Czy Sopot powinien wprowadzić darmową komunikację miejską, bezpłatne parkowanie dla mieszkańców oraz strefy ograniczonego wjazdu? A co ważniejsze – kto powinien o tym decydować: radni, eksperci czy sami mieszkańcy? Te pytania rozgrzewają lokalną scenę polityczną i opinię publiczną w związku z dzisiejszą sesją Rady Miasta, podczas której radni zdecydują, czy w Sopocie odbędzie się lokalne referendum w tych trzech kwestiach.
Z wnioskiem o referendum wystąpił Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości, uzasadniając, że sprawy objęte projektem uchwały (druk 135) mają bezpośredni wpływ na codzienne życie sopocian. Radni opozycji podkreślają, że brak zgody na referendum będzie oznaczać "brak odwagi do wysłuchania mieszkańców" oraz "lęk przed ich prawdziwą opinią". Wskazują też, że wiele miast w Polsce – niekiedy mniejszych i z bardziej ograniczonym budżetem – z powodzeniem wdrożyło darmowy transport publiczny. W drugiej strony słychać jednak obawy – czy za hasłami o demokracji nie kryją się polityczne kalkulacje?
Zwolennicy referendum uważają, że miasto powinno być prowadzone „z mieszkańcami i dla mieszkańców”. Ich zdaniem decyzje o darmowym transporcie, parkowaniu czy organizacji przestrzeni publicznej powinny być poprzedzone powszechnym głosowaniem – właśnie po to, by uniknąć sytuacji, w której o losach codziennego życia decyduje wyłącznie wąskie grono radnych.
Wśród radnych opozycji pojawiają się również głosy, że sopocki system transportowy jest przestarzały i niedostosowany do potrzeb mieszkańców – średni wiek autobusów wynosi aż 32 lata, a miasto nie posiada własnej floty ani wydziału transportu. W ich opinii referendum miałoby stać się impulsem do systemowych zmian.
"Dla wielu osób, zaskakującym jest fakt, że połowa mieszkańców Sopotu już teraz korzysta z darmowej komunikacji miejskiej: dzieci, seniorzy, Duże Rodziny, dawcy krwi, kombatanci, itd. Pozostała połowa w ok. 50 % korzysta z ulg. Więc jedynie jedna czwarta sopocian musi płacić pełną stawkę. Naszym zdaniem zdecydowana większość mieszkańców popiera model darmowej komunikacji w całym mieście" - przekonuje Jakub Świderski, radny Sopotu.
[ZT]31795[/ZT]
Innego zdania są radni rządzącej koalicji. Dla przykładu Barbara Brzezicka przed sesją Rady Miasta tłumaczyła w sieci, że zamiast ogólnikowego głosowania „tak” lub „nie”, lepszym rozwiązaniem w jej opinii byłby panel obywatelski – forma dyskusji, w której losowo wybrani mieszkańcy zapoznają się z tematem, analizują go wraz z ekspertami i wypracowują konkretne rekomendacje.
"Złożyliśmy jako radni komisji gospodarki komunalnej wniosek o przeprowadzenie panelu obywatelskiego na temat polityki parkingowej miasta. Panel będzie się opierał na grupie wylosowanej ze wszystkich mieszkańców Sopotu i pozwoli im zapoznać się gruntownie z tematem przed podjęciem decyzji. Jestem wielką zwolenniczką demokracji opartej na losowaniu, więc nie mam wątpliwości, że to najlepsze rozwiązanie. Jeśli chodzi o ekspertów, to mam nadzieję, że będziemy korzystać z wiedzy Marcina Gerwina, do którego mam zaufanie w tej kwestii" – przekazała radna Barbara Brzezicka.
Radna Koalicji dla Sopotu wskazuje również na wyniki ubiegłorocznego badania opinii publicznej. Jak przekonuje, mieszkańcy nie wykazali jednoznacznego poparcia dla darmowej komunikacji, a największym problemem okazała się niska częstotliwość kursów.
"Na podstawie wyników można się spodziewać, że mieszkańcy zagłosowaliby w większości przeciw darmowej komunikacji. Wydaje się też, że kluczowe dla zwiększenia atrakcyjności zbiorkomu jest zwiększenie częstotliwości autobusów i takie jest też moje zdanie (szczególnie 144 i 185 w weekendy jeżdżą dramatycznie rzadko). To w moim odczuciu teraz priorytetowy wydatek. Osobiście nie jestem przeciwna wprowadzeniu darmowej komunikacji akurat w Sopocie, ale ważny jest dla mnie argument o tym, że to często prowadzi do ograniczenia przemieszczania się pieszo, a tutaj zgadzam się z celami zawartymi w strategii miasta Sopotu, że priorytetowy jest ruch pieszy i rowerowy (seniorzy i tak jeżdżą za darmo)" – twierdzi Barbara Brzezicka.
Z takim stanowiskiem nie zgadzają się radni Prawa i Sprawiedliwości.
"Podczas komisji, na których omawiano ten projekt, radni grupy rządzącej argumentowali, że mieszkańcy nie mają wystarczającej wiedzy, by podejmować decyzję w sprawach takich jak darmowa komunikacja czy parkowanie. Proponowano organizowanie panelu obywatelskiego, czyli konsultacji z „ekspertami" , ale nie w formie referendum. Eksperci zapraszani przez urząd mają bowiem zawsze identyczne zdanie, jak urzędnicy. A ci, którzy wyrażają odmienne opinie, są w najlepszym przypadku niezauważani, w najgorszym – uznawani za niekompetentnych lub ośmieszani. Naszym zdaniem ma to być kolejna próba zmanipulowania wyników" – uważa Jakub Świderski.
Kolejnym punktem zapalnym jest propozycja bezpłatnego parkowania dla mieszkańców w strefie płatnego parkowania. Zwolennicy tej zmiany argumentują, że sopocianie już teraz ponoszą duże koszty życia i nie powinni być traktowani jak turyści. Przeciwnicy natomiast ostrzegają, że wpływy z opłat za parkowanie są ważnym źródłem dochodów budżetowych – to środki, które mogłyby wspierać transport publiczny czy inwestycje w infrastrukturę. Oprócz tego wskazuje się również na cel opłat - większą rotację samochodów parkowanych w centrum. Przeciwnicy zmian podkreślają też, że mieszkańcy już teraz mogą korzystać dwa razy dziennie z preferencyjnych zniżek na pierwszą godzinę parkowania.
Czy darmowe parkowanie zwiększyłoby mobilność mieszkańców, czy przeciwnie – doprowadziło do większego zatłoczenia i problemów w centrum?
[ZT]31892[/ZT]
Trzeci temat referendum dotyczy tzw. stref ograniczonego wjazdu. Pomysł ten, zgodny z trendami z innych europejskich miast, ma ograniczyć hałas, smog i ruch samochodowy.
Wprowadzenie Strefy Ograniczonego Ruchu (SOR) w Sopocie z jednej strony może znacząco poprawić komfort życia mieszkańców ścisłego centrum, ale z drugiej może budzić obawy tych, którzy mieszkają tuż poza jej granicami. Choć intencją władz miasta jest „uspokojenie” ruchu samochodowego i poprawa jakości przestrzeni publicznej, zdaniem przeciwników tego pomysłu dla wielu sopocian oznacza to realne pogorszenie codziennych warunków życia.
Kluczowym zarzutem wobec projektu – sformułowanym m.in. przez radnego Jakuba Świderskiego – jest nierównomierne traktowanie mieszkańców. Osoby zamieszkujące w strefie nie tylko zachowują możliwość wjazdu, ale również otrzymują prawo do bezpłatnego parkowania. Tymczasem mieszkańcy sąsiednich ulic, zostają z dnia na dzień pozbawieni dostępu do tej przestrzeni. Oznacza to, że mimo iż mieszkają zaledwie kilkadziesiąt metrów od strefy, ich prawa w kwestii parkowania zostają niemal zrównane z turystami. Paradoksalnie – choć są „najbliższymi sąsiadami” – będą zmuszeni do parkowania dalej. Oprócz tego istnieje także ryzyko, że może dojść do przeniesienia problemu zamiast jego rozwiązania.
Warto jednak pamiętać, że wprowadzona niedawno Strefa Ograniczonego Ruchu (SOR) w Sopocie ma charakter pilotażowy i jej celem jest m.in. zbadanie tego, jak takie rozwiązanie rzeczywiście sprawdzi się w Sopocie.
[ZT]31976[/ZT]
Dzisiejsza decyzja Rady Miasta może zamknąć temat referendum – ale nie zakończy dyskusji o tym, jak w Sopocie powinny wyglądać procesy decyzyjne. Panel obywatelski, referendum, a może rozbudowa lokalnych form dialogu, takich jak rady dzielnic i otwarte debaty – każde z tych rozwiązań ma swoich zwolenników i przeciwników. Jedno jest jednak pewne: przyszłość miejskiej demokracji w Sopocie zależy od tego, jak bardzo jej mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce – nie tylko podczas głosowań, ale też na co dzień. Dlatego zachęcamy do udziału w dyskusji – na naszej stronie oraz w mediach społecznościowych. Wasz głos ma znaczenie.
[ZT]31985[/ZT]
6 0
Gdyby odbyło się referendum w powyższej sprawie, mieszkańcy Sopotu, jestem o tym przekonany byliby za darmową komunikacją i parkowaniem.
3 0
Skoro jest możliwość wylosowania mieszkańców i przeprowadzenia panelu dyskusyjnego po wcześniejszym zapoznaniu się z tematem, to jaki problem iść w wersję szwajcarską demokracji i najpierw pozwolić mieszkańcom zapoznać się z tematem (wrzucając do skrzynek mieszkańców informacje dotyczące planowanego referendum), a następnie je przeprowadzić? Sopot nie jest na tyle duży, żeby generowało to jakieś szczególnie olbrzymie koszta.
Nie wiem, kto Pani Brzezickiej powiedział, że częstotliwość kursów jest największym problemem sopockiej komunikacji. Owszem, to problem, nawet duży, zwłaszcza, jeżeli chodzi o linię 185 i dojazd na osiedle na Kujawskiej, na które ciężko jest podejść nawet osobie zdrowej i młodej przez tę gigantyczną górkę. Ale mnie, jako osobę młodą, po studiach, zdecydowanie od korzystania z komunikacji w mieście odstraszają ceny biletów, a nie częstotliwość jej kursowania. Nie mam potrzeby kupowania miesięcznego, a ceny biletów jednorazowych/godzinnych odleciały w kosmos. Sopot jest niewielkim miastem i to, że ceny biletów są takie same jak w Gdańsku jest skandaliczne. W Gdańsku w ciągu godziny na tym bilecie przesiądę się i 3/4 razy. Gdzie się mam w Sopocie przesiadać i po co? Wychodzi na to, że ten bilet w Sopocie w praktyce jest jednorazowy. A oznacza to, że płaci się tyle za przejechanie 3-4 przystanków...
0 1
Nie ma nic za darmo. Mieszkańcy za to zapłacą.
Ewentualnie w sezonie z ograniczeniem wjazdu dla pojazdów turystów.