W dwudziestoleciu międzywojennym Sopot był jednym z najmodniejszych kurortów nadbałtyckich. Nazywano go „Riwierą Północy”, a sezon letni przyciągał tu arystokrację, dyplomatów, artystów i bogatych przemysłowców z całej Europy. W centrum ich świata znajdowały się dwa miejsca – Hotel Kasyno (dzisiejszy Grand Hotel) oraz sopockie molo – które stały się symbolami luksusu, statusu i stylu życia międzywojennej elity.
Ukończony w 1927 roku, Hotel Kasyno był perłą w koronie sopockiej architektury. Ten monumentalny gmach w stylu neobarokowym powstał z myślą o najbardziej wymagających gościach – jego wnętrza lśniły marmurem, złoceniami i kryształowymi żyrandolami. Apartamenty rezerwowano miesiące wcześniej, a obsługa spełniała każde życzenie.
Gościli tu m.in. prezydent Ignacy Mościcki, Józef Beck, a także zagraniczni dyplomaci i znane postacie życia kulturalnego. W hotelowej restauracji toczyły się kolacje dyplomatyczne, a wieczorami odbywały się bale, koncerty i dancingi – z udziałem orkiestr i tancerek sprowadzanych z Berlina czy Paryża.
Zaledwie kilka kroków od hotelu rozciągało się najdłuższe drewniane molo w Europie – miejsce codziennych spacerów, przesiadywania na ławkach i flirtów. Dla wielu molo było czymś więcej niż deptakiem – pełniło funkcję towarzyskiego wybiegu, na którym prezentowano stroje od wiedeńskich i paryskich krawców, nowe kapelusze czy... świeżo zawiązane znajomości.
Elita bywała na molo nie tylko dla morza i jodu, ale dla widoczności – obecność w tym miejscu była swoistym potwierdzeniem przynależności do wyższych sfer.
Choć Sopot tętnił życiem i blaskiem, jego piękna fasada skrywała również mroczniejsze historie. Wśród hotelowych gości bywały osoby z problemami osobistymi, które do kurortu przyjeżdżały nie tylko po wypoczynek, ale i ucieczkę. Znane są przypadki samobójstw popełnianych w pobliżu molo – delikatnie ukrywanych przez lekarzy i władze, by nie psuć wizerunku miasta. Wizerunek luksusu musiał pozostać nienaruszony.
Hotel i molo były niczym scena, na której rozgrywało się życie przedwojennego Sopotu. To tutaj zawierano znajomości, omawiano interesy, romansowano i świętowano. A wszystko to w rytmie foxtrota i przy dźwiękach orkiestry, w cieniu słomkowych kapeluszy i wieczorowych sukni.
Dzisiejszy Sopot nadal nosi ślady tamtej epoki – choć minęły lata, duch elegancji i towarzyskiej energii z czasów międzywojnia wciąż unosi się nad Grand Hotelem i molo. Wystarczy się rozejrzeć – i wyobrazić, że zza rogu nadchodzi dama w jedwabnej sukni, a za nią elegancki pan w cylindrze.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz