Po rundzie jesiennej zawodnicy Ogniwa plasują się na trzecim miejscu w tabeli, za liderującą Awentą Pogonią Siedlce oraz broniącym tytułu Orlenem Orkanem Sochaczew.
Rugbiści Energi Ogniwa Sopot, aby ponownie wystąpić w finale, muszą wygrać najbliższe mecze ekstraligi z wyprzedzającymi ich zespołami. "Liczymy na nasz młyn, którym miażdżymy rywali. Najważniejsze, że sytuacja kadrowa jest dobra" - przyznał PAP dyrektor klubu Bartosz Olszewski.
Wicemistrzowie Polski przegrali jednak na boisku tylko jedno spotkanie - na wyjeździe 17:34 z Orkanem. Na własnym stadionie pokonali 18:11 Pogoń, jednak ten mecz został zweryfikowany jako walkower 25:0 dla rywali.
Taka była kara za nieprawidłowe wpisanie zawodnika w protokole. W ekipie gospodarzy na pozycji młynarza pojawił się rezerwowy Wiktor Wilczuk, który zastąpił Filipa Rau. Wilczuk nie był jednak, czego wymagają przepisy, oznaczony jako zawodnik przygotowany do gry w pierwszej linii młyna.
"W ten sposób straciliśmy w rywalizacji z Pogonią aż 10 punktów. Rywale otrzymali bowiem pięć, a nam pięć zabrano" - stwierdził Olszewski.
Sopocianie mają już w tym roku za sobą jeden ligowym występ - w Białymstoku w zaległym spotkaniu z pierwszej rundy wygrali z beniaminkiem Budmex Rugby 54:10.
"Wynik jest wysoki, ale z pewnością nie był to olśniewający występ w naszym wykonaniu. W grze nie było płynności, widać, że brakuje nam jeszcze meczowego rytmu. Do 30. minuty spotkanie było bardzo wyrównane, natomiast miażdżyliśmy gospodarzy w młynie dyktowanym. Kiedy związaliśmy formację, bez oporu szliśmy do przodu. W tym elemencie jesteśmy chyba najlepsi w lidze" - ocenił.
Na Podlasiu nie zagrali reprezentanci Polski, łącznicy młyna i ataku Mateusz Plichta oraz Wojciech Piotrowicz. Zadebiutowali natomiast pozyskany z Białegostoku 18-letni Oskar Borkowski oraz Richard Casey z RPA.
"Nowi zawodnicy wystąpili w trzeciej linii młyna, Casey na rwaczu, a Borkowski na wiązaczu. Obaj są bardzo wysocy, co w tej formacji jest szczególnie istotne. Wojtek nie zagrał z powodu grypy, natomiast Mateusz czeka na narodziny potomka i został przy żonie. Na dwa najbliższe i najważniejsze dla nas mecze w sezonie będą gotowi do gry" - zapewnił.
W sobotę o godz. 16 Ogniwo podejmie Orkana, a dwa tygodnie później zagra w Siedlcach.
"Te spotkania pokażą, czy będziemy liczyć się w rywalizacji o mistrzostwo Polski, czy też wypadniemy z gry i pozostanie nam walka o brązowy medal. Aby po raz ósmy z rzędu znaleźć się w finale musimy je wygrać, a to nie będzie łatwa sprawa" - powiedział.
W ekipie wicemistrzów Polski nie ukrywają, że liczą na pomoc zespołu zza miedzy, czyli czwartej w tabeli Life Style Catering Arki Gdynia, która zmierzy się z Orkanem i Pogonią na własnym stadionie.
"Gdynianie czynią stały postęp i zasłużenie postrzegani są jako drużyna ligowej czołówki. Lubią i potrafią sprawić niespodziankę, tym bardziej, że sami też potrzebują punktów, aby zagrać w małym finale. Mamy nadzieję, że Pogoń i Orkan potkną się nad morzem, ale liczymy głównie na siebie, bo sami musimy najpierw ich pokonać. Działamy metodą mistrza Adama Małysza, w której liczy się najbliższy skok, a w naszym przypadku mecz" - dodał.
Olszewski zwraca uwagę na bardzo dobrą, w porównaniu do pierwszej rundy, kadrową sytuację zespołu.
"Po długiej przerwie z powodu zerwania ścięgna Achillesa na boisko wrócił Adam Piotrowski z drugiej linii młyna. W Białymstoku na +9+ zagrał Wiktor Lis, który całą jesień zmagał się z urazem łąkotki. W kwietniu do gry powinien być gotowy nasz młynarz Jakub Burek, który miał zerwane więzadła krzyżowe. Ważne również, że bez uszczerbku zawodnicy wrócili z reprezentacji, a w spotkaniu Rugby Europe Trophy z Chorwacją wystąpiło pięciu naszych graczy" - podsumował.
W ligowej tabeli wszech czasów Ogniwo plasuje się na trzeciej pozycji. Sopocianie mają w dorobku po 11 złotych i srebrnych medali, trzy razy stawali również na najniższym stopniu podium.(PAP)
md/ cegl/
[ZT]30845[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz