Już w czerwcu odbędzie się koncert upamiętniający 110 rocznicę istnienia Opery Leśnej w Sopocie. Od oper Wagnera do chrypliwego głosu Katarzyny Nowskiej była daleka droga. Jak przez ten czas zmieniał się jeden z najsłynniejszych amfiteatrów w Polsce?
Rok 1909. Wczesna wiosna. 32-letni Paul Walther-Schaffer, kapelmistrz Teatru Miejskiego w Gdańsku, spaceruje wśród morenowych wzgórz lasu oliwskiego. Mija stare drzewa, oddalając się kilkaset metrów od Doliny Prądki. To tu, w Górnym Sopocie, miało spełnić się jego marzenie inspirowane niemiecką modą tamtego czasu. Walther-Schaffer chciał sceny plenerowej z prawdziwego zdarzenia. Polana, którą odnalazł była tym, czego potrzebował. Posiadała świetną akustykę, a zewsząd otaczał ją urokliwy krajobraz.
Niedługo później pomysł budowy sceny został przedstawiony burmistrzowi miasta Zoppot - Maxowi Woldmannowi. Ten z niekrytym entuzjazmem poparł inicjatywę, umożliwiając jej późniejszą realizację. Paul Walther-Schaffer spełnił swoje marzenie - zaprojektował scenę, której wykonania podjął się Paul Püchmüller, znanemu sopockiemu architektowi i ówczesnemu mistrzowi budowlanemu miasta odpowiedzialnymi między innymi za budowę Łazienek Północnych i Południowych.
Budowa ruszyła w 1909 roku. Prace szły sprawnie i już po czterech miesiącach scena była gotowa. 11 sierpnia nastąpiło wielkie otwarcie. O godzinie 19 na deskach Die Waldoper wystawiono pierwsze widowisko - "Obóz nocny w Grenadzie" Conradina Kreutzera.
Źródła:
[ZT]1824[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz