpowiedź na pytanie, dlaczego piszę akurat powieści historyczne. Nieważne, ile czasu poświęciłabym na research, tego świata nie zobaczę dokładnie. Widzę w wyobraźni jedynie zniekształcone odbicie. I – jak każdy twórca – selekcjonuję tematy, poświęcając czas tym zagadnieniom, które mnie interesują. Wiem, że to wybiórcze traktowanie historii, natomiast o wszystkim nie da się napisać.
Czy masz jakieś rytuały czy rutynowe zwyczaje, które pomagają Ci w pisaniu? Jak w praktyce wygląda u Ciebie praca nad książką?
Podczas pisania lubię słuchać melodii. Najczęściej włączam składanki z Południowej Ameryki, dobrze mi się przy nich pracuje. W mojej ostatniej powieści, czyli w „Bezdrożach”, jest dużo muzyki klasycznej. Żeby napisać o koncertach, w których brał udział kompozytor Kazimierz Warszawski, słuchałam niektórych utworów Chopina i Beethovena. Pracę nad każdą powieścią traktuję holistycznie. To nie tylko pisanie, ale też research czy korekty przed wysłaniem do Wydawcy, a potem współpraca aż do dnia premiery i później.
Wielu pisarzy tworzy swoje postaci na podstawie ludzi, których spotkali w swoim życiu. Czy zdarza Ci się czerpać inspirację z rzeczywistych osób?
Nie, chyba że są to postacie historyczne. W książkach opisywałam już między innymi Jana Kazimierza Wazę, Jana Sobieskiego, hetmanów, burmistrzów miast, naukowców czy artystów. Ale postacie historyczne nie są pierwszoplanowymi. Fikcyjni bohaterowie pojawiają się w mojej głowie sami, nie mam żadnego wzoru, nie tworzę nikogo na podstawie znanych mi ludzi. Czasem tylko stwierdzam podczas pisania, że mój bohater jest w taki czy inny sposób podobny do kogoś, kogo znam. Nigdy jednak nie jest to celowe. I nigdy nie wybieram bohaterom zestawu cech. Staram się raczej za nimi podążać. To oni mnie siebie uczą.
Jakie są twoim zdaniem największe wyzwania, z jakimi musi zmierzyć się współczesny pisarz, zwłaszcza w dobie dynamicznie zmieniającej się technologii i mediów społecznościowych?
Teraz pisarz nie może tylko pisać, nad czym często ubolewam. Powinien się promować, a to oznacza rozwijanie kont w mediach społecznościowych. Nigdy za bardzo mnie to nie cieszyło. Za to lubię wychodzić do ludzi, brać udział w spotkaniach autorskich. Organizuję je z radością. Uwielbiam interakcję oko w oko z Czytelnikami. Ich pytania mnie cieszą, często przemyślenia są inne niż moje. Po to piszę książki – żeby każdy odnalazł w nich coś innego, coś dla siebie ważnego. Czytelnicy zwracają uwagę na coś, co dla mnie było wręcz niedostrzegalne. I dobrze, gdybyśmy wszyscy mieli taką samą wrażliwość, życie by było szalenie nudne. Zarówno w sadze rodzinnej o XVII wieku, jak i w „Bezdrożach” jest wiele wątków, które dają do myślenia.
Czy możecie podzielić się jakimś ciekawym anegdotami lub zabawnymi momentami, które miały miejsce podczas twoich spotkań z czytelnikami?
Było trochę zabawnych momentów, ale ja ich nie kolekcjonuję w głowie. Każde spotkanie jest inne i dzięki temu wyjątkowe. Wszystko się dzieje spontanicznie.
Co czujesz na myśl o tym, że już w środę spotkasz się z mieszkańcami Sopotu zainteresowanymi twoją twórczością? Czy Sopot albo szerzej - Trójmiasto - mają dla Ciebie szczególne znaczenie?
Tak, w Gdańsku rozgrywa się akcja trzech z pięciu moich powieści. „Ogniste serca” to opowieść o Gdańsku w czasach panowania króla Jana III Sobieskiego. Jestem z tej powieści bardzo zadowolona, włożyłam w nią mnóstwo pracy, ale dzięki temu Czytelnicy mogą się dowiedzieć, jak wyglądało kiedyś miasto. Opisałam nie tylko pobyt króla, ale również dawną architekturę, obyczaje, życie mieszczan i chłopów. Trzecia część sagi – „Kolce dzikiej róży” – to też gdańska opowieść, choć tam znajdziemy więcej Oliwy. Akcja „Bezdroży” również się rozgrywa w Gdańsku, ale tym razem tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej.
Uwielbiam Trójmiasto, w Gdańsku mieszkam od dziesięciu lat. Nie mogłabym mieszkać daleko od Bałtyku, pochodzę z Pomorza i – mimo upływu lat – jestem nim oczarowana. Tym bardziej się cieszę na spotkanie autorskie w Sopocie. To piękne miasto, również warte opisania.
Gdybyś miała w kilku słowach opowiedzieć o tym, dlaczego warto czytać Ewę Popławską, na co zwróciłabyś uwagę?
Myślę, że moje książki spodobają się osobom lubiącym nienachalnie podaną wiedzę historyczną. W powieściach jest dużo miłości, bo jestem romantyczką, co jednak nie oznacza, że ma to być miłość jak z bajki. Przeciwnie – im ciężej i mroczniej, tym lepiej. Lubię rozwijać wątki obyczajowe, nawiązywać do relacji społecznych, międzyludzkich. Moi Czytelnicy sami decydują, co wynoszą z książki. Najgorsza rzecz to moralizowanie. Staram się tego zawsze unikać. Myślę, że moje powieści dają do myślenia i można do nich podchodzić indywidualnie. Każdy znajdzie w tych książkach coś innego. A ja potem z przyjemnością przychodzę na spotkania autorskie i zbieram różne relacje od Czytelników. Cieszę się ich wrażliwością, zmieniam na chwilę mój punkt widzenia i patrzę na książkę ich oczami. To jest piękne.
Dziękuję za rozmowę.
[ZT]18173[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz