Zamknij
11:48, 18.05.2021

Modernizacja skateparku przy ul. Kolberga w Sopocie budzi coraz więcej emocji. Obiekt sportowy lata świetności ma już dawno za sobą. Z tego powodu mieszkańcy osiedla Brodwino domagali się przeprowadzenia inwestycji, która przywróci temu miejscu drugie życie. W ramach Budżetu Obywatelskiego 2019 na projekt odnowienia skateparku zagłosowało 510 osób. Dziś część z nich nie kryje swojego niezadowolenia.

Skatepark, który wzbudził kontrowersje wśród mieszkańców Sopotu, mieści się naprzeciwko Szkoły Podstawowej nr 9 przy ul. Oskara Kolberga. Został wybudowany w 2003 roku. Sprzęt, jaki tam się znajduje to urządzenia: Funbox, Bank Ramp, Quarter Pipe oraz Spine. Wyposażenie to było eksploatowane przez wiele lat, z czasem budząc wątpliwości mieszkańców, co do jego bezpieczeństwa.

Obawy te częściowo potwierdził przegląd techniczny. Choć nie wynikało z niego wprost, by sprzęt znajdujący się na terenie skateparku mógł zagrażać bezpieczeństwu jego użytkowników, to stan urządzeń oceniono jako średni.

"Teren skateparku wymaga inwestycji w odnowienie sprzętu. Należy też zrewitalizować skarpę od strony byłego ogrodnictwa i ustawić ławeczki, ewentualnie ławki „podsiadki”. Teraz starsi opiekunowie bawiących się tam codziennie dzieci siadają na obdrapanych urządzeniach, co nie jest ani wygodne, ani bezpieczne. Projekt będzie służył dzieciom i ich opiekunom (również po części uczniom SP nr 9)" - przekonywał autor projektu zgłoszonego do Budżetu Obywatelskiego.

Według pierwotnych założeń na realizację inwestycji miano przeznaczyć 350 tys. złotych. Tak się jednak nie stało.

Ze względu na problemy z wyłonieniem wykonawcy, a także tymczasowym zamrożeniem inwestycji z powodu pandemii COVID-19, zwlekano z realizacją projektu przez blisko dwa lata. Prace modernizacyjne rozpoczęto dopiero w marcu br. Jak zauważyli mieszkańcy osiedla Brodwino, prace przebiegały niespiesznie, na skutek czego nie udało dotrzymać się zapowiadanego terminu ich zakończenia. Ten został wyznaczony na 20 kwietnia, a to oznacza, że został on przekroczony blisko miesiąc temu.

Choć postępy przy modernizacji są już coraz bardziej widoczne, to dla niektórych mieszkańców jest to powodem do rozczarowania. Standard, według którego wykonano tę inwestycję, nie spełnia ich oczekiwań.

Miała być szansa, jest rozczarowanie

Otwarcie sopockiego skateparku wspomina pan Wojciech Cychnerski. Kiedy w 2003 r. obiekt oddano do użytku, pan Wojciech jeszcze jako nastolatek przyjechał do Sopotu ze Starogardu Gdańskiego, aby móc z niego skorzystać. 

– Pamiętam, że przyjechałem na zawody w dniu otwarcia i brałem udział w kategorii do 15 lat Jak na tamte czasy takie coś było super sprawą. Problem w tym, że od tamtej pory nic się tam nie zmieniło. Przeszkody stoją te same, zapadając się pod chropowaty asfalt. O braku ławek, żeby położyć rzeczy albo żeby rodzice mieli, gdzie siedzieć, pilnując dzieciaków, nawet nie wspominam – zauważa.

Dziś pan Wojciech mieszka już w Sopocie na stałe. Niestety infrastruktura, która przed laty spełniała swoją funkcję, dziś jest już mocno przestarzała, znacząco odbiegając od współcześnie realizowanych inwestycji tego typu. Rozwiązaniem problemu miał być omawiany projekt, zgłoszony do Budżetu Obywatelskiego.

– Mieszkańcy bez problemu przegłosowali projekt BO i co teraz dostajemy za trzysta pięćdziesiąt tysięcy złotych? Nową farbę na 18-letnich przeszkodach i uzupełnienie ubytków w asfalcie. Kto i na jakiej podstawie zatwierdził taką fuszerkę? Czy tym projektem zajmowała się chociaż jedna osoba znająca się na skateparkach? – nie kryje nie zadowolenia pan Wojciech. – To miejsce powinno zostać skute do gołej ziemi i postawione od nowa. Potrzeba nowej – betonowej - nawierzchni i nowych przeszkód. Wolałbym płaski plac z porządnego, gładkiego betonu niż ten stary asfalt ze starymi przeszkodami. Sam wolę ćwiczyć triki po drugiej stronie ulicy na ścieżce rowerowej, bo już ona ma lepszą nawierzchnię – przekonuje.

Pan Wojciech podzielił się swoimi przemyśleniami w mediach społecznościowych. W jego opinii podobne przedsięwzięcia można zrealizować znacznie lepiej, czego przykładem może być skate park przy Ergo Arenie czy też inwestycje realizowane przez inne gminy z naszego regionu.

– Co dzisiaj robi ekipa budowlana? Szlifuje rdzę ze starych boksów i będzie malowanko. Kpina. Starogard Gdański zbudował trzy lata temu skatepark marzeń każdego dzieciaka za 700 tys. złotych, który jest przynajmniej o połowę większy niż przestrzeń dostępna na Brodwinie. Sopot stać jedynie na odmalowanie 18-letnich przeszkód?! Co tu się dzieje? – pyta pan Wojciech, nie kryjąc rozczarowania.

Środki na inwestycję ograniczono

Problem sopockiego skateparku odbił się szerokim echem w mediach społecznościowych. Ostatecznie do sprawy odniósł się także wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski. Jak się okazuje, środki na realizację inwestycji drastycznie ograniczono, przeznaczając na remont jedynie blisko jedną trzecią kwoty, która miała zostać rozdysponowana na ten cel.

– Na modernizację skateparku na Brodwinie, w ramach Budżetu Obywatelskiego, Gmina Miasta Sopotu wstępnie przeznaczyła 350 000 zł. W ramach konsultacji z wnioskodawcą BO oraz podczas posiedzenia Komisji Sportu RM ustalono, że należy ograniczyć się do renowacji istniejącego obiektu, a budżet na renowację skateparku ograniczono do 115.000 zł. Projekt obejmuje remont urządzeń, ścianki betonowej do tenisa, miejscowe naprawy nawierzchni asfaltowej, montaż nowych ławek, naprawę ogrodzenia, furtki oraz ukształtowanie skarpy – czytamy we wpisie wiceprezydenta Sopotu.

Samorządowiec odniósł się też do wątpliwości pana Wojciecha dotyczących nawierzchni skateparku.

–  Odpowiadając na Pana pytanie: nie jest możliwe wykonanie wymiany nawierzchni ponieważ przekraczałoby to znacząco środki przeznaczone na ten cel z Budżetu Obywatelskiego. Wykonanie nowej nawierzchni to koszt całego zakresu inwestycji, a konieczne byłyby jeszcze prace rozbiórkowe oraz remont urządzeń i instalacja ławek. Ostatecznie oprócz wyremontowanych urządzeń, dzięki pozyskanym dodatkowym środkom, dwa z nich, tj. Quarter Pipe i Bank Ramp zostaną wymienione na nowe – pisał Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu, w mediach społecznościowych.

Taka argumentacja nie przekonuje jednak zarówno pana Wojciecha, jak i wielu innych mieszkańców dzielnicy.

– Zdecydowano się ograniczyć budżet i zrobić cokolwiek. To jest wyrzucenie pieniędzy w błoto. Sto piętnaście tysięcy złotych po to, żeby odhaczyć realizację projektu z BO, w formie która woła o pomstę do nieba – ocenia Wojciech Cychnerski. – Nowe przeszkody nic nie zmienią, skoro trzeba walczyć ze starą nawierzchnią, żeby w ogóle móc się do nich rozpędzić. Nawet najlepsze przeszkody nie uczynią tego miejsca ciekawym przy tego typu asfalcie. To żadna przyjemność, a jak ktoś nie jeździ, to tego po prostu nie rozumie – wyjaśnia.

[ZT]8424[/ZT]

Jeżeli Twój wizerunek przypadkowo znalazł się na tych fotografiach, a nie wyraziłeś na to zgody, prosimy zgłoś to na adres: [email protected]

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz