Sopot jednoznacznie kojarzy się z odpoczynkiem, zabawą i imprezą. Na Monciaku promotorzy zapraszają do klubów, a plaża i bary wypełnione są miłośnikami radosnych hulanek. Jak dokładnie młodzi spędzają czas w Sopocie? Jak wygląda ta słynna sopocka impreza? Żeby zachować bardziej realny obraz, o zdanie zapytaliśmy zarówno dwudziestoczteroletnią mieszkankę Sopotu, jak i trzydziestoletnią miłośniczkę Sopotu, która jest już mamą.
Dwudziestoczteroletnia Klaudia, studentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Gdańskim, opowiada:
Jak bawimy się w Sopocie? Jak najlepiej! Mimo wszystko jesteśmy studentami, więc wieczór zwykle zaczynamy u kogoś w mieszkaniu, taki before. Spotykamy się koło dwudziestej i wiadomo, idą w ruch przekąski, chipsy, chrupki, czasami coś zdrowszego, no i alkohol: wino, jakieś smakowe piwka, często proste drinki z wódką. Zależy co akurat się trafi. Staramy się być raczej oszczędni, więc jak ktoś od rodziców przywiezie własnoręcznie robioną nalewkę, to dopiero jest święto! No, ale nie chlejemy bez umiaru, co to to nie. Tylko tak, żeby było wesoło i fajnie. Przy tym oczywiście są rozmowy, ploteczki, czasami jakaś planszówka. A potem, koło północy, idziemy na miasto.
W odpowiedzi Klaudia rzuca listą nazw. Poleca „Małe Piwko”, gdzie można zjeść pyszną pizzę i napić się wybornego grejpfrutowego szota. W „Sherlocku” czeka tanie piwko i, jak ktoś ma ochotę, można pograć w szachy.
Czasami idziemy do „3 sióstr”, „BOTO”, ale to wtedy, gdy wpadnie dodatkowa kaska – a to ze stypendium, a to jakaś mała premia z pracy. Drinki tam są jednak dosyć drogie, dodaje rozmówczyni.
A gdzie młodzi chodzą tańczyć? Tu odpowiedź wydaje się dosyć zaskakująca, bo Klaudia mówi, że za bardzo nie chodzą.
Wszędzie turyści, jakieś dziwne typy albo właściwie rozebrane laski. Niestety z koleżankami w tych zwykłych klubach często jesteśmy nagabywane, więc czasami, jak mamy ochotę sobie potańczyć, idziemy do HAHu. Tam zawsze jest jakaś taka bardziej przyjazna atmosfera, nikt nie zagaduje nieprzyjemnie, ludzie się uśmiechają. No i jest karaoke.
Klaudia narzeka na ceny w Sopocie.
Co tu dużo mówić, student musi kombinować. Czasami wyjście na miasto to będzie jeden szot w LUMI, a potem frytki z MCDonalda zjedzone na plaży. No ale cóż, wiadomo, liczą się wspomnienia, nie lokale!
Nasza rozmówczyni, J., ma trzydzieści lat i dwuletniego synka. Odmawia podania pełnego imienia, jednak z chęcią opowiada o tym, jak spędza czas w Sopocie.
W zasadzie czas imprezowania w Sopocie dla mnie i moich znajomych już dawno minął [śmiech]. To jest taka wielka imprezownia, co trochę zniechęca. Pijani młodzi leżący na ławkach, chodnikach, wrzaski… Teraz najbardziej doceniam Sopot w ciągu dnia. Mogę tu przyjechać z synkiem nad morze, wszystko jest blisko. Jest sporo placów zabaw, można w zasadzie na piechotę wszędzie dojść… Sopot ma taki klimat małego miasteczka, pomimo tego, że jest turystycznym miejscem.
Zapytana o to, jak spędziłaby wieczór w Sopocie, wymienia Browar Miejski Sopot i Dwie Zmiany, a na coś do zjedzenia poszłaby do restauracji Śliwka w Kompot, gdzie zamówiłaby pyszną pizzę albo kreatywne sałatki.
J. śmieje się, że jej mąż, gdy byli młodsi, robił coś takiego jak „Spływ Monciakiem”. Polegało to na chodzeniu po ulicy Bohaterów Monte Cassino i wchodzeniu do mijanych knajpek „na jednego”. Jak możecie się domyślić, na tym spływie nieźle bujało!
A Wy gdzie spędzacie czas w Sopocie? Czy Wasze wieczory są podobne do tych Klaudii, J., a może zupełnie inne? Dajcie znać w komentarzach!
1 1
Sponsorowane artykuły, brak słów! Biedne redaktorki,
na co wy tu liczycie nic nie wiedząc o Sopocie.
2 1
i bizancjum w `UM od lat ich zabiegi marektingowe i promowanie miasta przyniosły taki efekt. Sopot to ściek i rynsztok cpacko alkoholowej pato turystyki na weekend w stylu 'kac vegas'. Zabijają to miasto z rozmysłem od lat