Telefon w ziemiance i poszukiwania w kierunku Gdańska. Mija tydzień od obławy na Grzegorza Borysa

Po tygodniu poszukiwań funkcjonariuszom nie udało się odnaleźć Grzegorza Borysa. 44-latek podejrzewany jest o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem swojego sześcioletniego syna. Media codziennie ujawniają nowe fakty w sprawie. Poddają także w wątpliwość część wiadomości przekazywanych przez policję i pozostałe służby uczestniczące w obławie.

27 października rano Gazeta Wyborcza przekazała nieoficjalne informacje pozyskane od śledczych. Wynika z nich, że w jednej z ziemianek na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego poszukujący mogli znaleźć rzeczy należące do Grzegorza Borysa. Chodzi m.in. o telefon komórkowy, kosmetyki i inne rzeczy, które mógł pozostawić po sobie podejrzany. Trop podjął pies. Podobnie jak w przypadku innych doniesień prasowych, służby nie potwierdzają kwestii poruszanych w artykule.

Na terenie TPK znaleziono dużo rzeczy, ponieważ nie tylko poszukiwany Grzegorz Borys uprawiał tam bushcraft. Na pewno coś znaleziono, natomiast nie ma informacji wskazujących na to, że znalezione rzeczy należały do poszukiwanego. Trwają ustalenia do kogo one należały - powiedziała rzeczniczka prasowa Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Elblągu kpr. Daria Lubianiec.

Szczegóły sprawy przekazał anonimowo jeden z funkcjonariuszy.

Zakładamy, że może mieć przy sobie kilka telefonów i obserwować, co dzieje się w mediach. Może też celowo wysyłać policji informacje z fałszywymi tropami – czytamy na łamach Gazety Wyborczej.

Znalezione rzeczy mają potwierdzać, że 44-latek nadal przebywa na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Informator Gazety Wyborczej ucina jednak wcześniejsze spekulacje wskazujące, że postać Grzegorza Borysa widzieli funkcjonariusze lub kamera termowizyjna śmigłowca. – Nikt nie może natomiast zapewnić, że na pewno go widział – podkreślił policjant.

[ZT]19473[/ZT]

Policja bada różne tropy

Gazeta Wyborcza, powołując się na źródła wśród śledczych, poinformowała, że w sprawie Grzegorza Borysa prowadzone są różne działania, nie tylko dotyczące pobytu mężczyzny w lesie. Sprawdzano, czy 44-latek nie uciekł promem Stena Line do Szwecji. Wciąż nie wiadomo jednak, jak szeroko zakrojony plan przygotował podejrzany o zabójstwo syna.

Po tym, co zrobił, nie możemy zakładać, że myśli racjonalnie. Ale teraz równie dobrze może być gdzieś na terenie Kaszub - przekazał Wyborczej informator.

Redakcja przypomniała także, że 26 października minął siódmy dzień poszukiwań. Przedłużające się działania mają wywoływać nerwową atmosferę wśród dowodzących akcją.

Zaraz minie tydzień poszukiwań. Atmosfera wśród dowódców robi się coraz bardziej nerwowa. Zaraz na początku akcji decyzje o organizacji poszukiwań powinny zapadać dużo szybciej - uważa rozmówca Wyborczej.

Kluczowe miały okazać się pierwsze godziny po zabójstwie. Poszukiwania rozpoczęto pięć godzin po otrzymaniu informacji o zdarzeniu.

Typujemy, że Borys nie popełnił samobójstwa, ale nadal się ukrywa. Wbrew doniesieniom mediów, nie ma żadnej pewności, że jest w lasach. Ale akcja musi trwać - czytamy w materiale Pawła Wojciechowskiego.

Kolejna zmiana obszaru poszukiwań?

W ciągu ostatnich dni, między innymi 26 października, mieszkańcy Gdyni, Gdańska, Sopotu oraz powiatu kartuskiego otrzymali Alert RCB dotyczący poszukiwań mężczyzny. 

Uwaga! Policja prowadzi w Gdyni poszukiwania Grzegorza Borysa. Nie utrudniaj działań służb i nie wchodź do lasu na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Początkowo działania miały koncentrować się w lasach pomiędzy Karwinami a Witominem. Doniesienia medialne mówiły także o nasilonej akcji służb w okolicy Demptowa. Gazeta Wyborcza przekazała jednak, że posiada informacje o przeniesieniu rejonu poszukiwań z Gdyni w kierunku oliwskich lasów.

44-letni Grzegorz Borys jest podejrzany o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Do zbrodni doszło w piątek, 20 października rano w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni Fikakowie. Mężczyzna poszukiwany jest listem gończym. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. 

[ZT]19438[/ZT]