Po Sopocie, jak burza, przetoczyła się straszna wieść: zamykają Sherlocka! Stali bywalcy są wstrząśnięci, a mieszkańcy Sopotu ze wzruszeniem opowiadają historie z lokalu. Nikt nie może uwierzyć, że budynki Sherlocka oraz słynnego baru Elita zostaną zrównane z ziemią. Na szczęście okazuje się, że Sherlock zostanie przeniesiony do budynku nieopodal, jednak mimo wszystko na mapie Sopotu zajdzie nieodwracalna zmiana. „Ci wspaniali ludzie nie powrócą już”… O wspomnienia związane z Sherlockiem zapytaliśmy mieszkańców i miłośników Sopotu.
Dwudziestopięcioletni Krystian wspomina:
Pierwszy raz zobaczyłem Sherlocka z okna SKM’ki, jeszcze zanim zamieszkałem w Trójmieście. Jako, iż byłem i jestem fanem twórczości Arthura Conana Doylea, to szyld pubu przyciągnął moje spojrzenie. Jeszcze wiele razy mój wzrok odwracał się w tę stronę, gdy przejeżdżałem przez stację Sopot.
Odwiedzać Sherlocka zacząłem już na samym początku studiowania. Stosunkowo ciemne miejsce wypełniało światło z kominka opalanego drewnem. Umieszczono tu i ówdzie brytyjskie akcenty, była Perła export za 5 zł (swojego czasu) i królowa Anglii w toalecie. Wszystko to tworzyło niepowtarzalny klimat, który pozwalał na wyśmienitą grę w rzutki, randkowe, piwkowanie, skupienie przy partyjce szachów.
Ostatnimi czasy nieco rzadziej odwiedzałem Sherlocka, jednak miło jest tam wpaść od czasu do czasu. Trochę zasmuciła mnie wiadomość o likwidacji tego lokalu – był dla mnie idealny względem dojazdu i zabawy. Słyszałem jednak, że jest plan stworzenia Sherlocka 2.0 w innym miejscu. Na pewno je odwiedzę.
Bartek, który mieszka w Sopocie od urodzenia, zdradza:
W Sherlocku zawsze była szachownica, można było przyjść, pograć, założyć się… Postanowiliśmy zebrać tych ludzi w jeden konkurs i tak powstał pomysł na turniej szachowy w Sherlocku. Od trzech lat organizowaliśmy w tym miejscu zawody, dlatego tym bardziej jest nam przykro, że nasz ulubiony pub zniknie ze swojego oryginalnego miejsca.
Mocno ubolewamy nad podjętą przez miasto decyzją, ubolewamy nad wszystkimi wspomnieniami związanymi z tym charakterystycznym na mapie Sopotu miejscem. Zarazem z niecierpliwością czekamy na drugiego Sherlocka, co prawda mniejszego, ale nadal naszego.
Antonii, mieszkaniec Sopotu, zachwala drinki:
Nigdy nie zapomnę, jak na swoje 26-te urodziny pierwszy raz wypiłem w Sherlocku whisky sour - bylo ani nie za kwaśne, ani nie za słodkie i miało lekko jabłkową nutę. Od tamtej pory to mój ulubiony drink, a sherlockowa wersja z tamtych lat pozostaje jak dotąd niedoścignionym wzorem smaku, choć próbowałem soura w mnóstwie trójmiejskich knajp.
Alicja, dwudziestosiedmiolatka, która przeprowadziła się do Sopotu na czas studiów, mówi:
Sherlock jest dla mnie wyjątkowym miejscem, bo właśnie tu spotkałam mojego obecnego narzeczonego. Poszłam tam na urodziny koleżanki z roku, kupiłam jej taką dużą monsterę w doniczce, która niestety w pewnym momencie spadła ze stolika i się wywaliła. Artur, czyli mój narzeczony, od razu schylił się, żeby pomóc. A potem razem z kolegami dołączyli do stolika. No i tak to się potoczyło… Jako ciekawostka powiem, że przyjaciółka, która miała wtedy urodziny, też związała się z kolegą Artura, który był wtedy razem z nim w pubie! Więc teraz, jak mamy wolny wieczór, wpadamy do Sherlocka na piwko albo dwa. Chłopaki piją Guinessa, my zwykle drinki w szalenie dobrych cenach i sobie wspominamy… Nie przyjmuję do wiadomości, że to się skończy.
A jakie są Wasze wspomnienia związane z Sherlockiem? Podzielcie się w komentarzach!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu esopot.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz