W piątek, 14 czerwca, odbył miał miejsce finał wyjątkowej sopockiej imprezy teatralnej - International Children's Theatre Festival. O godzinie 11 uczestnicy zebrali się pod kościołem św. Jerzego, aby wspólnie przemaszerować do Teatru Wybrzeże, gdzie odbyła się Gala Zamknięcia Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Dziecięcych ICTF SOPOT 2019. O odczuciach towarzyszących festiwalowym wydarzeniom w ostatni wtorek opowiedziały nam jurorki - Joanna Czajkowska oraz Magdalena Grzebałkowska.
J.C.: Jak najlepsze. Jest to eksplozja energetyczna. Różnorodność. Właściwie co spektakl nie wiemy, czego się spodziewać i jesteśmy otwarci jako jury na to, co widzimy. Jest duża radość. To jest to obcowanie z młodymi artystami. Mogą się na scenie dziać różne rzeczy. Podobnie jak w teatrze profesjonalnym – niespodzianki się zdarzają. Teatr to jest sztuka żywa. W teatrze dziecięcym jest to jednak szczególnie ujmujące. Cudowny czas.
M.G.: Właściwie ze wszystkim, co Asia powiedziała, ja się zgadzam. Ogromne wzruszenie – patrzeć na dzieciaki jak się starają, jak coś im nie wyjdzie, ale widać, że nie ma oszustwa w tym dziecięcym teatrze. Nie robią niczego, w co nie wkładałyby serca. A nawet jak ziewają, to po prostu ziewają, bo tak mają! Bo czasami zdarza się, że stoi chórek, a ktoś ziewnie, ale naprawdę super to wychodzi!
M.G.: Tak, można tak powiedzieć. Pewnie.
J.C.: Oczywiście instruktorzy teatralni, pedagodzy, wprowadzają dzieciaki i młodzież w świat teatru. Czyli wszyscy oprócz interpretacji tekstu mają także pracę z tym, jak się tworzy postać, ale to wszystko jest podszyte dziecięcą wiarą w to, co się robi. Wiarą w zabawę również. W to że to jest w pewnym sensie zabawa w teatr. Oczywiście one to robią na serio i na sto procent. Natomiast jest to jednak rodzaj czystej pasji. Oni są amatorami teatru w pełnym tego słowa znaczeniu. Amator, czyli ktoś, kto kocha. Oni po prostu kochają teatr i są zawsze prawdziwi.
Tak jak Magda powiedziała, czasami zdarzy się, że są niewyspani. Tutaj na festiwalu mają ogrom atrakcji, bo oprócz spektakli oni siebie nawzajem oglądają, a oprócz tego mają też różne inne zajęcia przygotowane przez organizatorów. Mają wypełniony dzień od rana do wieczora i po prostu czasami są zmęczeni.
J.C.: A to zupełnie różnie. Te spektakle mają bardzo odmienną formę artystyczną. Wczoraj oglądałyśmy spektakl muzyczny – w formie wielomonodramu ze śpiewanymi utworami i z ruchem scenicznym. Jednak dzisiaj jeszcze zobaczymy trzy czy cztery inne spektakle, więc trudno mi powiedzieć, co w tym roku nas najbardziej zadziwi. W zeszłym było bardzo różnorodnie – począwszy od inscenizacji bardzo, bardzo musicalowych po eksperymenty z kompilacjami bajek o humorze rodem ze Shreka. Trochę jak dla dorosłych ludzi, ale to się wszystkim podobało – i dzieciom, i dorosłym. Bardzo różna jest forma. Jedyne zadanie jury to jest być otwartym na to, co się wydarza.
M.G.: Właściwie najbardziej zaskakujące jest to, jak bardzo to jest zaskakujące. Co potrafią wymyślić dzieci ze swoimi nauczycielami, reżyserami – to jest niesamowite! Ja nie mam takiej wyobraźni, żeby być reżyserką i prowadzić grupę, bo nie umiałabym sobie wyobrazić, co z nimi można zrobić. Dlatego nie prowadzę grupy teatralnej. (śmiech) Tutaj przyjeżdżają z takimi pomysłami, z dekoracjami, ze strojami! Bardzo piękne!
J.C.: Ja słyszałam tak z kuluarów, że będzie jakiś zespół lalkarzy. Miał być też teatr tańca dziecięcy. Niestety w ostatnim momencie z jakichś powodów się wycofał, czego bardzo żałuję, bo ja się zajmuję teatrem tańca, więc byłoby to coś z mojego podwórka.
Tak jak powiedziałam – bardzo, bardzo różne formy. Też był w zeszłym roku spektakl bardzo szkolny, prowadzony przez panie nauczycielki z małej miejscowości i widać było, że te dzieci pracują pewnie w sali szkolnej czy gimnastycznej, że nie mają takiego obycia ze sceną, z oświetleniem scenicznym, z efektami specjalnymi, wizualizacjami itd. Ale ja myślę, że to jest dla takich dzieciaków i instruktorów bardzo mobilizujące i inspirujące oglądać inne teatry, które z kolei to mają.
W zeszłym roku występował teatr z Wejherowa. Ogromny był. Musicalowa forma. Przepych, kostiumy, choreografie, taniec, wokale – imponujące to było bardzo. Tradycyjnym polskim od Sasa do Lasa i my się dobrze bawimy.
M.G.: Dlatego też podjęliśmy decyzje, żeby nie wystawiać miejsc tym zespołom. Bo jak porównać zespół ze świetlicy szkolnej – wzruszający, fajny, ale nie mający aż takiego przepychu jak ów teatr, o którym Asia mówiła? Jak ich oceniać? Bo przepych? Bo kto lepiej zagrał? W tym teatrze musicalowym byli specjaliści, a tej szkole była jedna pani, więc postanowiliśmy nie przyznawać miejsc, tylko uznać, że jest to przegląd i w każdym można zobaczyć coś dobrego. Jury powie na końcu, w czym ktoś był najlepszy. Nie będziemy mówili, co trzeba doszlifować! Nie! Tu chodzi o to, żeby dowiedzieli się, w czym byli świetni i uważam, że tak jest dobrze.
J.C.: Jak najbardziej jesteśmy otwarci jako jury na rozmowy z tymi instruktorami teatralnymi, z pedagogami. Jeśli ktoś pyta, o jakieś uwagi dotyczące konkretnej rzeczy, to jak najbardziej jako fachowcy jesteśmy w stanie się podzielić naszymi przemyśleniami, aczkolwiek to też nie znaczy, że jest to zdanie jakiejś najwyższej instancji, ponieważ co artysta, to też inny gust, prawda? Nad rzemiosłem góruje gust.
J.C.: Dla nas ma to duże znaczenie, ponieważ obie jesteśmy sopociankami! Jesteśmy w budynku, w którym Sopocki Teatr Tańca pracuje, czyli teatr, który ja prowadzę już 21. sezon, więc dla mnie jest to ogromna przyjemność i jest to jakaś bliskość – nie tylko geograficzna, ale też emocjonalna. Od kiedy tutaj Baabus Musicalis zaistniał, czyli to będzie już jakieś pięć lat z kawałkiem, oglądałyśmy siebie jako artystki, inspirowałyśmy się nawzajem swoimi spektaklami, więc dla mnie jest to ogromna przyjemność obcować tutaj z ekipą Baabusa Musicalisa, z prowadzącymi ten teatr, a także z młodzieżą, z dzieciakami, z członkami jury.
M.G.: Bardzo się cieszę, że w Sopocie dzieje się ten festiwal, bo czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. To straszny banał i patetyzm, ale tak właśnie jest. Chciałabym, żeby przez to, że ten festiwal jest organizowany… Ja wiem, że miasto nie jest z gumy i budżet miasta nie jest z gumy, ale ciasno jest w tym Sopocie dla kultury! Kultury tyle jest w Sopocie, a mamy ten teatr, w którym jest naprawdę ciasno! Więcej miejsca na kulturę!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz