Już w sobotę, 12 października, podczas konferencji "Pomost Porozumienia" w Sopocie, prof. Bogdan de Barbaro – wybitny psychiatra i psychoterapeuta – poprowadzi wykład „Rodzina w czasach chaosu: kto (i co) potrzebuje terapii?”. To wyjątkowa okazja, by poznać perspektywę terapeuty, który wierzy, że jego misja wykracza daleko poza mury gabinetu, a terapia może być odpowiedzią na wiele wyzwań współczesnych rodzin.
O nadchodzącym wydarzeniu z prof. Bogdanem de Barbaro rozmawiała Angelika Balbuza.
________
Panie Profesorze, dlaczego się zdecydował się Pan na udział w konferencji Pomost - Porozumienia w Sopocie? Czy coś przekonało Pana bezpośrednio?
Wie Pani, ja rzeczywiście wierzę, że psychoterapeuta nie tylko pracuje z pacjentami, ale jest też obywatelem. Jestem przekonany, że warto być po stronie dobra. Wiem, że to brzmi patetycznie, ale chodzi mi o to, że nie należę do tych terapeutów, którzy by uważali, że jedynym miejscem, gdzie ma być zlokalizowana ich aktywność, jest gabinet terapeutyczny. Psychoterapeuta właśnie mocą tej wiedzy, którą ma z gabinetu, może się przydawać poza gabinetem. Na przykład wiedza na temat tego, jak ludzi nie ranić, jak pomagać tym, którzy są emocjonalnie bezradni, jak zadbać o to, co można by określić jako społeczną wrażliwość. To często jest wiedza płynąca z doświadczenia gabinetowego.
Co zadecydowało o temacie wystąpienia - „Rodzina w czasach chaosu: kto (i co) potrzebuje terapii?”
Oprócz tego, że jestem psychoterapeutą, to mówiąc bardziej szczegółowo, jestem też terapeutą rodzinnym. To, co się dzieje w rodzinach, bardzo często jest źródłem cierpienia małżonków, partnerów czy dzieci. Jeżeli można wspólnie z ludźmi spoza branży zastanawiać nad tym, jak zadbać o dobrą rozmowę, jak wychodzić z konfliktu, to chętnie się w to angażuję, bo chcę się przydawać.
Pojęcie rodzina w czasach chaosu. Co miał Pan na myśli pod słowem „chaos”?
Żyjemy w czasach, gdy świat bardzo się zmienia. Zmieniają się reguły gry, zmieniają się role społeczne, zmieniają się role rodzinne. Dawniej kobieta była przeznaczona, mówiąc w cudzysłowie, do tego, żeby pilnować ogniska domowego. Dzisiaj – i słusznie – też ma ambicje zawodowe. Dawniej był patriarchat, dzisiaj ten patriarchat się kruszy – i znowu: całe szczęście – ale wcale to nie jest łatwe dla mężczyzn. Dawniej, jak ktoś był starszy, to był mądrzejszy, bo mądrości przybywało z wiekiem, z doświadczeniem, z kolejnymi latami. A dzisiaj mądrzejszy jest ten, kto się urodził w erze internetu, smartfona i lajków.
Na pewno mądrzejszy?
Mądrzejszy w takim sensie, że bardziej społecznie inteligentny. Ale nie dziwię się Pani pytaniu.
Chętnie podejmę Pani sceptycyzm, dlatego, że być może mądrość to jest coś bardziej głębokiego niż tylko sprawność obsługiwania komputera. Gdyby tak na to popatrzeć, to relacja wnuka z dziadkiem, a więc osób różniących się o dwa pokolenia od siebie, może być albo konfliktowa, albo taka, że nic nie mają sobie do powiedzenia, albo przeciwnie, mogą wzajemnie się wzbogacać. Jeden od drugiego różnych rzeczy może się uczyć. Do tego potrzebna jest pewna emocjonalna otwartość, do tego potrzebny jest pewien rodzaj zaciekawienia, życzliwości. Nie jest to takie łatwe, nie jest takie oczywiste, jak teraz w takich gładkich słowach to opisuję. Dlatego terapeuta z tym doświadczeniem praktycznym może się przydać ludziom spoza gabinetu.
Jak najbardziej rozumiem. Panie Profesorze, kto i „co” potrzebuje terapii? Czy to „co” z tematu wystąpienia to celowy zabieg?
Kto potrzebuje terapii? Ten, kto cierpi.
To może wszyscy?
Nie aż tak, bo gdyby tak było, to ludzie by sobie odbierali sprawczość, a często jest tak, że dysponują oni zasobami, by sobie pomóc. Być może pierwszym krokiem powinno być sięganie po te zasoby, które człowiek ma, ale ich nie docenia. Czasem dana osoba nie potrzebuje terapii, tylko może pójść z przyjaciółmi i porozmawiać. Czasem człowiek nie potrzebuje terapii, tylko wystarczy, żeby zrezygnował z walki, napięcia i rywalizacji rodzinnej i otworzył się na drugiego. Ale jeżeli to nie działa, jeżeli cierpienie się pogłębia, jeżeli sposoby, którymi ludzie dysponują, nie pomagają im wydobyć się z jakiegoś dołka, czy to lękowego, czy to depresyjnego, czy to jakiejś życiowej bezradności, to wtedy potrzebni są terapeuci czy też terapeuci rodzin i par.
Natomiast odnosząc się do Pani pytania, o to, co potrzebuje terapii... Możliwe, że to troszkę taka prowokacja, żeby na przykład zwrócić uwagę, że to, co się dzieje między ludźmi w grupach zawodowych albo w grupach społecznych jest niebezpieczne. Na przykład polaryzacja polityczna jest czymś takim. To jest to, co sieje nienawiść. Niech ludzie się dowiedzą, że hejtowanie nie tylko szkodzi odbiorcy, ale także szkodzi nadawcy! Dlatego na pytanie, co potrzebuje terapii, należałoby odpowiedzieć, że być może terapii potrzebuje społeczny klimat i właśnie ze względu na niego terapeuci mogą się przydawać. Tak, to taka prowokacja.
A komu szczególnie poleca Pan nadchodzący wykład? Kogo chciałby Pan zaprosić w sobotę o 11:00 do Hotelu Haffner?
Zaprosiłbym tych, którzy mają w sobie te pytania: jak żyć? jak się wydobyć z kryzysu? Natomiast ci, którzy są w stu procentach pewni, że dobrze wiedzą, to albo sobie radzą, albo sobie nie radzą. W każdym razie mają w sobie pełne przekonanie co do tego, jak żyć, więc nic z tego. Oni nie skorzystają.
Jeśli zaś ktoś ma jakąś wątpliwość, ma ochotę szukać, jest gotów otworzyć się na zdanie innego, to wierzę, że taki ktoś może skorzystać. Innymi słowy, wierzę w sens niepewności. Może to brzmi paradoksalnie, ale o to proszę. Takie osoby szczególnie zapraszamy.
________
Więcej informacji o zbliżającej się konferencji "Pomost Porozumienia" w Sopocie:
[ZT]27495[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu esopot.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz